Rozdział V (2/3)

736 105 40
                                    

— To było absolutnie genialne — Renjun praktycznie krzyczy, kiedy tylko Jeno znajduje się w zasięgu jego głosu. — Niesamowite! I Jaemin! I ty!

— Injun — mówi Lee. Czuje, jakby jego oddech jeszcze do końca nie wrócił, jak gdyby zostawił jakąś część siebie na parkiecie lub z Na. Prawdopodobnie to drugie. Nie czuł się zbyt dobrze. Ogień nadal się w nim tlił, ale tym razem trawił jego wnętrzności i chłopak potrzebował, żeby ktoś go zatrzymał, potrzebował, żeby Jaemin do niego przyszedł i uśmierzył jego ból swoją obecnością.

— Dlaczego masz taką minę? — pyta Chińczyk, chwytając go za ramiona i lekko nimi potrząsając. — Byliście zajebiści.

Jeno nie wie. Tęskni za przyjacielem, ale on wydaje się być zajęty konwersacją z paroma osobami w salonie i nie chce mu przeszkadzać, więc jedynie wzrusza ramionami.

Twarz Renjuna łagodnieje.

— Dlaczego nie wyznasz mu wszystkiego teraz? Żeby ci ulżyło, nawet jeśli uważam, że... słuchaj, widziałeś jak on na ciebie patrzył, kiedy tańczyliście? Spędza z tobą tak dużo czasu-

— Przestań — przerywa mu Lee. — Po prostu przestań. Ja- nie mogę tego zrobić teraz.

— Powinieneś mu powiedzieć — stwierdza Huang.

— A co jeśli naprawdę nie jestem w stanie?

— To mu pokaż.

— Jak? Przecież go nie pocałuję-

— Nie, idioto — mówi Huang. — Nie wiem, wyślij mu czekoladki, napisz list. Po prostu miej to już za sobą, zanim zranisz sam siebie.

Jeno przełyka ślinę. Już i tak boli.

— Nienawidzę tego wszystkiego. Nienawidzę miłości. Nienawidzę-

— Wcale go nie nienawidzisz. O, zobacz, tu jest. Idź. Idź!

Chłopak nie zdąża nic powiedzieć, Chińczyk z zadziwiającą jak na osobę jego gabarytów siłą popycha go, a Jeno potyka się i wpada prosto na Jaemina.

— O, hej! — mówi wesoło Na, przytrzymując go, a potem nie zabierając z niego swoich dłoni. Pomaga mu to ustać w miejscu, ale jednocześnie boli. — Wybierasz się gdzieś?

Zamordować Renjuna.

— Uh, nie, niezbyt. A ty gdzie idziesz?

— Gdziekolwiek, gdzie są ludzie — odpowiada Jaemin. Jego policzki są czerwone, a Jeno nie wie, czy od alkoholu, czy z innego powodu, chociaż trochę pachnie piwem. — Naprawdę, byłeś dzisiaj świetny. Muszę się trochę postarać, jeśli chcę zatrzymać tytuł Króla Tańca. Nie wierzę, że aż tak bardzo zbagatelizowałeś swoje umiejętności.

— Dzięki — odpowiada Lee, czując, jak jego własna twarz nabiera kolorów. — Było fajnie.

— Zdecydowanie. Powinniśmy to robić cały czas.

Jeno przytakuje, mimo iż wie, że prawdopodobnie umarłby, gdyby miał doświadczać takich rzeczy częściej.

— Wszystko w porządku? — pyta drugi chłopak. Patrzy się na niego intensywnie z głową skierowaną w dół, żeby wyeliminować ich praktycznie nieistniejącą różnicę wzrostu, a Lee płonie w środku.

— Tak, po prostu- trochę kręci mi się w głowie.

— Może powinieneś napić się wody?

Jeno widzi, jak wzrok Jaemina wędruje do jego ust, po czym wraca do oczu, a on sam nie jest w stanie się odezwać. Nie słyszy już muzyki, nie zauważa popychających ich ludzi, jedynie patrzy się na przyjaciela i czeka, aż ten wszystko przerwie.

We Can Be Braver | Nomin [TŁUMACZENIE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz