Rozdział 36: Odnaleziony spokój

3.1K 181 406
                                    

Nie przejmując się, że zbliżała się noc zabrał się za sprzątanie. Zaczął od salonu, z którego zebrał wszystkie niepotrzebne rzeczy, zapakował je w worki i odłożył na klatkę, żeby na sam koniec wynieść je do mieszkania na dole lub na śmietnik. Wyrzucał wszystkie rzeczy, których nie używał od lat, a które tylko zabierały mu miejsce. Rośliny, te z żółtymi liśćmi i ze zwiędłymi łodyżkami, również musiały trafić do kosza, ale te które dało się odratować zostawił. Pracował w pocie czoła czując, że drżały mu mięśnie od wysiłku, a pot perlił się na skórze, gdy przesuwał meble i wycierał za nimi kłęby kurzu. Cholera, nie robił tego od lat a brud ukryty za fasadami porządku był odrażający.

Przestał dopiero po kilku godzinach, gdy pustka w żołądku i wysiłek sprawiły, że miał zawroty głowy. W lodówce miał tylko światło. Jego catering przestał przychodzić, kiedy on przestał go opłacać, co było fair, więc przez ostatnie dni Jurek nie dość, że schudł, to jeszcze nie miał prawie w ogóle siły jedząc raz bądź dwa razy na dzień jakieś gotowe żarcie ze sklepu.

Teraz kiedy godzina była późna, a on zmęczony jak nigdy, zostało mu zamówić coś, co doda mu jeszcze siły, by skończyć, co zaczął. Wybierając dla siebie łososia szybko z niego zrezygnował, kiedy zobaczył stan konta. Patrzył na nie pustym wzrokiem próbując przypomnieć sobie jakim cudem zniknęło z niego tyle pieniędzy.

Oczywiście po tym jak kupił bentleya jego oszczędności bardzo zeszczuplały, ale teraz...? Cholera, wydał dobre tysiące na pobyty w klubach i na alkohol.

Zamówił jakąś tanią chińszczyznę.

Zniechęciło go to, ale nie na tyle, by się poddać. Jak się postara, to szybko odzyska pieniądze, które stracił. Musiał tylko skończyć z piciem, bo to rujnowało nie tylko jego kartę, ale i zdrowie.

To był czas próby i Jurek wierzył, że da sobie radę. Skupi się na budowaniu, nie niszczeniu i bez żadnej pomocy, miał na myśli terapię czy leczenie, uda mu się. Bo cholera, może i był słaby, może upadł tak nisko jak jeszcze nigdy, ale jeszcze nigdy też nie był taki pewien, co musiał zrobić, aby jego życie nie okazało się zmarnowane.

Dopiero kiedy jadł swoją chińszczyznę zorientował się jaki był wygłodzony, a gdzieś w połowie porcji uświadomił sobie, że jego żołądek musiał się skurczyć, nie był bowiem w stanie pomieścić całości. To jednak nie miało znaczenia, bo Jerzy z nową werwą kontynuował zadanie. Sprzątał to, co było mu drogie. Nie zamierzał sprzedawać kamienicy. Nie, to znowu byłaby ucieczka. Zamiast tego zadba o nią, odnowi i będzie starał się utrzymać ją w jak najlepszym stanie. Tak samo jak i siebie.

Ranek zastał go, gdy wcierał pot w bawełnianą szmatkę i patrzył na wysprzątane mieszkanie z dumą. Czuł się silny, jego brzuch był pełny po dojedzeniu zamówionego jedzenia, a ciało, mimo że nadwyrężone, czuło się dobrze z wysiłkiem. Jurek wziął prysznic kojąc je ciepłą wodą, po czym ubrał się schludnie – nie robił tego od dawna – czerpiąc przyjemność ze swoich kolorowych, markowych swetrów i skórzanych pasków, które sprawiały, że wyglądał dobrze.

Chudszy o kilka kilo i z sińcami pod oczami wciąż mógł wyglądać dobrze. Tego się trzymał.

Wyszedł z domu, kiedy pierwsze promienie słońca przebijając się przez zasłonkę padły mu na twarz. Na początek udał się na małe śniadanie, gdzie jakaś starsza pani uśmiechnęła się do niego, co wziął za dobry znak, a potem... Potem wybrał się na Mokotów.

Starał się nie myśleć zbyt wiele, bo to mogłoby przynieść mu niepotrzebny stres i strach. Pierwszy raz od tygodni wspomniał ojca, przypominając sobie święta, gdy oglądali wspólne zdjęcia i rozmawiali jakby byli sobie bliżsi. Uśmiechnął się nostalgicznie uświadamiając sobie, jak szybko odrzucił to, co Stanisław był gotów dać mu po latach niezręczności i uprzedzeń.

Zostań o poranku | bxb |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz