Rozdział 21: Na terenie wroga
Kolejne dni były niczym sinusoida. Raz było dobrze, wyśmienicie wręcz, jak wtedy w mikołajki, by zaraz kompletnie się odmienić. Dlatego kiedy Jurek wstawał, nie nastawiał się szczególnie dobrze, ani źle. Zastanawiał się tylko, czy będzie to kolejny przyjemny dzień, czy może ten drugi – pełen napięcia, nerwów, kąśliwych słów czy chłodnych spojrzeń... Myślał też o ostatnich wydarzeniach, o tym jak niby ma rozwiązać się sytuacja z Dębą i kiedy przyjdzie im się spotkać ponownie; w końcu zima przyszła do nich niespodziewanie.
W nadziei oglądał prognozy pogody, które zapowiadały, że niedługo miało zrobić się cieplej, a śnieg miał się roztopić, ale obawy nie mijały, zwłaszcza kiedy patrzył za okno na grubą warstwę białego puchu.
Z jednej strony martwił się, że do wyścigów już nie dojdzie, z drugiej obawiał się samego spotkania z Dębskim, a także jego siostrą.
Najgorsze jednak było to, że nie miał żadnych informacji.
Oczywiście Jurek nie stresował się tylko tym. Aktualnie stresował się całkiem czymś innym. Stał właśnie przed lustrem, przyglądając się odbiciu i zastanawiał się, w co on się, do cholery, wpakował. Za kilka minut bowiem miał wychodzić, a właściwie wyjeżdżać i to do tego w nieznane.
Nie miał najlepszego wyobrażenia o tym obcym miasteczku, odległym o ponad sto kilometrów, z którego pochodził Słowiński. Oczami wyobraźni już widział pola i miedze, krzywe chodniki, małe, stare chatki, stodoły...
Westchnął ciężko. Chyba po prostu szukał dziury w całym i nastawił się – wbrew swoim staraniom – negatywnie. Wszystko było dzisiaj na nie, wszystko go drażniło, a to miasteczko to już w ogóle, nie mówiąc już nic o Marcin, którego miał spotkać i Łukaszu, który mu to zgotował.
Przygładził ręką zmierzwione włosy, po czym spojrzał na swoją torbę. Spakował tylko najpotrzebniejsze rzeczy: coś do spania, szczoteczkę, maszynkę do golenia, swój krem, perfumy, dwa zegarki – jeszcze nie mógł się zdecydować, który założy – ładowarki, szkicownik z ołówkami, dwie marynarki, sweter, spodnie w kant i dżinsowe – w zależności, którą marynarkę wybierze...
Chwycił za torbę z cichym westchnięciem. Ta okazała się cięższa niż zakładał, ale przecież i tak miał ją tylko wrzucić do samochodu. Po kilku minutach już był w bentleyu. Włączył GPS-a i odpalił samochód, gotowy do drogi. Za oknem prószył biały puch, a niektóre drzewka już były ustrojone światełkami.
Sceneria za oknami była piękna, ale nie zdołała zmienić złego samopoczucia Jerzego, który był już zły nawet na samego siebie. Po co były mu te nerwy? Dlaczego nie mógł się wyluzować? Do wieczora jeszcze mnóstwo godzin, a on miał chodzić cały dzień zestresowany? To było głupie. Przecież to tylko zwykłe spotkanie!
Może nie takie zwykłe, ale i tak...
Powinien się wyluzować. Na szczęście im dłużej jechał tym bardziej się relaksował – prowadzenie jak nic innego poprawiało mu nastrój, a że nie jechał szybko, to mógł się nacieszyć tym uczuciem odrobinę dłużej.
W końcu nadszedł czas, kiedy dojechał pod swój hotel. Serce zabiło mu odrobinę szybciej, gdy wysiadał, a brzuch ścisnął się jeszcze bardziej, ale mimo tego szybko pokonał dzielący go od parkingu do recepcji dystans. Tam przywitała go młoda kobieta, z którą porozmawiał przez chwilę, po czym poszedł do swojego pokoju.
Ten okazał się schludny i elegancko urządzony. Na środku stało duże, dwuosobowe łóżko, naprzeciwko kominek elektryczny, pod jedną ze ścian płaski telewizor i dwa fotele, a po drugiej stronie ściana była przeszklona. Dzięki temu Jurek miał świetny widok na otoczenie – na bulwar pokryty warstwą śniegu i na Wisłę, po której przepływały dość grube warstwy lodu.
CZYTASZ
Zostań o poranku | bxb |
RomanceJerzy nie spodziewał się, że w wieku trzydziestu siedmiu lat jego życie zmieni się o sto osiemdziesiąt stopni, a jednak tak się stało. Nie był w stanie tego przewidzieć, ani tym bardziej temu zapobiec. Nie potrafił uchronić się przed skutkami własne...