Rozdział VII (3/3)

816 114 36
                                    

Renjun, Jisung i Jaemin czekają u niego w domu. Jeno jest zbyt zdenerwowany, żeby wstydzić się łez, a teraz gdy całe napięcie z niego zeszło nie jest w stanie ich powstrzymać. Na chowa twarz w jego włosach i w kółko mu dziękuje.

Koniec końców Chińczykowi udaje się wyciągnąć z niego całą historię, kawałek po kawałku, siedząc obok niego na łóżku. Jisung z Jaeminem znajdują się po jego drugiej stronie, słuchając uważnie.

— Więc skończyłem z piłką — ogłasza Lee. Jeszcze nie czuje, jakby to była prawda. Grał, od kiedy nauczył się chodzić, wstąpił do szkolnej drużyny od razu, gdy było mu wolno. Oglądanie innych idących na trening będzie boleć, ale udawanie, że nie nienawidzi Jaehyuna bolałoby bardziej.

— O cholera, Jeno — mówi Park, ściskając jego kolano.

Chłopak wzrusza ramionami.

— Myślicie, że chciałbym spędzać czas z kimś, kto mówi takie rzeczy? Poza tym, pewnie i tak by mnie wywalił.

— Przepraszam — mamrocze Na. — To moja wina. Gdybym nie-

— Cicho bądź, Jaemin — przerywa mu starszy. — Wolę już więcej nie grać, niż cię stracić. Przynajmniej teraz wiemy, że Jaehyun jest dupkiem.

— Jezu. Chcecie obejrzeć jakąś bajkę? — pyta Huang. — Chyba wystarczy nam dram na dziś.

Wszyscy przytakują, więc kończą oglądając Vaianę. Zarówno Renjun jak i Jaemin znają wszystkie piosenki na pamięć, a oglądanie ich wykrzykujących na całe gardło słowa "Pół kroku stąd", gdy Jisung próbuje desperacko uciszyć ich poduszkami wywołuje w Jeno śmiech.

Może odejście z drużyny to nie koniec świata, nie, kiedy ma dookoła siebie takich ludzi. Oni zawsze będą tego warci. No i może przecież spróbować swoich sił w lekkoatletyce.




Tydzień później nadchodzą urodziny Jeno. Gdy Jaemin się o tym dowiaduje natychmiast bierze na siebie urządzenie dla niego pewnego rodzaju imprezy i płaci za wszystko, co Lee uważa za nienormalne. Na po prostu macha na niego ręką, mówiąc, że to prezent.

Ale mimo to chłopak bawi się świetnie. Zresztą, nie żeby spodziewał się czegoś innego, skoro obecnością zaszczycają go wszyscy najlepsi przyjaciele, a jego mama robi mu ulubione ciasto, z dodatkową posypką. Od tych pierwszych dostaje sweter, kupon do iTunes'a i stos nowych gier, które oczywiście od razu wypróbowują.

Urodziny są w typie tych bardziej leniwych. Bez alkoholu, pijackich gier czy głośnej muzyki, tylko tona niezdrowych przekąsek i pięćdziesiąt rund w UNO. Nawet Donghyuck i Mark starają się nie być tak ohydni jak zazwyczaj. Czerwonowłosy, jako jedna z dwóch chodzących imprez w ich paczce, przynosi strzelające rurki z konfetti, którymi muszą się jednak pobawić na zewnątrz, ponieważ mama Jeno grozi im zabraniem jedzenia. Chociaż za wiele to nie zmieniło, Lee i tak ma wrażenie, że będzie znajdywał brokat we włosach do końca tygodnia.

Większość wraca do domu po południu (Jeno jest zadowolony z tego, iż Jaemin wychodzi bardzo niechętnie) więc zostają tylko on, Renjun i Jisung, a Jeno czuje się, jakby znowu miał dziesięć lat. Jego tata zawozi ich do jego ulubionej pizzeri, w której kelnerka umieszcza świeczki na ich zamówieniu, a gdy chłopak je zdmuchuje wszyscy trzej trzymają się za ręce, aby wypowiedzieć życzenie, które ustalili już gdy mieli sześć lat.

("Już zawsze bądźmy przyjaciółmi.") 



We Can Be Braver | Nomin [TŁUMACZENIE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz