32. Zapomniane urodziny.

5.1K 323 129
                                    

Zapraszamy na nowego zialla! Sms, pobocznie larry, narry... Destination

Harry pierwszego lutego obudził się szczęśliwy jak jeszcze nigdy, do jego brzucha spał przytulony Matthew, który widocznie w nocy do nich przyszedł. Jego męża nie było już w łóżku, co dało mu małą myśl. Urodzinowe śniadanie? Byłoby naprawdę miłe.

Uniósł się wyżej na poduszce i zobaczył śpiącego w nogach Clifforda, psiak naprawdę dobrze pasował do ich rodziny. Brunet sięgnął do włosów chłopca i przeczesał je delikatnie, chcąc go spokojnie obudzić. Dzieciaki naciskały na jego pęcherz, a potrzebował chwili żeby wstać z łóżka i przejść do toalety.

- Mm, mama spać. Plose - chłopiec powiedział nieświadomy, zaciskając oczka - Jesce tloske mama.

Serce omegi zabiło mocniej, mimo że wiedział iż to prawdopodobnie przez to, że chłopiec był zaspany. Ciepło rozlało się w jego żołądku.

- Matty możesz spać, ale ja muszę do łazienki kochanie - wyjaśniła omega.

Chłopiec niechętnie się odsunął, a kiedy Harry jakoś wstał, Clifford zajął jego miejsce po to, by dziecko się w niego wtuliło. To było uroczym widokiem, ale czego innego można było się spodziewać. Harry szybko i z wyraźną ulgą skorzystał z łazienki.

Miał już dziewiętnaście lat i za chwilę będzie miał w domu trójkę dzieci  co było szalone, ale kochał to. Sprawdził jeszcze chłopca i nie mając serca go budzić, powolnie zszedł na dół, żeby poszukać męża.

- Loueh, gdzie jesteś? - zawołał, ale nie za głośno, robiąc sobie przerwę na środku schodów. Dłońmi się mocno trzymał poręczy. Dziękował bogu, że mąż ją zamontował od razu, kiedy się dowiedział o jego ciąży.

- Kuchnia! - krzyknął znajomy głos, co jeszcze bardziej poszerzyło uśmiech bruneta.

Harry zeszedł jakoś po schodach i łapiąc się za plecy, wszedł do wymienionego pomieszczenia. Uśmiech na jego twarzy zmalał, widząc zapracowanego alfę, siedzącego przed komputerem.

- Cześć kochanie, myślałem że pośpisz jeszcze - szatyn oderwał wzrok od monitora.

- Owen i Natalie uciskali na mój pęcherz - odpowiedział ostrożnie,  pierwszy raz nazywając synka tak, jak szatyn chciał.

Uśmiech alfy był bezcenny, wiedział że nie zmienią już zdania, co do imion dzieci.

- Matty jeszcze śpi? - spytał omegę i sięgnął po kubek z kawą.

- Tak z Cliffordem - podszedł do lodówki i zaczął spoglądać na to, co może zrobić na śniadanie.

Może Louis coś planuje na jego urodziny? - rozmyślał.

- Mały zaspany nazwał mnie mamą - dodał - Wiem, że nie był przytomny i nie wiedział do kogo to mówi, ale... Moje serce i tak szybciej zabiło.

- To urocze, mimo wszystko. Cieszę się, że dobrze się czuje w naszej rodzinie, od wczoraj już bardzo oficjalnie - szatyn był naprawdę dumny i szczęśliwy - Może pójdę po Matta? - spytał, widząc krzątającą się omegę.

- To dobry pomysł - zgodził się, starając się mieć dobry humor. Mimo wszystko, pragnął aby Louis pamiętał, przecież nie mógł być pewny, że ten coś przygotował.

Alfa zniknął na chwilę i wrócił z marudnym synkiem oraz Cliffordem przy nodze. Starał się poprawić dziecku humor jednak nadaremne, Matt dalej chciał spać.

- Smyku, zobacz mam twoje lulubione śniadanko - Harry specjalnie powiedział tak słowo, jak wymawiało je szczenię.

- Lulubione? - chłopiec skupił swoją uwagę na omedze, teraz tata był tym, który go obudził i nie chciał się go słuchać.

Surprises of the futureOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz