Rozdział 21 || "Chyba się coś po prostu szykuje na wieczór.."

25 2 0
                                    

 Przyjechaliśmy z Ruby pochodzić po sklepach. Przemierzaliśmy kolejne sklepy, gdy zauważyłem sklep z biżuterią.

- To co skarbie ty wchodzisz tu, a ja tylko zadzwonię do kogoś, okej? - powiedziałem patrząc na kolejny ciuszkowy sklep.

 Pocałowałem ją w czoło i wyciągnąłem telefon, żeby lekko skłamać. Musiałem to zrobić, żeby kupić jej pierścionek zaręczynowy. Tak, chcę się jej oświadczyć. Po co mam zwlekać dalej, skoro bardzo ją kocham i chcę być z nią do końca mojego życia.

- Wiesz co, chyba po prostu pójdę do Starbucks'a, już mam trochę dość ciuchów - westchnęła kiwając głową rozbawiona. Pocałowała mnie i ruszyła do kawiarni. Obejrzała się jeszcze za siebie i posłała mi uśmiech.

Gdy dziewczyna zniknęła, ja poszedłem wybierać pierścionek zaręczynowy. Byłem totalnie zestresowany. To coś nowego dla mnie. Po kilku minutach wybierania tego najlepszego, zapłaciłem i schowałem do bluzy pudełeczko z pierścionkiem i cały czas pilnowałem go. Kosztował mnie fortunę, ale czego nie robi się dla ukochanej.. Poszedłem do Starbucks'a i zauważyłem ją siedzącą samą i popijającą jakiś napój. Przysiadłem się i mruknąłem coś pod nosem.

- Ludzie są jednak bardzo nieprzewidywalni... - zauważyłem i westchnąłem. - Czy idziemy jeszcze gdzieś, czy już masz wszystko? - zapytałem bawiąc się palcami. 

- Na szczęście wszystko - odetchnęła z ulgą. Spojrzała na mnie pytająco. - Coś ty taki zdenerwowany skarbie? - zapytała zmartwiona - Coś się stało? - patrzyła jak bawię się palcami. Podniosła kubek i napiła się kawy. 

- Co? Niee.. Wszystko jest okej. - stwierdziłem oddychając dość głęboko. - Po prostu zdenerwował mnie ten telefon... Ktoś mi powiedział, że wieczorem ma stać się coś niezwykłego.. - powiedziałem prawdę, ale kłamałem o telefonie do mnie. - Chyba się coś po prostu szykuje na wieczór.. - zaśmiałem się i schowałem ręce w kieszeń bluzy, kolejny raz sprawdzając, czy jest tam pudełeczko z pierścionkiem.

Nie może dowiedzieć się, że mam ten pierścionek.. Wtedy byłby kompletny niewypał!
Spokojnie, mam też plan B.

- Ten wyścig będzie tragedią - rzuciła - Coś tak czuję. - rozejrzała się po kafejce, nie widząc niczego interesującego na czym mogłaby zawiesić wzrok choć na chwilę. - Mam złe przeczucia, a one się nie mylą - dodała. Dopiła kawę i posłała mi mały uśmiech.- Mam nadzieję, że można zrobić sobie wolne, ten rok był męczący - zażartowała - Dobra zbierajmy się. - wstała i wyrzuciła kubek. 

- Kochanie nawet tak nie mów... - wstałem za nią. Złapałem ją za rękę i pokierowaliśmy się do wyjścia. - Nic się nie stanie.. Ale masz rację, trzeba się na wszystko przygotować... - powiedziałem jakbym miał się z nią żegnać. - Rok? Męczący? - zaśmiałem się.

Oświadcz się jej później! Pamiętaj, że masz dla niej super niespodziankę.
Taaak? A no w sumie.. Trzeba to ogarnąć.. Racja.

- Bardzo męczący - dodała. Wyszliśmy ze Starbucks'a trzymając się za ręce. - A co jak stanie się coś poważnego? - zapytała z nietęgą miną. Spojrzała na mnie niepewnie. - Niby nie wiemy co się stanie, ale trzeba dmuchać na zimne - rzuciła. Jakaś dziewczyna się nam przyglądała, ale jak zobaczyła, że na nią patrzę to odwróciła się i odeszła.

- Kochanie, rozumiem, że się martwisz... Ale widziałaś jak jeżdżę. Nawet więcej niż raz, czy dwa... Dam sobie radę, tak? - stanąłem naprzeciwko jej patrząc jej w oczy. - Dam radę... - przekonywałem ją. Doszliśmy do mojego auta i wsiedliśmy. Ja od razu szybkim ruchem schowałem do schowka w drzwiach pudełeczko z pierścionkiem. Nie powinna go zauważyć, ale jak zauważy to będzie niewypał.. no niestety.

- Łatwo ci mówić - westchnęła - Nie ty widziałeś jak ktoś bliski umiera na wyścigu. - zapięła pas i skupiła się na widoku za szybą. - Wiem, że dasz radę, ale nie wiem co planują Dragonsi - odparła- Dlatego powinniśmy się przygotować - dodała.

Westchnąłem gardłowo. - Dobrze kochanie. Ale co masz zamiar zrobić? - przełknąłem dyskretnie ślinę i spojrzałem na nią.

 Odpaliłem furę i ruszyłem w stronę bazy. Co prawda miała rację więc powinniśmy jechać ogarnąć teren opuszczonego lotniska, zamiast jechać do bazy.

- Dobra kochanie, jedziemy na lotnisko ogarniemy temat i sprawdzimy, czy nikt tam się nie kreci.. - powiedziałem wciskając gaz. Szybko i zwinnie wymijałem kolejne auta kierując się na opuszczone lotnisko.

===

692 słów

Wynagrodzę to wam jakoś.. Ale na razie musicie poczekać do jutra... No chyba, że uda mi się za kilka godzin coś wrzucić :D

Gangsterska MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz