Rozdział 30: Zbliżenia cz. I
Przed dziewiętnastą starł pod swoją kamienicą, naciągając szalik mocniej na twarz. Miękki materiał skutecznie chronił szyję i brodę przed chłodem, jednak nos i policzki były pozbawione tego udogodnienia, przez co mocno go szczypały. Jerzy bowiem wcześniej wybrał się na długi spacer, więc zdążył już przemarznąć na kość. Rozgrzewał teraz skostniałe dłonie pocierając jedną o drugą i rozglądał się czujnie po parkingach, chcąc wypatrzeć Łukasza. Niestety, spodziewał się, że ten przyjedzie o czasie, a nie przed czasem, więc czekało go jeszcze kilka minut na chłodzie.
Może nawet dobrze. Było coś kojącego w świeżym powietrzu, które mroziło mu oddech i w czerni nocy rozświetlanej pobliskimi latarniami. Jerzy czuł się w miarę spokojny, gdy stał tak i obserwował pojedynczych ludzi, którzy go mijali. Oni nic od niego nie wymagali, nie oceniali... Większość nawet go nie znała, tak samo jak i on ich nie znał, mimo że część z nich była jego sąsiadami od dawna. Zastanawiał się, jak wielu z nich przeżywała podobne kryzysy. Jak wielu zawaliło się życie, w którymś momencie, a oni musieli je z powrotem pozbierać.
Jerzy czuł, że właśnie to robił. Zbierał co mógł i starał się z tego złożyć spójną całość. Koncentrował się na pozytywach, na ludziach, którzy są dla niego, a on mógł być dla nich, nie na tych, którzy chcieli wbić mu nóż w plecy i tylko pogłębić ranę.
Tylko ta Małgosia nie dawała mu spokoju...
Niestety w biurze nie miał kiedy, ani jak z nią porozmawiać. Wiedział jednak, że bardzo chciał, bo zależało mu na przyjaźni kobiety. Zależało mu by budować, a nie niszczyć tak jak to czynił całe życie. Podczas spaceru właśnie o tym myślał. Starał się przewartościować. Myślał sporo o matce i o tym, że najpewniej spędziła sama święta. Nie czuł żalu. Gniewu też nie. Uczucia względem niej zdominowała obojętność. Zrobiła to, co zrobiła, skrzywdziła go, mógł to już przyznać, ale nie zamierzał jej za to piętnować. Tak jak i utrzymywać z nią kontaktu.
Chciał przeżyć resztę życia na własnych zasadach, które tworzył patrząc na otaczających go ludzi. Nie wytrzymałby dalszej izolacji od bliskich ani ich ciągłego odsuwania. Nie chciał zabierać sobie szans tylko dlatego, że gdyby ktoś się zbliżył za bardzo, odkryłby tę część niego, która miała zostać nieodkryta...
Teraz i tak było to nieaktualne. Jerzy był odsłonięty z każdej strony. Już nie tylko Łukasz wiedział. Za niedługo każdy, kto go otaczał będzie zdawał sobie sprawę, kim był. Co gorsza, wciąż w pamięci będą mieli to, jak Jerzy zachowywał się w przeszłości. Wezmą go za hipokrytę albo nie wiadomo za kogo jeszcze.
Przejmował się tym, ale nie aż tak, jak mu się wydawało, że będzie się przejmował. Śledząc wzrokiem mijające go samochody, zastanawiał się, kto i co zauważył. Kto i co rozpowiedział...? Kiedy plotki zaczną mieszać się z prawdą i do jakiej rangi to urośnie?
Wzdychając, przesunął zmarzniętą dłonią po policzku. Miał suche ręce, które sprawiały mu dyskomfort. Przydałby mu się teraz jakiś krem, jednak nie chciał się po niego wracać i zmuszać Łukasza, by na niego czekał. Zerknął na telefon. Nie miał żadnych wiadomości, a do dziewiętnastej brakowało dwóch minut.
Przystanął z nogi na nogi, ponownie uczepiając się szalika, by go poprawić i tym razem ściągnąć z ust, żeby nie osiadała na nim wydychana para. Palce wczepił w miękki materiał, czując jak jego powysychane knykcie zaczepiają o włókna materiału. W końcu jednak zostawił szalik w spokoju i odwrócił się, stwierdzając, że chce zobaczyć, jak wyglądają jego okna przyozdobione światełkami i z zadowoleniem stwierdził, że ma najładniej ustrojone ramy na osiedlu. Szkoda, że u Janka nic się nie świeciło, ale Jerzy doceniał, że chłopak chociaż nie marnował prądu i nie narażał go na ewentualny pożar.
![](https://img.wattpad.com/cover/169829264-288-k261580.jpg)
CZYTASZ
Zostań o poranku | bxb |
RomanceJerzy nie spodziewał się, że w wieku trzydziestu siedmiu lat jego życie zmieni się o sto osiemdziesiąt stopni, a jednak tak się stało. Nie był w stanie tego przewidzieć, ani tym bardziej temu zapobiec. Nie potrafił uchronić się przed skutkami własne...