— To było absolutnie genialne — Renjun praktycznie krzyczy, kiedy tylko Jeno znajduje się w zasięgu jego głosu. — Niesamowite! I Jaemin! I ty!
— Injun — mówi Lee. Czuje, jakby jego oddech jeszcze do końca nie wrócił, jak gdyby zostawił jakąś część siebie na parkiecie lub z Na. Prawdopodobnie to drugie. Nie czuł się zbyt dobrze. Ogień nadal się w nim tlił, ale tym razem trawił jego wnętrzności i chłopak potrzebował, żeby ktoś go zatrzymał, potrzebował, żeby Jaemin do niego przyszedł i uśmierzył jego ból swoją obecnością.
— Dlaczego masz taką minę? — pyta Chińczyk, chwytając go za ramiona i lekko nimi potrząsając. — Byliście zajebiści.
Jeno nie wie. Tęskni za przyjacielem, ale on wydaje się być zajęty konwersacją z paroma osobami w salonie i nie chce mu przeszkadzać, więc jedynie wzrusza ramionami.
Twarz Renjuna łagodnieje.
— Dlaczego nie wyznasz mu wszystkiego teraz? Żeby ci ulżyło, nawet jeśli uważam, że... słuchaj, widziałeś jak on na ciebie patrzył, kiedy tańczyliście? Spędza z tobą tak dużo czasu-
— Przestań — przerywa mu Lee. — Po prostu przestań. Ja- nie mogę tego zrobić teraz.
— Powinieneś mu powiedzieć — stwierdza Huang.
— A co jeśli naprawdę nie jestem w stanie?
— To mu pokaż.
— Jak? Przecież go nie pocałuję-
— Nie, idioto — mówi Huang. — Nie wiem, wyślij mu czekoladki, napisz list. Po prostu miej to już za sobą, zanim zranisz sam siebie.
Jeno przełyka ślinę. Już i tak boli.
— Nienawidzę tego wszystkiego. Nienawidzę miłości. Nienawidzę-
— Wcale go nie nienawidzisz. O, zobacz, tu jest. Idź. Idź!
Chłopak nie zdąża nic powiedzieć, Chińczyk z zadziwiającą jak na osobę jego gabarytów siłą popycha go, a Jeno potyka się i wpada prosto na Jaemina.
— O, hej! — mówi wesoło Na, przytrzymując go, a potem nie zabierając z niego swoich dłoni. Pomaga mu to ustać w miejscu, ale jednocześnie boli. — Wybierasz się gdzieś?
Zamordować Renjuna.
— Uh, nie, niezbyt. A ty gdzie idziesz?
— Gdziekolwiek, gdzie są ludzie — odpowiada Jaemin. Jego policzki są czerwone, a Jeno nie wie, czy od alkoholu, czy z innego powodu, chociaż trochę pachnie piwem. — Naprawdę, byłeś dzisiaj świetny. Muszę się trochę postarać, jeśli chcę zatrzymać tytuł Króla Tańca. Nie wierzę, że aż tak bardzo zbagatelizowałeś swoje umiejętności.
— Dzięki — odpowiada Lee, czując, jak jego własna twarz nabiera kolorów. — Było fajnie.
— Zdecydowanie. Powinniśmy to robić cały czas.
Jeno przytakuje, mimo iż wie, że prawdopodobnie umarłby, gdyby miał doświadczać takich rzeczy częściej.
— Wszystko w porządku? — pyta drugi chłopak. Patrzy się na niego intensywnie z głową skierowaną w dół, żeby wyeliminować ich praktycznie nieistniejącą różnicę wzrostu, a Lee płonie w środku.
— Tak, po prostu- trochę kręci mi się w głowie.
— Może powinieneś napić się wody?
Jeno widzi, jak wzrok Jaemina wędruje do jego ust, po czym wraca do oczu, a on sam nie jest w stanie się odezwać. Nie słyszy już muzyki, nie zauważa popychających ich ludzi, jedynie patrzy się na przyjaciela i czeka, aż ten wszystko przerwie.
CZYTASZ
We Can Be Braver | Nomin [TŁUMACZENIE]
FanfictionOriginal story by @Kihyunie on Archive of Our Own. Jeno zna Na Jaemina, oczywiście, że tak. A właściwe, to wie kim jest. W tej zapyziałej szkole nie ma nikogo, kto nie wie i na dodatek są na tym samym roku, więc nawet nie ma innego wyjścia. Jaemin...