Rozdział VI (1/3)

819 114 30
                                    

Jest piątkowe popołudnie, gdy Jeno wpada na Jaemina na tyłach supermarketu.

Ewidentnie nie jest to miłe miejsce, z pustymi puszkami po piwie, podartymi chusteczkami i starymi, kartonowymi pudełkami, ale wcześniej spadł mu łańcuch z roweru i Lee doszedł do wniosku, iż szanse, że ktoś go ukradnie będą mniejsze, jeśli zostawi przedmiot z tyłu, gdzieś, gdzie ludzie za często nie przechodzą.

Jest dosyć późno, a chłopak skręca za róg, aby zabrać własność spod latarni, ale zamiast roweru znajduje swojego przyjaciela.

Chociaż w pierwszej chwili nawet go nie poznaje. Ma na sobie ciemne ciuchy, włosy sterczą mu na wszystkie strony, a twarz chowa się w cieniu.

I do tego pali.

— Jaemin?

Na wzdryga się, obraca i relaksuje dopiero, kiedy widzi przed sobą znajomą twarz. Wypuszcza papierosa, po czym depcze go butem. Ruch wygląda na wypracowany, przez co Jeno czuje się dziwnie, trochę, jakby został zdradzony. Może Jaemin jednak miał w sobie coś z delikwenta.

— Co ty tu robisz?

— Przyszedłem po rower.

Chłopak patrzy się na przedmiot, a potem jego wzrok powraca do przyjaciela.

— Ah.

Zapada cisza, a Lee próbuje uporządkować własne myśli. Czuje, jakby stał przed nim całkowicie inny Jaemin, w którym nie ma nic promiennego. Domyślał się, że musi mieć również taką stronę, bardziej problematyczną, ale nie spodziewał się, że kiedykolwiek ją ujrzy.

— Proszę, nie mów o tym nikomu — mówi Na, a Jeno może odczuć, że to dla niego ważne.

— Często to robisz?

Jaemin kręci głową.

— Tylko kiedy naprawdę się zestresuję. Przysięgam.

Chłopak decyduje, że przyjaźnią się już wystarczająco długo. Siada na skraju schodka, uważając na wszystkie śmieci i pokazuje przyjacielowi, żeby uczynił to samo, co ten robi.

— Mów. Wysłucham cię — oferuje. Może poczuć ciepło ciała drugiego chłopaka przez to, jak blisko siedzą, pomimo iż nie dotykają się w żadnym miejscu. Jeszcze. Z Jaeminem to była tylko kwestia czasu.

— To nic wielkiego — odpowiada Na. Jego oddech pachnie popiołem i Jeno absolutnie tego nienawidzi.

— Nie denerwowałbyś się, gdyby tak było.

— Racja.

— Chodzi o szkołę?

— Nie, po prostu- o dom. — Chłopak zaczyna zrywać martwy naskórek ze swoich spierzchniętych ust, dopóki przyjaciel nie szturchnie go w bok. Jego dłonie wracają na kolana, po czym Jaemin przytula się do ramienia Jeno, a ten obejmuje go. Przez chwilę żaden z nich się nie odzywa. Lee jedynie zastanawia się, czy młodszy w ogóle nie mówi o swoich problemach i szuka jedynie fizycznego pocieszenia oraz komfortu, uważając, że to wystarczy.

— Moi rodzice dużo się ze sobą kłócą — mówi w końcu Jaemin. — Zawsze tak było, ale ostatnio robi się gorzej. I- chyba się boję, co się stanie kiedy- jeśli się rozstaną.

— Boże, przykro mi. Wiesz, że zawsze możesz do mnie przyjść, prawda?

— Wiem. Po prostu... nienawidzę tego słuchać. Do tego są też inne sprawy, jak to, że chcę- chcę im powiedzieć o mojej orientacji, ale jestem pewien, że mama mnie znienawidzi. Czuję się, jakbym chował w domu ogromną część siebie. Właściwie to nie tylko tam, a wszędzie, poza chwilami, kiedy jestem z tobą.

We Can Be Braver | Nomin [TŁUMACZENIE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz