Sączysmark spojrzał znacząco na Śledzika. Nadal byli na tej dziwnej wyspie. Czkawka położył dłoń na ramieniu Anriki.
- To mówisz że jesteś łowcą przygód? - zapytał patrząc jej prosto w oczy. Miała w nich pełnię szczęścia. Tylko jedna osoba miała takie oczy ale Czkawka nie chciał o niej myśleć.
- Tak uwielbiam smoki i latanie na nich na sąsiednie wyspy. A ty co lubisz? - zapytała kładąc nogę na nogę.
- A.. Ja to co ty. Jednak moje serce należy tylko do jednego smoka do Szczerbatka. - powiedział głaszcząc łeb towarzysza. Anrika była taka piękna ale i twarda. W sobie jednak miała pokój duszy. Jej rude włosy były nie związane a sukienka do kolan z fartuszkiem.
- Ja mam moją Burzę. - powiedziała kładąc dłoń na głowie zielonego smoka. Czkawka spojrzał na nią.
- Skąd jesteś? - zapytał.
- Moii rodzice zginęli w pożarze wioski a brat umarł przygnieciony drzewem. Mieszkam wszędzie. Jestem nomadką. - powiedziała. Czkawka położył dłoń na jej ręce.
- Współczuję. - powiedział.
- Trzeba iść spać. Późno się zrobiło. Dobranoc. - powiedziała i pocałowała Czkawkę w policzek.
- Pa chłopaki!! - krzyknęła do Śledzika i Sączysmarka. Weszła do płóciennego namioty i zamknęła wejście. Czkawka spojrzał za nią. Wydawało się że Astrid wcale go nie porzuciła. Tylko zmieniła kolor włosów i oczu. Teraz zrozumiał znał Anrikę od dwóch dni a już wiedział że ją kocha.