I co teraz chcesz zrobić? <> Ja? Nic.

175 13 2
                                    

Gdy zauważyłam co się stało od razu upuściłam nóż, a usta zakryłam dłońmi. Susie miała przecięte gardło. Poczułam, że robi mi się słabo. Joey wziął dziewczynę na ręce i wybiegł z domu. Nogi się pode mną ugięły przez co upadłam na ziemie. Frank podszedł do mnie i pomógł wstać. Do oczu naleciały mi łzy. Cz... czy ja ją zabiłam? Chłopak zaprowadził mnie na kanapę do salonu. Zaczęłam płakać. 

-Nic jej nie będzie. - powiedział pewnie trzymając mnie za rękę. - Cięcie było zbyt płytkie.

-Ja nie chciałam. - ledwo z siebie wydusiłam. - To moja wina!

Wstałam i pobiegłam do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz, po czym skuliłam się na łóżku. Nie chciałam jej tego robić! Miałam dziwny odruch. Nagle poczułam dziwną ciecz na dłoni. Zapomniałam, że mnie dźgnęła w ramię, ale teraz mnie to nie obchodzi. Zrobiłam krzywdę człowiekowi. Mogłam ją zabić... podcięłam jej gardło. 

Usłyszałam pukanie do drzwi, jednak nikt się nie odzywał. Pewnie Michael przyszedł.

-Nie chce z nikim gadać! - krzyknęłam drżącym głosem. 

To była prawda, nie chciałam teraz rozmawiać. Jedyne czego teraz chciałam to przytulić się do Myersa. Usłyszałam kroki.

-Stacy otwórz. - usłyszałam głos Anny. - Podobno Susie cię dźgnęła. Musimy to opatrzyć.

-Dajcie mi spokój! 

-Skarbie... wiemy, że nie chciałaś tego zrobić. - odpowiedziała troskliwym głosem. - Otwórz drzwi to porozmawiamy.

-Nie chce rozmawiać. 

-To nie będziemy. Tylko prosze cię otwórz te drzwi, bo Michael zaraz je wyważy. - zaśmiała się lekko.

Podeszłam do drzwi. Gdy je otworzyłam od razu wróciłam do swojej poprzedniej pozycji, czyli usiadłam skulona na łóżku. Weszli do pokoju. Poczułam jak mężczyzna bierze mnie na ręce i sadza na swoich kolanach. Miałam wrażenie, że jestem małym dzieckiem. Od razu się w niego wtuliłam.

~Czemu to zrobiłaś?

-Mieliśmy nie rozmawiać. - ledwo z siebie wydusiłam.

-Michael nie mów jej nic. - ostrzegła Anna. 

W odpowiedzi mocniej mnie przytulił. Spędziliśmy w takiej pozycji kilka minut. W tym czasie Huntress opatrzyła mi ranę.

-Przepraszam. - wyszeptałam kiedy już się uspokoiłam.

~Nie masz za co. To ona zaczęła.

-Wiem, że masz mi to za złe. 

~Nie mam.

Pogłaskał mnie po plecach. Zauważyłam, że ostatnio Michael ciągle chodzi bez maski. Cieszyłam się z tego powodu, ale nie wiedziałam czemu tak nagle to zmienił. 

Pocałował mnie w polik, po czym lekko mnie odsunął. Opuściłam wzrok. Złapał mnie za brodę i zmusił żebym spojrzała mu w oczy. 

-Ja naprawdę nie chciałam. - powiedziałam półgłosem.

~Wiem...

Nagle usłyszeliśmy kroki. Do pokoju wszedł Joey.

-Nic jej nie jest. - oświadczył, po czym przyjrzał się nam. - Już nie przeszkadzam.

Wyszedł. Poczułam ulgę, że nic jej nie jest. Gdybym ją zabiła to nie wybaczyłabym sobie. Ona ma jeszcze całe życie przed sobą. 

~Jestem z ciebie dumny.

To mnie zamurowało. Otworzyłam lekko usta. Czy... co?

~Zrobiłaś komuś krzywdę. Może kiedyś będziesz nam pomagała zabijać.

Gdy to powiedział wstałam jak oparzona i odsunęłam się.

-Nie mów tak! - podniosłam głos. 

~Spokojnie, nie denerwuj się.

Również wstał i powoli do mnie podchodził. 

-Nigdy więcej tak nie mów. - ostrzegłam go.

Nie odpowiedział. Podszedł do mnie, po czym złapał za rękę. Zeszliśmy na dół. Gdy weszliśmy do salonu zauważyłam mamę...

-Co ty tu robisz? - spytałam siadając koło niej.

-Przyszłam do ciebie córciu. - powiedziała troskliwym głosem. - Słyszałam co się stało.

Spojrzałam na jej ręce. Jej długi ciemno zielony sweter wchodził jej na dłonie. Nigdy nie lubiła takiego czegoś. Rękawy musiały kończyć się przed nadgarstkiem. Zmarszczyłam brwi. Coś mi tu nie gra. Szybko złapałam jej rękę i podwinęłam materiał. Ujrzałam mnóstwo siniaków. Kobieta od razu ją wyrwała i zakryła. Spojrzałam jej w oczy.

-Mamo... - powiedziałam poważnym tonem. - Gdzie jest ojciec?

-Nie wiem. - odpowiedziała cicho. 

-Wiesz. - wstałam. - Michael! 

Mężczyzna był w tym czasie w kuchni. Po chwili do nas przyszedł. Złapałam go za rękę. Poczułam, że do oczu naleciały mi łzy.

-Gdzie jest ojciec?

-Nie wiem... - powtórzyła.

-Mamo. - warknęłam. - Pamiętaj, że nie przestanę cię przed nim bronić, więc powiedz gdzie jest!

-W moim domu.

Spojrzałam na Michaela, a po chwili zaczęłam iść wraz z nim do wyjścia. Idąc do samochodu zawołałam Franka i Evana. Po krótkiej kłótni, wygrałam i to ja kierowałam. Jechałam dość szybko, bo byłam wściekła. 

-Więc twój ojciec pobił panią Elizę? - zapytał Evan.

-Tak. - warknęłam. 

Po tym pytaniu zapadła cisza, która towarzyszyła nam przez resztę drogi. Gdy się zatrzymałam od razu wybiegliśmy z auta. Weszliśmy do domu. Usłyszałam telewizor. Skierowałam się w tamtą stronę. Ojciec stał obok kanapy i patrzył się na nas.

-Oo przyszłaś. - zaśmiał się. - I co teraz chcesz zrobić?

-Ja? - uśmiechnęłam się. - Nic. Macie wolną rękę chłopcy.

Podeszli do mężczyzny i powalili go na ziemię. Gdy usłyszałam jego krzyki, wyszłam z domu. Pomimo, że nienawidzę tego człowieka to i tak nie mogę tego słuchać. Usiadłam na schodkach, po czym zakryłam uszy dłońmi. Niech to się już skończy.

Dead by HalloweenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz