Rozdział 15: Miłe gesty
Nakonieczny zatrzymał się na parkingu pod kamienicą Jurka i spojrzał na pasażera oceniająco, tak jakby bił się z myślami, czy jeszcze coś powiedzieć, czy już sobie odpuścić. Jurek postanowił podjąć tę decyzję za niego i przerwał kontakt wzrokowy, odpinając pas. Czuł się nie na miejscu i, żeby być szczerym, było mu głupio – wiedział, że zjebał sprawę, a cały ten dzień pokazał, jaki był niestabilny.
Cisza między nimi była gęsta niczym stygnąca czekolada, ale nie było w niej za grosz słodyczy; jedynie to dziwne napięcie i niezręczność.
Krótkie spojrzenie, cisza, odwrócony wzrok, cisza.
Jurek chwycił za klamkę i uchylił drzwi. Do jego płuc wdarło się świeże, mroźne powietrze. Przerzucił już jedną nogę przez drzwi, a wtedy usłyszał za sobą ciche westchnięcie i całe jego ciało się spięło. Odetchnął, po czym ogarnął wzrokiem znajome osiedle, a kiedy wychylił głowę zza bezpiecznego dachu na nos spadła mu kropla deszczu, otrzeźwiając go.
Chwila ta jakby nabrała tempa, myśli wróciły na swój tor, a wokół zrobiło się głośniej; jakaś kobieta, idąca pośpiesznie chodnikiem, wykrzykiwała gniewne słowa do telefonu, zza czyjegoś okna, po drugiej stronie ulicy, wybijał się głęboki, przeszywający dźwięk basów, a tuż przy drzwiach do jego klatki pałętał się biały, pobrudzony kot. To w nim Jurek ulokował spojrzenie, zerkając na niego jak na intruza, wroga jakiegoś, który gotów był wszystkich przechytrzyć i wkraść się do jego domu.
Zasiedział się, nie mogąc oderwać spojrzenia od pchlarza, który pomiaukiwał bezradnie i kulał na jedną łapę. Łukasz, zdziwiony tym bezruchem i roztargnieniem Jerzego, przesunął wzrok i również dostrzegł ranne zwierzę.
– Masz jakiś uraz do kotów? – zapytał z wolna, nie rozumiejąc tej przeciągającej się chwili.
Jurek westchnął, po czym zaszczycił go ostrym spojrzeniem.
– Lubię koty – warknął, mając dość tego, że Łukasz posądza go o wszystko, co najgorsze. Mężczyzna uniósł brwi.
– Więc w czym problem?
– Coś z nim nie tak – mruknął, nie mogąc odciągnąć spojrzenia od brudnego, wilgotnego futerka i pyszczka, którego mina przywoływała na myśl ból i bezradność.
Jerzy westchnął, po czym, nie chcąc nadwyrężać cierpliwości Łukasza, postanowił zmierzyć się z kotem, który, widząc go, nie odsunął się ani o krok od drzwi.
Jurek podszedł do pchlarza wolno, nie chcąc go wystraszyć. Był przekonany, że kot, tak czy inaczej, po prostu ucieknie, wystraszy się i zwieje za pobliskie krzaki, ale ten, niczym strażnik, w bezruchu trwał przy drzwiach do jego domu.
– No już, uciekaj – warknął na niego, chcąc zmusić kota by wstał, ale ten tylko ulokował w Jurku nierozumne spojrzenie i miauknął bezsilnie. – A sio! No zmykaj, bo zamknę cię w piwnicy – straszył zwierzę, przykucając przy nim.
Kot nawet nie drgnął.
Jerzy usłyszał za sobą trzask zamykanych drzwi i westchnął. Łukasz naprawdę mógłby sobie odpuścić i pojechać, ale nie, to nie byłoby w jego stylu, w końcu musiał do niego podejść i spojrzeć na wszystko swoim szefowskim okiem.
– Chyba twoje groźby nie robią na nim wrażenia – mruknął, przystając przy Jerzym i kocie, który spojrzał na niego, po czym jeszcze raz miauknął.
– I dobrze. Nie mam piwnicy – sarknął Jurek, wyciągając dłoń do zwierzaka, który od razu wtulił łepek w ciepłe ciało. Jurek pogładził delikatnie miękkie futerko, a Łukasz patrzył na niego oceniająco.
CZYTASZ
Zostań o poranku | bxb |
RomanceJerzy nie spodziewał się, że w wieku trzydziestu siedmiu lat jego życie zmieni się o sto osiemdziesiąt stopni, a jednak tak się stało. Nie był w stanie tego przewidzieć, ani tym bardziej temu zapobiec. Nie potrafił uchronić się przed skutkami własne...