Astrid spojrzała na dużą chatę. Była z mocnego drewna i kamieni. Dach był wysoki. Na górze musiało być również kilka pokoji.
- Ile tu zabawimy? - zapytała.
- Kilka dni. - odparł Jono.
- Że co!! - krzyknęła zdziwiona.
- To co słyszałaś. A teraz skup się i postarajmy się udawać szczęśliwą rodzinę. - powiedział jej mąż.
- Dobrze - powiedziała cicho. Gdy weszli do domu przywitała ich para starszych ludzi. Matka Jona - szczupła kobieta z ciemnymi, długimi włosami. Była Ubrana w długą brązową suknie przepasaną fartuchem. Wydawała się miła i przyjazna. Ojciec natomiast był łysy ale posiadał gęstą brodę. Oczy miał groźne i taki się wydawał.
- Witaj synku. - powiedziała matka i objęła Jona.
- O a to twoja piękna małżonka. - powiedział ojciec i pocałował dłoń Astrid.
- Jestem Vang a to moja żona Lotta. - powiedział.
- Astrid, miło mi. - odparła ale nie była zachwycona.
- Może coś zdjęcie? - zapytała Lotta i siedli do obiadu.- Usiądź. - powiedziała Walka wskazując stołek.
- Chodzi o Astrid i Czkawkę. - powiedziała Heathera.
- Nie wtrącam się w to. Ta dziewczyna kompletnie go załamała. - powiedziała matka wodza.
- Ale to nie prawda. Ja wiem As kocha Czkawkę. To Jono ją szantażuje. Widziałam..to znaczy.. Podsłuchałam. - przyznała.
- Gdybyś miała jakieś inne dowody można było by go skazać. - powiedziała Walka.
- Przypatrzę się jeszcze trochę. - obiecała Heathera.Czkawka siadł z Szczerbatka. Rozejrzał się w koło.
- Nie ma tu nic ciekawego! - krzyknął do towarzyszy.
- Czego szukacie? - zapytał słodki głos. Tylko jedna osoba miała taki Astrid. Obrócił się. Nie zastał tam jednak blądynki tylko piękną rudą z zielonymi oczami.
- Z jakiej jesteście wyspy? Ja jestem Anrika. - powiedziała.