Zrobiło się już ciemno, a oni wciąż ratowali Stacy. Postanowiliśmy, że wynajmiemy dwa pokoje w hotelu. W jednym spała Eliza, Julie i Susie, a w drugim ja i Joey.
Gdy tylko weszliśmy do pokoju, rzuciłem się na łóżko. Joey poszedł wziąć kąpiel, a następnie oglądał telewizję. Nasz pokój wyglądał tak, że salon, korytarz i sypialnie to jeden wielki pokój. Tylko łazienka była oddzielona.
-Nie idziesz spać? - zapytałem wygodniej się kładąc.
-Nie mogę... - powiedział cicho. - Ciągle o niej myślę.
-Mhm. - mruknąłem i zasnąłem.
Obudził mnie jakiś huk. Poderwałem się z łóżka i zobaczyłem Joego (nwm jak to się odmienia), który rzucił nożem w ścianę... ścianę nade mną. Spojrzałem na niego pytająco.
-Spróbuj się tylko odezwać. - warknął.
Postanowiłem, że będę cicho. Wstałem z łóżka i wziąłem prysznic. Jakoś się ogarnąłem, a następnie poszedłem do pokoju dziewczyn. Zapukałem delikatnie. Drzwi otworzyła mi Julie. Jej oczy były zaczerwienione. Od razu się do mnie przytuliła. Odwzajemniłem uścisk i pogłaskałem ją po głowie. Chciałem porozmawiać z Elizą, więc gdy dziewczyna się odsunęła, poszedłem od razu do niej. Siedziała na łóżku.
-Pani Elizo? - zapytałem i usiadłem obok niej.
-Tak? - zapytała patrząc w pustke.
-Pamięta pani numer swojego telefonu? W sensie do domu.
-Tak. - mówiła obojętnym głosem gdy nagle się obudziła. - Nie mów, że chcesz tam zadzwonić.
-Martwią się.
Wytłumaczyłem jej coś i przekonałem żeby dała mi ten numer. Od razu poszedłem do swojego pokoju. Wykręciwszy numer, zadzwoniłem. Ktoś odebrał za drugim razem.
-Halo?
Cisza.
-Michael to ty? Jeśli tak to zapukaj o ścianę.
Po chwili usłyszałem dwa ciche puknięcia, więc opowiedziałem mu całą historię, a następnie złożoną obietnice. Nic nie odpowiedział, więc się rozłączyłem.
Pov. Stacy
Zrobiło mi się niedobrze. Otworzyłam powoli oczu i zauważyłam stojących nade mną lekarzy.-Udało się! - krzyknęła pielęgniarka.
Miesiąc już minął? Czy ja nadal żyje?
-Jak się pani czuje?
-Ja... słyszy mnie pan? - ledwo wypowiedziałam te słowa.
-Tak. - zaśmiał się lekko. - Więc jak się pani czuje?
Dziwnie miły...
-Źle. - moja świadomość zaczęła powoli wracać. - Co się stało?
Zaczął wszystko opowiadać.
-Potem po incydencie z pani mamą, serce przestało pracować.
Z mamą? Z mamą!
-Co jest z moją mamą? - chciałam wstać z łóżka ale syknęłam z bólu.
-Wszystko jest z nią dobrze.
-A... ile ja spałam?
-Kilkanaście godzin. - odpowiedział po chwili myślenia.
-Ale... miesiąc. - zaczęłam się gubić.
-Tak miała pani spać miesiąc ale sprawy się skomplikowały. No i jest tu pani. - wyraźnie się skrzywił. - Ale skąd pani to wie to nie mam pojęcia.
-Tez nie mam. - mruknęłam. - Która jest godzina?
-Czwarta w nocy. Musi pani teraz odpoczywać. Niech pani zaśnie i się zrelaksuje.
Poczułam, że odpływam i zasypiam.Obudziłam się w swojej sali. Nie otworzyłam oczu tylko słuchałam. Czułam, że ktoś trzyma rękę na mojej dłoni. Po głosie zrozumiałam, że mama gada z Frankiem.
-To nie rozmowa na teraz Frank.-Ale niech pani zrozumie. - słyszałam, że chodził po sali w kółko. - Nie możemy jej tego zabronić.
-Jestem jej matką do jasnej cholery! - podniosła głos. - Nie pozwolę żeby znów coś jej się stało.
Powoli otworzyłam oczy. Mama od razu mnie przytuliła, a Frank usiadł na skraju łóżka.
-Jak się czujesz skarbie? - zapytała mama.
-Dobrze. - odpowiedziałam i lekko się uśmiechnęłam. - A... czego nie możecie mi zabronić?
Spojrzeli speszeni po sobie. Frank westchnął.
-No bo... - zaczął. - Niech twoja mama ci powie. Ja... musze coś załatwić.
Wyszedł z sali. Spojrzała na mnie zmartwiona.
-No wiesz... - też nie wiedziała jak to powiedzieć. - Bo... ty i Michael... on cię prawie zabił skarbie i...
-Chcesz zabronić mi spotykać się z Michaelem? - przerwałam jej podniesionym głosem.
-To nie tak... - speszyła się. - Widzisz co on ci zrobił... nie chce znowu przeżywać tego samego.
-Ale ja go kocham, mamo! - usiadłam na łóżku nie zważając na ogromny ból.
-On cie skrzywdził! - podniosła lekko głos.
-Ale nie chciał.
-A przepraszam! - wkurzyła się wraz ze mną. - Chciał zabić twojego kolege!
-Był zazdrosny! - krzyknęłam.
-Posłuchaj mnie teraz! - wstała. - Nie chce żebyś miała takie samo życie jak ja! Nie chce żeby twój mąż się nad tobą znęcał!
-Ale Michael nie jest taki sam jak ojciec!
-Twój ojciec też kiedyś taki był! - syknęła.- A później wiesz co się działo! Nie pozwolę na to żeby twoje dziecko wychowało się w takiej rodzinie.
-Aha?! - krzyknęłam i powoli wstałam. - Ale ja kurwa musiałam tak?!
-Nic nie rozumiesz! Kochałam twojego ojca! - również zaczęła krzyczeć. - Nie chciałam żeby cie krzywdził!
-No właśnie kurwa widziałam! Jakimś cudem miałaś wtedy dużo rzeczy na głowie tak?!
-Bałam się go tak samo jak ty!
-Ale ty mogłaś go powstrzymać! - do oczu naleciały nam łzy.
-Nie mogłam nie rozumiesz tego?!
-Właśnie, że kurwa nie! Kiedy urosłam to cie broniłam! - zacisnęłam dłonie w pięści.
-Nie musiałaś! - również to zrobiła. - Poradziłabym sobie bez ciebie!
-Ale ja na ciebie liczyłam! - krzyknęłam, a moja mama była w szoku. - Każdej nocy, czekałam z nadzieją, że ty przyjdziesz i mi pomożesz, że mnie uratujesz! Ale tego nie zrobiłaś! Ty byłaś jedyną osobą, na którą mogłam liczyć! Ale ty wolałaś spokojnie leżeć w swoim łóżku i słuchać moich krzyków błagających o pomoc...
Podeszłam do niej.
-Nie pomogłaś mi jak byłam mała... - powiedziałam przez zęby. - Więc i teraz mi nie pomożesz.
Mama stała z otwartą buzią, a po jej twarzy ciekły łzy. Nie wiedziała co powiedzieć.
-Michael to osoba, która mnie uratuje, zrozumie i... kocha. - odsunęłam się, po czym usiadłam na łóżku. - Wyjdź stąd. Nie chce cie widzieć.
Kobieta chwilę postała i wyszła. Położyłam się na łóżku, po czym się rozpłakałam. Leżałam na boku, tyłem do drzwi. Wycierałam łzy i próbowałam się uspokoić, ale nie mogłam. To wszystko co działo się w moim dzieciństwie... wróciło do mnie wraz z oprawcą, który czyha gdzieś za rogiem i czeka na odpowiedni moment, żeby wszystko powtórzyć. Ale ta osoba nie wie jednej rzeczy, otóż teraz jestem silniejsza i mam przyjaciół, którzy mi pomogą.
CZYTASZ
Dead by Halloween
Historia CortaZnana i przerażająca gra wypuszcza morderców na światło dzienne. W Haddonfield umiera masa ludzi, jednak jedna osoba przeżyła. WOLNO PISANE