Rozdział 16: Niemile widziany

2K 184 116
                                    

– Nie wiedziałem, że masz brata. – Łukasz odezwał się w chwili, kiedy parkował pod biurem. Na placu znajdowało się już kilka samochodów, w tym Leon Jurka, a przy wejściu stało kilkoro pracowników, którzy kończyli palić porannego papierosa.

Jurek spojrzał na mężczyznę z roztargnieniem, unosząc wysoko brwi. Wyłączył się podczas jazdy i był przekonany, że Łukasz nie zainicjuje już rozmowy, ale jak widać Nakonieczny nie mógł się obejść bez krótkiej pogawędki.

– Żeby mieć bratanka trzeba mieć brata – nakreślił swój tok myślenia, a policzki Jerzego przybrały odrobinę intensywniejszy kolor.

Zaklął w myślach, mrożąc Łukasza złowieszczym wzrokiem. Chciał żeby mężczyzna poczuł ciężar tego spojrzenia, żeby zrobiło mu się głupio albo przynajmniej nieswojo, ale Łukasz oczywiście siedział rozluźniony, spoglądając na niego z ciekawością.

– Przyszywany – warknął krótko, chwytając za klamkę.

Łukasz uśmiechnął się pod nosem, a potem pokręcił głową, gasząc samochód.

– Rozumiem – odparł w chwili, kiedy obaj wysiedli z auta. Jerzy zacisnął dłonie w kieszeniach płaszcza i postarał się uspokoić w myślach.

– Czyżby? – zapytał ostrym tonem.

– A co, uważasz, że to przekracza moje zdolności intelektualne? – rzucił zaczepnie, wsadzając dłonie do kieszeni czarnej, skórzanej kurtki. Jurek ogarnął wzrokiem całą jego sylwetkę.

– Tak – stwierdził poważnie, przyśpieszając kroku. Łukasz znowu pokręcił głową, ale na szczęście nie zrównał się z nim, tylko został w tyle.

– Znowu będziesz ode mnie uciekał? – A kiedy został w tyle wystarczająco daleko, niemalże krzyknął zwracając uwagę stojących przy wejściu pracowników. Ci spojrzeli na nich z ciekawością, a Jurek wyłapał ich nieprzychylne spojrzenia. Przyśpieszył jeszcze bardziej, zasypując Łukasza kwiecistą wiązanką w myślach, bo przecież ten padalec musiał zrobić scenę specjalnie dla niego.

– Nie uciekam tylko oddalam się pośpiesznie, nie chcąc znosić twojego paskudnego towarzystwa ani chwili dłużej – rzucił przez ramię. Łukasz parsknął rozbawiony.

Szkoda tylko, że rozbawieni nie byli stojący wokół ludzie. Większość patrzyła na Jurka z chłodem, paląc pośpiesznie swoje papierosy, a kiedy ten przy nich przechodził, usłyszał – a i to tylko przypadkiem, bo jego słuch był nienaganny – jak któreś z nich rzuciło pod nosem ciche „skurwiel".

Jego ciało skamieniało a zęby zacisnęły się, kiedy przeszedł przez drzwi, zostawiając ich wszystkich za sobą. Czym szybciej zdjął płaszcz i odwiesił go do szatni, czując się nagle wyjątkowo paskudnie.

Paskudnie, bo nieczęsto słyszał, by ktoś obsypywał go obelgami i to jeszcze za jego plecami. Paskudnie, bo nie czuł się sprawiedliwie oceniony – ci ludzie nawet go nie znali, ale najwyraźniej bardzo łatwo było im sypać „skurwielami" na prawo i lewo. Przede wszystkim jednak był zły. Powinien się postawić, odwrócić w tamtym momencie i jasno dać do zrozumienia, że nie będzie tolerował takiego zachowania, ale wtedy nawet nie przeszło mu to przez myśl.

Uciekł. Nie przed Łukaszem, nawet nie wiedział przed kim, ale uciekł, czując jak fala negatywnych emocji zalewa go od środka.

Ze złością podszedł do ekspresu, mając nadzieję, że chociaż porządna kawa mu pomoże, ale oczywiście na ten sam pomysł musiały wpaść trzy inne osoby, wiec nie pozostawało mu nic innego, jak ustawić się za nimi. Nie sama kolejka była najgorsza, a fakt, że kiedy tylko przystanął za gawędzącymi pracownikami, rozmowa od razu ucichła.

Zostań o poranku | bxb |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz