30. Plotki.

6.2K 340 152
                                    

Robimy maraton  na weekend? Jestem do tego chętna, jeśli będziecie aktywni!

Louis obudził wszystkich domowników zaczynając od Harry'ego, który miał dziś test w szkole, kończąc na Matthew, który nie mógł zostać sam w domu, więc szedł do pracy z Louisem. Chłopiec był kompletnie nieprzytomny, kiedy siedział nad swoim śniadaniem.

Rodzice, jak i rodzeństwo Louisa łatwo, z dużym zaskoczeniem, przyjęło chłopca do swojej ogromnej rodziny. Jay, jak się okazało wciąż trawiła niechęć do Iana, a jeszcze mocniej po tym co zrobił. Czyli nie były to jednak hormony spowodowane ciążą.

- Tata, a kiedy mama wróci? Tesknie.

- Słonko mama wyjechała daleko i nie wiem kiedy wróci - nie potrzebowali teraz rozpaczy dziecka, ale musiał przygotować się na rozmowę, że Ian nie wróci już do życia Mata. Był tylko dzieckiem, więc Louisa nie zdziwiło to pytanie. Ba... Czekał tylko na nie. Wiedział, że chłopiec kocha mamę mimo, że omega traktowała go, jak traktowała. Spędził z nią trzy pierwsze lata swojego życia.

- Cem mame, tata mama nie kocha? - chłopiec myślał, że jego rodziciel zostawił go, bo go nie kochał. Najgorsze, że to mogło być prawdą.

Harry przysłuchiwał się rozmowie z bólem serca.

- Tata nie kocha mamusi skarbie, ale za to bardzo kocha ciebie. Jedz śniadanie, bo musimy za chwilę wyjść i odwieźć Harry'ego do szkoły - wyjaśnił i starał się zmienić temat.

- A Haly to kto to dla mnie? - posłusznie zaczął wcinać swoją kanapkę, spoglądając ciekawy to na alfę, to na omegę.

Louis zacisnął oczy czując, że to dzień ciężkich pytań. Bał się co jeszcze chłopiec wymyśli. Starszy spojrzał na męża szukając pomocy.

- Wiesz bąbelku, jestem mężem twojego tatusia tak? Kocham go całym serduszkiem - pokazał na swoją pierś - Ciebie tak samo mały rozrabiako, możesz mnie nazywać jak chcesz. Przecież jestem Harry, tak? - ukazał swoje dołeczki - Jak ci lepiej bąbelku. Tu chodzi o to co masz tutaj i co tu czujesz - dotknął miejsce, gdzie mały miał swoje serduszko - A nie o nazwy.

- Kocham Harry! - powiedział, prawie kończąc swoją porcję.

Oczy Louisa zabłyszczały, bo chłopiec wyraźnie traktował Harry'ego jako część rodziny.

- A Harry kocha ciebie i twojego tatusia - spojrzał na zegarek - Ale teraz naprawdę musimy się zbierać. Nie mogę się spóźnić.

- Dalej Matt kończymy śniadanie, bo Clifford je zje - żartował sobie, chcąc zachęcić dziecko do jedzenia.

Chłopiec otworzył szeroko oczy i prędko dokończył swoje śniadanie, przez co dorośli mieli ubaw. W końcu udało im się zapakować do auta, szatyn jak za starych czasów odwiózł bruneta do szkoły. Zatrzymał się dość blisko wejścia i uśmiechnął do męża, który mimo wszystko wyglądał na poddenerwowanego.

Pomógł mu wysiąść z samochodu i pocałował omegę mocno w usta, szepcząc że sobie poradzi i ma zadzwonić, gdy wszystko dobiegnie końca, bo inaczej będzie zły.

Harry oczywiście obiecał to i pomachał jeszcze do chłopca, który machał do niego z tylnego siedzenia.

Louis bardzo niechętnie odjechał spod budynku, kiedy tylko Harry zniknął za murami szkoły. Martwił się o swoją rodzinę. Pod pracą zaparkował na swoim stałym miejscu i wszedł do budynku trzymając rączkę dziecka.

- Co się mówi Matt? - upomniał go Louis.

- Dzień dobly - chłopiec mocniej złapał dłoń alfy, niepewnie spoglądając na dwie obce osoby.

Surprises of the futureOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz