Rozdział siedemnasty

101 10 2
                                    

w którym Sherlock i Ryan przeprowadzają poważną rozmowę o kobietach


– Co za idiotka – burknął Sherlock, kiedy razem z Carterem opuszczali dom kobiety podejrzanej w prowadzonej przez nich sprawie. – Przecież od razu widać, że to nie ona. Zachciało się jej zgrywać bohaterkę! I to jeszcze dla takiego buca! Świat naprawdę schodzi na psy! 

Ryan spojrzał na niego krytycznie. Detektyw miewał swoje wybuchy furii, ale ten wydawał mu się wybitnie głośny i nieuzasadniony. Postanowił jednak ostro tego nie komentować. Od jakichś dwóch tygodni Holmes był nieswój. Niespokojny, naburmuszony, a czasem tak zamyślony, że zupełnie nic do niego nie docierało. Amerykanin już parę razy chciał zapytać, o co chodzi, ale widząc morderczy wzrok przyjaciela, momentalnie rezygnował. Naprawdę nie chciał mu się narazić. Jego pomoc w śledztwach była niezastąpiona i bardzo nie chciał jej stracić. 

– Ludzie robią różne głupie rzeczy w miłości – odparł łagodnie, lekko się uśmiechając. 

– Miłość – prychnął detektyw. – Nawet ona nie jest na tyle dobrym powodem, aby przyjąć na siebie czyjąś winę. A już na pewno nie takiego dupka. 

Policjant zmierzył go uważnym wzrokiem. 

– Skoro tak twierdzisz, to chyba nigdy nie byłeś zakochany – powiedział obojętnym tonem Carter. 

Nie sądził, że to stwierdzenie jakkolwiek poruszy Sherlocka. Był przekonany, że zbędzie go jakąś ciętą ripostą i zręcznie zmieni temat. Tymczasem Holmes zatrzymał się na ganku domu, oprał o drewnianą balustradę i spojrzał gdzieś daleko przed siebie. Zdziwiony Ryan stanął obok i wpatrywał się w swojego pogrążonego w myślach towarzysza. 

– Czyżbym trafił w jakiś czuły punkt? – spytał po chwili ciszy. 

Wyrwany z zamyślenia detektyw spojrzał na niego nieco zamglonym wzrokiem.  

– Ja nie mam słabych punktów – odparł nader poważnie, chcąc zatuszować kłamstwo pewnym tonem głosu. 

– Każdy je ma – oznajmił Ryan, również opierając się łokciami o balustradę. – To, że nie chcesz się do nich przyznać, nie sprawi, że one znikną. Zgrywasz twardego, chłodnego, obojętnego, niedostępnego człowieka, ale tak naprawdę masz uczucia i zależy ci na twoich bliskich. Na pewno miewałaś też bliższe kontakty z kobietami. I nie wierzę, że do żadnej z nich nie czułeś czegoś więcej. Nie mówię tu o jakimś wielkim wybuchu namiętności czy coś, ale musiała być chociaż jedna, która choćby na chwilę zawładnęła twoim sercem. 

Sherlock spojrzał zdziwiony na Amerykanina. Nie sądził, że kiedykolwiek będą przeprowadzać tego typu rozmowę. Bliscy Holmesa bali się w jego obecności poruszania tematu uczuć czy miłości. Zwłaszcza kiedy chodziło o jego osobę. Jedynie John czasami zebrał się na odwagę, ale detektyw zawsze widział wtedy w jego oczach pewien niepokój o to, jak może skończyć się ta konwersacja. Carter najwyraźniej jednak niczego się nie obawiał. Postanowił zagrać w otwarte karty i w sumie to się Sherlockowi podobało. O dziwo, miał ochotę kontynuować tę rozmowę. Od dłuższego czasu sam bił się ze swoimi emocjami, wspomnieniami i zaprzepaszczonymi szansami. Nagle poczuł potrzebę, aby z kimś się tym podzielić. 

– Opowiedz mi o nich – zaproponował Ryan po chwili ciszy. 

– O kim? – spytał detektyw z niezrozumieniem wymalowanym na twarzy.  

– O kobietach w twoim życiu. 

Policjant starał się zachować neutralny wyraz twarzy. Od środka jednak zżerała go ciekawość. Nigdy nie widział Holmesa w towarzystwie żadnej kobiety. Zasłyszane w Scotland Yardzie plotki przedstawiały różnorakie wersje zdarzeń, Molly nie chciała mu nic powiedzieć, a z Watsonem nie znał się jeszcze na tyle dobrze, aby wypytywać o tego typu rzeczy. Teraz natrafiła się jednak okazja, aby samemu zdobyć odpowiedzi na nurtujące go pytania. Nie zamierzał jej przegapić. 

Trudne decyzjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz