Rozdział VI (2/3)

780 112 62
                                    

— Nie uważasz, że to trochę za dużo? — pyta Jeno, ostrożnie obserwując bukiet kwiatów, który jego mama trzyma w dłoniach z podekscytowanym uśmiechem. — On nawet nie jest twoim synem. To tylko mój przyjaciel.

— Już niedługo — odpowiada, puszczając mu oczko. — Zresztą, to nie ja będę mu je dawać.

— Uh, słucham?

Uśmiech kobiety staje się nawet większy.

— Ty powinieneś to zrobić. To będzie miły gest.

Chłopak patrzy się na nią przez chwilę, po czym decyduje, iż najłatwiej będzie ją zignorować.

— Boże, po prostu wejdźmy do środka.

Widownia jest mniejsza, niż się spodziewał, ale w końcu to był tylko szkolny zespół, niezarejestrowany nawet jako oficjalny klub. Ale i tak było już całkiem dużo ludzi. Jeno rozpoznaje niektórych uczniów, dostrzega także wiele osób, po których widać, iż są członkami rodzin artystów.

Znajdują dwa miejsca blisko środka z bardzo dobrym widokiem na scenę, a dotyk na łodygach kwiatów trzymanych przez Lee staje się niespokojny. Z tego co widział, byli jedynymi osobami, które jakieś przyniosły.

Jest już dziesięć po piątej, co oznacza, iż pokaz za moment powinien się zacząć, a Jeno postanawia jeszcze raz wszystko przemyśleć, ponieważ najprawdopodobniej zwariuje. Nawet nie widział jeszcze Jaemina, dlatego mógł tylko sobie wyobrażać, jak będzie się czuł oglądając go i starając się nie wyglądać, jakby był w nim kompletnie zakochany.

— Denerwujesz się — droczy się z nim mama.

— Co jeśli on jednak słabo tańczy? — mówi chłopak, mimo iż jest to ostatnia z jego obaw.

— Nawet nie zaczynaj.

Na szczęście kobieta nie ma szansy powiedzieć niczego więcej, ponieważ światła gasną, pozostawiając na widoku jedynie małą scenę. Da się zauważyć również dym, prawdopodobnie pochodzący z taniej maszyny, ale serce Jeno i tak praktycznie wyskakuje z jego piersi, gdy słychać pierwsze dźwięki muzyki.

Z głośników leci intro, gdy piątka ludzi wchodzi na scenę, a Lee rozpoznaje figurę stojącą na lewo od środka jako tę należącą do Jaemina. Widzi również Taeyonga i chłopaka, którego kojarzy jako Tena.

Światła migotają, czyniąc cały zespół taneczny perfekcyjnie widocznym, a Jeno praktycznie dławi się śliną. Wszyscy mają na sobie cienkie, białe i za duże o przynajmniej trzy rozmiary koszulki oraz czarne rurki, które mogłoby być nawet legginsami i nie robiłoby to różnicy. Każdy z nich prezentuje się dobrze, ale Jaemin wygląda jak nie z tego świata.

Pierwsza piosenka zaczyna grać, a Jeno rozpoznaje ją jako tę, do której wraz z Na tańczył na imprezie i zastanawia się, czy wtedy jego przyjaciel wybrał ją specjalnie.

Chłopak sięga po dłoń swojej mamy, a kobieta przynajmniej jeden raz nie komentuje, tylko ściska ją pokrzepiająco.




Zdrowie psychiczne Jeno powraca w bardzo wolnym tempie. Po zakończeniu się ostatniej piosenki chłopak jedynie siedzi w miejscu przez dobrą minutę, podczas gdy wszyscy inni zbierają się do wyjścia, a wyraz twarzy jego mamy zmienia się z rozbawionego na zmartwiony.

— Pójdę po coś do picia — mówi kobieta. — Poczekaj tu.

Sęk w tym, że Lee wiedział, iż Jaemin był świetnym tancerzem. Nie powinien być zaskoczony. Ale dziś wszystko wydawało się inne od poprzednich razów, to jak zsynchronizowany był ze swoim zespołem, to jak wyróżniał się, nawet gdy obok stał Taeyong, to jak wydawał się być dużo bardziej skupiony.

We Can Be Braver | Nomin [TŁUMACZENIE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz