31. Raczej nie chcemy akcji porodowej na sali sądowej.

5.1K 325 50
                                    

2/?

Boże mamy z Olą u mnie dwa ff do opublikowania, plus shota, który też będzie krótszym ff... I chyba jednak po tym ff dodamy Zialla.

Harry pożegnał się z mamą Jay i zamknął drzwi, ostatni raz machając w stronę Matta. Dziś były urodziny Louisa. Omega chciała choć chwilę spędzić sam na sam wraz ze swoim mężem, nim pojadą na rodzinny obiad do ferajny Tomlinson i Styles. Alfa jeszcze się nie obudził i smacznie spał przytulony do poduszki męża. Pogoda była typowo zimowa, wiał wiatr, a temperatura była poniżej zera. Wiele osób liczyło, że jednak spadnie jeszcze śnieg, żeby podbić atmosferę świąt.

Harry naszykował śniadanie w kuchni, nie szczędząc na potrawach. To były urodziny jego męża. Zdążył nawet zrobić mały torcik, dla nich dwóch. Pełny czekoladowy, wiedział jak jego mąż kocha taki. Nawet bliźniaki dawały mu wszystko zrobić, wiedząc jak omedze zależało.

Małe opakowanie leżało też koło jego krzesła. Prezent dla Lou, ale nie mógł zrobić za dużo.

Szatyn w końcu obudził i zmarszczył czoło na brak drugiego ciała koło niego. Z jękiem podniósł się z łóżka i w samych bokserkach zszedł na dół. Już na schodach czuł cudowny zapach jedzenia i kawy.

Uśmiechnął się, kiedy wszedł do kuchni i zobaczył swojego męża w wyśmienitym humorze.

- Jak go tu podnieść bez szkody - mruczał do siebie Harry, patrząc na stojak z ciastem - Musi być idealny, Lou kocha takie ciasta - marszczył nosek, kompletnie nieświadomy obecności swojego alfy. Był za bardzo skupiony łakociem.

Szatyn zagryzł wargę, próbując się powstrzymać od śmiechu. Mimo wszystko stał cicho będąc ciekawym co jego mąż jeszcze zrobi podczas tych przygotowań.

W końcu podniósł za szyjkę stojak. Przez brzuch ciężko mu się trzymało takie rzeczy, ale zawsze znajdował jakiś sposób.

Podszedł do gotowego ze wszystkim stołu i ułożył tort na środku. Był z siebie zadowolony.

- Już mogę zasiąść do królewskiego stołu, po tym jak podziękuję mojej królowej? - zaśmiał się Louis, nie mogąc powstrzymać się od komentarza.

Harry podskoczył, nim zarumieniony spojrzał na swojego męża. Potem jego wzrok spadł na silne i nagie ciało, przez co złapał swoją dolną wargę między zęby.

- Gdzie urodzinowe dzień dobry dla mnie? - spytał alfa unosząc brew.

- Wymagający - podszedł do swojego partnera i ułożył dłonie na jego karku - Wszystkiego najlepszego, mój cudowny alfo z wielkim sercem - musnął jego usta - Wszystkiego, czego tylko zapragniesz - ponownie połączył ich usta.

- Mam już wszystko czego pragnę - ułożył dłonie na bokach bruneta.

Mówił to szczerze, ponieważ naprawdę czuł się szczęśliwy w sytuacji, w której się znajdował. Mając cudownego męża, małego łobuziaka i bliźniaki, które jeszcze siedziały w brzuszku mamusi.

- I chyba jeszcze więcej, ponieważ twoje kolejne marzenie się spełniło - odparł, kiedy się odsunął od męża - Leć się ubrać i dostaniesz prezent - wyszczerzył się.

- A nie mogę dostać od razu? - wydął wargę, pokazując tak duże podobieństwo z Matthew.

- No dobrze - nie mógł się oprzeć i poszedł po małe pudełko, wrócił do Louisa i dał mu je - Jeszcze raz wszystkiego najlepszego.

- Wiesz, że nie musiałeś mi niczego kupować? - mimo wszystko niebieskie oczy błyszczały szczęściem, kiedy rozwiązywał kokardę.

Harry zagryzł dolną wargę, czekając na reakcję męża. Niedawno odwiedził Louise w pracy i dowiedział się, że nosi pod sercem parkę. Chłopca i dziewczynkę, tak jak jego mąż chciał.

Surprises of the futureOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz