Rozdział 27: Trzy prawdopodobne teorie

2.9K 200 146
                                    

Łukasz uścisnął Jurka mocniej, sprowadzając go na ziemię. Wszystko to, co do tej pory działo się w jego głowie, zostało na chwilę przerwane przez ten jeden bodziec. Znak, że ich wspólny moment nie mógł trwać wiecznie.

Jurek to rozumiał. Z zażenowaniem rozluźnił uścisk, pozwalając Łukaszowi wysunąć dłoń. Policzki odrobinę mu poróżowiały, gdy doszło do niego z jakim uporem go chwytał, niemalże jak tonący chwytał się brzytwy.

Mimo to puścił. Będzie musiał to udźwignąć nie zważając na okoliczności. Łukasz mógł być, a mogło go nie być, Jurek się nie łudził. Być może tylko się bał. Wciąż się bał jego reakcji. Tego czy zostanie, czy odejdzie, czy teraz stanie mu się obojętny? Być może Jurek nie będzie już dłużej dla niego ciekawy? Nie będzie stanowił żadnego wyzwania, które Łukasz przecież lubił. A może będzie na odwrót, stanie się jeszcze ciekawszy w sposób w jaki wcześniej mężczyzna nie zwracał na niego uwagi...?

– Wiem... Masz pracę – powiedział, zerkając w górę na Łukasza, który powoli się podniósł.

Nakonieczny skinął głową, ale jego ruchy były niepewne. Tak jakby się wahał, czy mógł zostawić Jurka samego.

– Całe mnóstwo pracy – odpowiedział, próbując się uśmiechnąć. Nie wyszło mu to. Jego brwi zmarszczyły się, a mięśnie twarzy napięły, całkowicie niwelując uśmiech.

– Rozumiem. – Jurek odpowiedział cicho.

Śledził uważnie każdy ruch mężczyzny, a widząc jego wahanie, postarał się o równie blady uśmiech.

– Łukasz, naprawdę. Rozumiem, że masz mnóstwo na głowie. Idź, rób swoje – powiedział, łapiąc głębszy oddech. – Ja będę robił swoje – dodał, ściągając z siebie koc. Podszedł do mężczyzny i podał mu go. Starał się wyglądać przekonująco i może nawet by tak wyglądał, gdyby nie był tak przerażająco blady, a jego dłonie nie trzęsłyby się, gdy przekazywał mu koc.

– Jeżeli chciałbyś wrócić do domu... – Łukasz zaczął, zaciskając palce na miękkim materiale.

– Nie chcę – przerwał mu.

Zapadła między nimi cisza. Jurek poczuł, że zaczyna się kurczyć pod uważnym spojrzeniem. Niewiedza na temat, co mężczyzna o nim myślał, sprawiała, że było mu niedobrze. Nie potrafił jednak przełamać strachu, by go zapytać.

Łukasz skinął głową, cofając się. Niezręczność między nimi z każdą sekundą stawała się coraz bardziej nie do wytrzymania, Jurek nie dziwił się więc, kiedy mężczyzna odwrócił się i skierował do drzwi.

– Czekaj! – Odezwał się szybciej niż zdążył pomyśleć. Jego policzki spąsowiały, kiedy Łukasz odwrócił się, wbijając w niego czekoladowe spojrzenie. – Może... moglibyśmy się spotkać... wieczorem – wykrztusił.

– Na randkę? – Łukasz uśmiechnął się szerzej, złośliwie, tak jak miał w zwyczaju, przyprawiając tym samym Jerzego o szybsze bicie serca i niesamowite gorąco, które buchnęło mu w twarz.

Patrząc na niego Łukasz pomyślał, że nigdy go takiego nie widział. Zawstydzonego, zdezorientowanego i niepewnego. Wyglądał tak, jakby Łukasz mógł go złamać jednym słowem i słowo „randka" zdecydowanie doprowadziło go na skraj, bo Jurek ledwo co mógł złapać oddech. Najpewniej wolałby się udusić niż faktycznie przyznać, że mieliby mieć randkę.

– A chciałbyś? – wykrztusił w końcu.

– Chciałbym. – Łukasz odpowiedział w najprostszy możliwy sposób, dając mu jednoznaczną odpowiedź. Serce Jurka w jednej chwili zaczęło bić zdecydowanie szybciej, a oddech stał się płytszy. – Ale jeżeli to za wcześnie, to randkę zastąpmy kolacją, hmm? – zaproponował, a w jego głosie Jurek wyczuł nutę wesołości. Przytaknął mu z wolna walcząc z rumieńcami. Zdawał sobie sprawę, że w tym przypadku kolacja i randka to synonimy.

Zostań o poranku | bxb |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz