36. Domek w górach.

5.2K 285 42
                                    

Louis odetchnął, kiedy w końcu zatrzymał samochód. Mieli za sobą kilku godzinną podróż i zdecydowanie musiał rozprostować nogi oraz coś zjeść.

- Aż tak ci nie dogadza nowy samochód, tatuśku? - Harry uniósł brew i spojrzał na tył, gdzie dzieci spokojnie spały.

Całkiem niedługo miał dostać gorączkę, ale razem z Lou postanowili, że jego rodzice pojadą z nimi aby być z dziećmi w innym domku, trochę oddalonym od ich.

- Jest świetny, dawno nie byłem w tak długiej trasie - przyznał, prostując się.

Okolica była malownicza, rodzice Harry'ego mieli naprawdę dobry gust co do takich rzeczy. Nie dziwił się, że jego mąż lubił tu przyjeżdżać. Ich domek miał dwa piętra, był zrobiony z drewna i cegieł. W tle widzieli różne góry, malownicze widoki, wszędzie było pełno drzew.

- Rozumiem kochanie - nachylił się i połączył czule ich usta, nim wysiadł i przesunął tylne drzwi.

Louis zgasił auto i od razu złapał za bagaże, które przeniósł jak najbliżej drzwi wejściowych. Byli przygotowani na każdą ewentualność, nie wiedzieli, kiedy dokładnie przyjdzie gorączka Harry'ego. Brunet delikatnie palcami zaczął gładzić policzki najmłodszych. Wciąż nie wierzył, że ich dzieci miały już trzy miesiące. Urosły też całkiem sporo i były po prostu rozkoszne.

- Przyjadą wieczorem, dobrze pamiętam? - spytał cicho starszego.

- Dokładnie tak. Mówili, późny wieczór z tego co pamiętam dokładniej - wziął klucze od domku, które omega zostawiła w samochodzie.

Matthew nie chciał się rozbudzić, co wiązało się z tym, że Louis będzie go musiał zanieść do domu. Harry zaś zajął się fotelikami i po chwili miał swoją małą dwójkę w ramionach.

Alfa za dobrze znał synka, wiedział że robi tak bo wie, iż rodzice przeniosą go prosto do łóżeczka. Musiał mu przyznać, że jest sprytny. Szatyn odpiął chłopca i wziął na ręce. Zamknął za sobą drzwi od auta i wcisnął odpowiedni guzik na pilocie, aby je zablokować.

Harry z maluchami był pierwszy w środku, akurat wtedy Owen zaczął marudzić, wyraźnie jego brzuszek był pusty. Za nim powoli dołączała siostra, tylko trochę ciszej.

Louis położył Matthew na kanapie i wrócił po bagaże. Po chwili wszyscy i wszystko było w środku, alfa odetchnął i napił się z butelki, którą przywieźli ze sobą. Harry na fotelu karmił najmłodszych z przymkniętymi powiekami. Jego żołądek sam się odzywał co jakiś czas, alarmując o pustce w środku.

Szatyn postanowił coś dla nich zamówić, później musieli zrobić większe zakupy. Znalazł w internecie miłą restaurację i zamówił jedzenie dla nich oraz dla Matthew. Posiłek będzie u nich za godzinę.

- Czy ty musisz zawsze nam robić zdjęcia? Masz pełną galerię z karmiącym mną - Harry westchnął, wywracając oczami, był wyraźnie mocniej rozdarty przez emocje, przez zbliżającą się gorączkę.

- Nie wywracaj oczami Harold... - upomniał go Louis - będę miał pamiątkę i ty też będziesz miał.

- Znowu mnie karcisz za nic - wydął dolną wargę - Masz ich setki Loueh, setki.

- I są tylko dla mnie tak? No właśnie - wziął od męża Natalie, która już odsunęła się od sutka.

Brunet objął bezpiecznie swojego malucha, Owen często jadł dłużej, jakby chciał szybciej rosnąć. Louis chodził z dziewczynką, aż tej się nie odbiło. Po tym mógł odłożyć ją do turystycznego łóżeczka, które kupili przed wyjazdem.

Pół godziny później cała trójca ponownie spała, a Harry z szerokim uśmiechem pokazywał mężowi domek, zwłaszcza ten piękny i ogromny taras. Alfa trzymał mocno młodszego blisko siebie, cieszył się, że spędzą w końcu trochę czasu razem.

Surprises of the futureOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz