Czkawka przyszedł do stajni. Osiodłał Szczerbatka.
- Gdzie lecimy? - zapytała Anrika.
- W miejsce które godne jest tego co przygotowałem. - powiedział Czkawka.
- Zaciekawiłeś mnie. - zaśmiała się Anrika. Czkawka puścił do niej oko.
- Idę osiodłać burze. - powiedziała i zniknęła w głębi stajni.
- Nie zepsuje tego mordko nie tym razem. - powiedział do Szczerbatka i pogłaskał go po głowie.Astrid próbowała wstawać. Plecy bardzo ją bolały ją bardzo ale jeszcze bardziej bolało ją serce. Czuła się bez życia. Kompletnie do niczego. Teraz już nie wiedziała co robić. A jeśli Czkawka jej nie pomoże? Wtedy będzie jeszcze gorzej! Nie mogła mu powiedzieć. Nie mogła też znieść myśli że ta szczęściara zostanie jego żoną. Do sali wszedł Jono.
- Wezmę twoje rzeczy. Wracasz do domu. - powiedział.
- Poczekaj chwilę. Dobrze? Może poślesz kogoś po jakiś przysmak? Jestem głodna i muszę się spakować. - powiedziała.
- Pomogę Ci. Randolf idź po jakiś posiłek do karczmy. - powiedział wzkazując na dużego mężczyznę z brodą do pasa. As sięgnęła po duży kufer. Wzieła kilka bluzek, spudnic i pasków i włożyła do niego. Jono też starał się pomóc.Anrika zeskoczyła z Burzy. Uśmiechnęła się i obróciła się dwa razy.
- Jak tu pięknie!!-krzyknęła.- Słuchaj.. Znamy się już długo i.. Tak sobie myślę że nie znajdę takiej drugiej jak ty.... Więc (uklękną) Anriko czy wyjdziesz za mnie? - zapytał z nieśmiałością w oczach. Spojrzała na niego i na Szczerbatka który stojąc nie daleko wyraźnie dopingował swojego przyjaciela. Roześmiała się.
- Tak!! - powiedziała z radością a on wziął ją w ramiona. Wreszcie będzie miał kogoś kogo kocha już na zawsze obok siebie.