Zapraszamy na nowego zialla! Sms, pobocznie larry, narry... Destination
Harry pierwszego lutego obudził się szczęśliwy jak jeszcze nigdy, do jego brzucha spał przytulony Matthew, który widocznie w nocy do nich przyszedł. Jego męża nie było już w łóżku, co dało mu małą myśl. Urodzinowe śniadanie? Byłoby naprawdę miłe.
Uniósł się wyżej na poduszce i zobaczył śpiącego w nogach Clifforda, psiak naprawdę dobrze pasował do ich rodziny. Brunet sięgnął do włosów chłopca i przeczesał je delikatnie, chcąc go spokojnie obudzić. Dzieciaki naciskały na jego pęcherz, a potrzebował chwili żeby wstać z łóżka i przejść do toalety.
- Mm, mama spać. Plose - chłopiec powiedział nieświadomy, zaciskając oczka - Jesce tloske mama.
Serce omegi zabiło mocniej, mimo że wiedział iż to prawdopodobnie przez to, że chłopiec był zaspany. Ciepło rozlało się w jego żołądku.
- Matty możesz spać, ale ja muszę do łazienki kochanie - wyjaśniła omega.
Chłopiec niechętnie się odsunął, a kiedy Harry jakoś wstał, Clifford zajął jego miejsce po to, by dziecko się w niego wtuliło. To było uroczym widokiem, ale czego innego można było się spodziewać. Harry szybko i z wyraźną ulgą skorzystał z łazienki.
Miał już dziewiętnaście lat i za chwilę będzie miał w domu trójkę dzieci co było szalone, ale kochał to. Sprawdził jeszcze chłopca i nie mając serca go budzić, powolnie zszedł na dół, żeby poszukać męża.
- Loueh, gdzie jesteś? - zawołał, ale nie za głośno, robiąc sobie przerwę na środku schodów. Dłońmi się mocno trzymał poręczy. Dziękował bogu, że mąż ją zamontował od razu, kiedy się dowiedział o jego ciąży.
- Kuchnia! - krzyknął znajomy głos, co jeszcze bardziej poszerzyło uśmiech bruneta.
Harry zeszedł jakoś po schodach i łapiąc się za plecy, wszedł do wymienionego pomieszczenia. Uśmiech na jego twarzy zmalał, widząc zapracowanego alfę, siedzącego przed komputerem.
- Cześć kochanie, myślałem że pośpisz jeszcze - szatyn oderwał wzrok od monitora.
- Owen i Natalie uciskali na mój pęcherz - odpowiedział ostrożnie, pierwszy raz nazywając synka tak, jak szatyn chciał.
Uśmiech alfy był bezcenny, wiedział że nie zmienią już zdania, co do imion dzieci.
- Matty jeszcze śpi? - spytał omegę i sięgnął po kubek z kawą.
- Tak z Cliffordem - podszedł do lodówki i zaczął spoglądać na to, co może zrobić na śniadanie.
Może Louis coś planuje na jego urodziny? - rozmyślał.
- Mały zaspany nazwał mnie mamą - dodał - Wiem, że nie był przytomny i nie wiedział do kogo to mówi, ale... Moje serce i tak szybciej zabiło.
- To urocze, mimo wszystko. Cieszę się, że dobrze się czuje w naszej rodzinie, od wczoraj już bardzo oficjalnie - szatyn był naprawdę dumny i szczęśliwy - Może pójdę po Matta? - spytał, widząc krzątającą się omegę.
- To dobry pomysł - zgodził się, starając się mieć dobry humor. Mimo wszystko, pragnął aby Louis pamiętał, przecież nie mógł być pewny, że ten coś przygotował.
Alfa zniknął na chwilę i wrócił z marudnym synkiem oraz Cliffordem przy nodze. Starał się poprawić dziecku humor jednak nadaremne, Matt dalej chciał spać.
- Smyku, zobacz mam twoje lulubione śniadanko - Harry specjalnie powiedział tak słowo, jak wymawiało je szczenię.
- Lulubione? - chłopiec skupił swoją uwagę na omedze, teraz tata był tym, który go obudził i nie chciał się go słuchać.
CZYTASZ
Surprises of the future
FanficPrzecież nigdy nie możesz być pewien, gdzie znajdziesz swojego partnera, a kiedy się pojawi na twojej szyi oznaczenie... Nie zawsze na początku jest też kolorowo, ale po to się ludzie poznają, czyż nie? Harry właśnie niespodziewanie został oznaczon...