Rozdział VIII (2/3)

821 115 54
                                    

Jaemin leży na swoim łóżku, gdy Jeno wraca z łazienki. Jego włosy są rozczochrane i wydaje się być wyczerpany, ponieważ prawie nie spali, ale spokój poranka i promienie słoneczne, którym udaje się przebić przez zasłony sprawiają, że i tak jest piękny.

Lee może jedynie stać i podziwiać jego długie nogi oraz kawałek kości biodrowej i brzucha, które widać spod podwiniętej lekko koszulki. W śnieżnej bieli pościeli jego skóra przypomina karmel, a on doskonale wie, jak ciepłym uczuciem jest dotykanie jej. Nigdy tego nie zapomni i naprawdę chce poczuć to znowu, być bliżej-

— Gapisz się — stwierdza Na, wyglądając na strasznie zadowolonego, gdy zaczyna rozciągać się na pościeli.

Taki widok sprawia, że Jeno czuje jakby całkowicie się rozpadał, więc po prostu wyrzuca swoje ostatnie wahania przez okno. Chce mu wszystko powiedzieć, uwolnić się. I tak już najpewniej nie jest w stanie dłużej patrzeć się na niego tak, aby niczego się nie domyślił. To nie jest odpowiedni czas ani miejsce, ale dochodzi do wniosku, że w tym uczuciu i tak nigdy nie było nic odpowiedniego. Nie powinno się zakochiwać w swoim najlepszym przyjacielu. Nie powinno się zakochiwać w Na Jaeminie, zwłaszcza, gdy jest się Lee Jeno.

Ale to i tak się stało, a on jest już zmęczony trzymaniem tego w sobie, jakby miał kamień zamiast serca, nie, kiedy drugi chłopak sprawiał, iż czuł się tak dobrze. Nie, kiedy lubił w nim dosłownie każdą, małą rzecz, kiedy był wart każdego problemu, wszystkich momentów złości, smutku i tych, w których bolało go serce. Jeno nie zmieniłby niczego, nawet gdyby jego życie bez Jaemina miało być mniej stresujące. Z pewnością byłoby bardziej ponure, mniej kolorowe. Młodszy nauczył go, czym jest czułość. Nauczył go, jak kogoś kochać, nawet nie wiedząc, że to zrobił.

Może go zrozumie. Może da mu czas, żeby się z tym uporał, a potem będą mogli znowu być przyjaciółmi. Teraz ryzyko wydaje mu się być w porządku, będzie tego warte tak czy siak. Nawet nie czuje, żeby naprawdę ryzykował. Bardziej, jakby coś bardzo długo zmierzało w jego stronę i nareszcie dotarło.

Uśmiech Na blaknie.

— Co się dzieje?

— Muszę ci coś powiedzieć — zaczyna.

— Okej. — Chłopak podnosi się do siadu. Jedno z ramiączek jego koszulki lekko spada, a starszy tłumi w sobie chęć poprawienia go.

Jeno bierze kolejny oddech. Myśli o Jaeminie owiniętym w tęczową flagę, stojącym na stoliku w szkolnej stołówce, odwadze, której musiał do tego potrzebować. Myśli o jego słowach i jaśniejącym uśmiechu. " Dziękuję za to, że nauczyłeś mnie, czym jest odwaga." Chce mu powiedzieć, że to on jest odważny, olśniewający, inspirujący, że sprawia, iż jest lepszą osobą, bez potrzeby zmieniania go.

— Naprawdę cię lubię.

Słowa wydają się zbyt proste, aby opisać wszystko, co czuje, ale wstrząs i tak jest silny. Gdyby chciał mógłby teraz latać, ciężar nareszcie spadł z jego barków i pozwolił mu odetchnąć. Teraz jest poza kontrolą Jeno. Jego serce jest własnością Jaemina, a decyzja, co zamierza z tym zrobić należy do niego. I starszemu jakoś dziwnie to nie przeszkadza, pomimo przyspieszonego pulsu.

— Co masz na myśli? — pyta Na, spoglądając na niego. Lee przez sekundę nawiązuje z nim kontakt wzrokowy, ale szybko go przerywa.

— Bardziej niż przyjaciela — poprawia się. — Bardziej niż powinienem. Przepraszam, ja-

— Cicho bądź, Jezu.

Twarz drugiego chłopaka zdobi dziwna mina, w połowie pełna nadziei, a w połowie zirytowana.

We Can Be Braver | Nomin [TŁUMACZENIE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz