Rozdział III (1/2)

945 115 91
                                    

Pojawienie się w czyimś domu przed rozpoczęciem imprezy miało coś w sobie. Jeno czuje w powietrzu podekscytowanie oraz specyficzne wyczekiwanie przypominające elektryczność płynącą przez skórę, ciszę przed burzą.

Podoba mu się to uczucie, pomimo drobnej dawki stresu. Jaemin cały czas biega z góry na dół po schodach, posyłając mu uśmiech za każdym razem, gdy przejdzie obok niego, kiedy Jeno jest w kuchni przygotowując butelki, kubki i jedzenie.

Chłopakowi wydawało się, że gospodarz poprosi o pomoc również innych swoich przyjaciół, ale kiedy zjawił się na miejscu okazało się, że są sami. Ale gdy go o to spytał Jaemin jedynie wzruszył ramionami i powiedział "wszyscy moi przyjaciele są bezużyteczni", a potem uśmiechnął się, mrugnął w jego stronę i dodał "wszyscy, poza tobą".

Twarz Lee momentalnie zrobiła się czerwona, więc po prostu się i zaśmiał i jak najszybciej znalazł sobie zajęcie.

Teraz był już praktycznie czas, kiedy ludzie mieli zacząć przychodzić. Ciemność na zewnątrz tłoczyła się za oknami, sprawiając, że wnętrze domu wydawało się mniejsze, ale też jaśniejsze. Prawie w każdym pokoju wisiały drobne, rozpościerające delikatną poświatę lampki, a muzyka będąca miksem utworów z poprzednich lat grała od dłuższego czasu. Rodzice gospodarza już dawno wyszli, żegnając się z nimi i udając się na inną imprezę w okolicy.

Jaemin przechadza się po pokoju. Przebrał się w ciemnogranatową, satynową koszulę, lekko połyskującą srebrem. Trzy guziki od góry pozostały rozpięte, ukazując trochę jego obojczyków. Wygląda świetnie, jak zawsze zresztą i uśmiecha się do Jeno tak, jakby to doskonale wiedział.

— Dzięki za pomoc.

— Nie ma sprawy. — Chłopak odwraca wzrok i waha się przez chwilę. — Mogę cię o coś spytać?

— Pewnie.

— Dlaczego zawsze spędzasz czas ze mną, skoro masz tylu fajniejszych znajomych?

Jaemin lekko się śmieje, ale nie w sposób protekcjonalny.

— Spora część bliskich mi osób jest naprawdę głośna. Ty jesteś cichy i podoba mi się to. Czuję, że nie muszę się jakoś bardzo starać, wiesz? I definitywnie nie są fajniejsi od ciebie.

— Oh, serio?

— Myślę, że jesteś całkiem dobrym przyjacielem, Jeno.

Być może chodzi o sposób, w jaki Na wymawia jego imię, ale chłopak czuje, jak jego uszy gwałtownie robią się cieplejsze. 

— Uh, dzięki.

— Chcesz drinka?

— Zaczekam na resztę.

Jaemin nie odpowiada, po prostu nalewa sobie czegoś co później wypija na jeden raz, krzywiąc się.

— No to zaczynamy.




Jeno gubi sens, do którego rzekomo zmierzały wszystkie działania wykonywane przez niego i innych. Wydaje mu się, że jeszcze chwilę wcześniej w kuchni był tylko on i Jaemin, a już za sekundę widzi Renjuna, krzyczącego coś do Jisunga, który równie głośno mu odpowiada oraz tańczy pośrodku małego parkietu. Wszystko jest hałaśliwe i jasne, zapachy mieszają się w powietrzu, a alkohol wije się przez jego żyły, ale gdzieś na skraju tych uczuć jest pewien niepokój, drobne ukłucie, którego nie może dosięgnąć, niepozwalające mu się uspokoić. Nie jest w stanie się zrelaksować nawet, gdy Renjun odciąga go od prowizorycznego miejsca do tańca, żeby wziąć coś do jedzenia.

— Co się z tobą dzieje? — pyta w końcu jego przyjaciel, a Jeno wzrusza ramionami.

— Chyba muszę się jeszcze czegoś napić.

We Can Be Braver | Nomin [TŁUMACZENIE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz