Astrid zamknęła drzwi. Cicho podeszła do okna wisiał tam sznur z prześcieradeł i koców. Usiadła na parapecie i chciała zejść po sznurze. Nagle przed oczami stanął jej obraz Berg. Radosne i wesołe miasto. Dzieci bawiące się na ulicy. Kobiety rozmawiające o ludziach. Mężczyzn pracujących w pocie czoła. Smoki które wesoło latają po niebie. Nie może tego zniszczyć. Jono zabrał jej jaką kolwiek broń. Jeśli ucieknie.. Berg przepadnie. Cofneła się. Rozwiązała węzły i rosprostowała tkaniny.
- As!!Jesteś tam? Otwieraj!-krzyknął Jono zza drzwi.
- Co? Ubierałam się!! - krzyknęła.
- Acha już myślałem że uciekłaś. - zaśmiał się. Astrid usiadła na łóżku. To już koniec jej życie będzie tak wyglądać. A gdyby tak napisać do Czkawki o ukrytych wojskach??Minęło kilka dni. Statek dopłynął do portu. As wybiegła na pomost. Stała na nim Heathera.
- Tak tęskniłam!! - krzyknęła do niej i przytuliła ją.
- Masz kontakt z Czkawką? - zapytała cicho.
- Tak ale.. - Nie dokończyła.
- Spotkaj się ze mną przy piekarni dziś wieczorem. - powiedziała Astrid i poszła do Jona.Astrid już wiedziała. Powie o wszystkim Czkawce. On pokona wroga i będą razem. Teraz tylko musiał odczytać ten list. Wyszła z domu. Powiedziała Jonowi że idzie po bułki. Szła małą ścieżką do centrum miasta. Nagle ujrzała Czkawkę. Trzymał za rękę rudą dziewczynę. Nachylił się i pocałowali się. Kiedyś tylko ją tak całował. Teraz znalazł sobie jakăś. Astrid pękło serce. Nagle poczuła że nie chce się z nim spotkać ani pisać. Zapłakana pobiegła nad morze. Zapatrzyła się w nie.
- Myślałem że poszłaś po pieczywo? - zapytał Jono. Wyrósł nagle koło niej.
Astrid tak się przestraszyła że osuneła się z nie wysokiej góry.