Rozdział 2: Inny scenariusz

3.2K 232 124
                                    

Jerzy był w szoku.

Raz – przez tę całą intrygę, którą uknuł jego ojciec, dwa – przez słowa Łukasza, który czerpał wyjątkową satysfakcję z obecnej sytuacji i trzy – przez własną głupotę.

Po jaką cholerę to podpisał? Dlaczego ojciec nic mu nie powiedział i wymusił to na nim? Jak w ogóle do tego doszło?

Miał mętlik w głowie i czuł się zdradzony.

Po raz kolejny tego dnia miał wrażenie, jakby ktoś przywalił mu prosto w twarz. Słowa Łukasza na pewno były takim ciosem, ale jeszcze mocniejszym było zachowanie ojca.

– Panie Marcinie, mogę pana zapewnić, że do końca tygodnia wszystko będzie załatwione.

– Nie ma pośpiechu. Sami wiemy, jak trudno jest wszystko zorganizować i podomykać swoje sprawy. I proszę, skoro mamy razem pracować, przejdźmy na ty, na pewno nam wszystkim będzie wygodniej – odparł Słowiński, ale Jurek nie słuchał dokładnie.

Patrzył na Łukasza wzrokiem, który mógłby zabić, ale uzyskał tym tylko odwrotny skutek. Nakonieczny uśmiechnął się lekko i zerknął na niego z wyższością, tak jak klawisz patrzył na więźnia zamkniętego za kratami, który i tak nie mógł mu nic zrobić. Bo może Jurek za kratami nie był, ale ręce i tak miał związane. Tak samo, jak i usta. Nawet kiedy chciał coś powiedzieć, jakoś się odgryźć, po prostu nie był w stanie.

Łukasz odwrócił się zadowolony i podszedł z powrotem do stołu.

– Biuro będzie czekać. W razie jakiś problemów prosimy o kontakt – mruknął, sięgając po teczkę. Stanisław przytaknął.

– Jeszcze raz dziękuję.

– Przyjemność po naszej stronie – odparł Nakonieczny, zerkając pytająco na Marcina. Ten skinął mu głową. – W takim razie, jeżeli wszystko stało się jasne, będziemy się zbierać. Wiem, że powinniśmy omówić jeszcze szczegóły, ale przez to przesunięcie jesteśmy spóźnieni na kolejne spotkanie. Proponuję spotkać się w czwartek, by wtedy na spokojnie wszystko omówić.

– Oczywiście.

– W takim razie do zobaczenia – pożegnał się Łukasz razem z Marcinem.

– Do zobaczenia – odpowiedział ojciec Jerzego, patrząc jak mężczyźni wychodzą. Jurek stosownie to przemilczał.

Kiedy drzwi się za nimi zamknęły, wbił świdrujące spojrzenie w ojca. Ręce mu drżały z gniewu, dlatego zacisnął je w pięści. Stanisław nawet na niego nie patrzył, sprawdzając coś w telefonie, tak jakby nie miał zamiaru mu tego wyjaśnić.

Zagotowało się w nim.

Z wyrazem twarzy godnym samego diabła, podszedł do fotela, w którym siedział Stanisław i uderzył dłońmi w blat.

– Co to ma, do kurwy nędzy, znaczyć?! – krzyknął, a ojciec w końcu podniósł na niego znudzony wzrok.

– Nie krzycz, to nie przedszkole – mruknął, w dalszym ciągu nie będąc zainteresowanym synem.

– Co to było?! – powtórzył już ciszej, chociaż i tak nic, co by powiedział, nie byłoby słychać przez drzwi.

– Nie będę z tobą rozmawiać, dopóki się nie uspokoisz – oznajmił Stanisław, na co z Jerzego zeszło całe powietrze. Uderzył jeszcze raz w stół, potem okrążył kilka razy pokój, aż w końcu, nie mogąc już wytrzymać, usiadł w fotelu naprzeciwko ojca.

– Czy ja dobrze rozumiem? Sprzedałeś się?

– Sprzedałem siebie, ciebie i, upraszczając, całą naszą firmę, tak – powiedział spokojnie, unosząc błękitne oczy. Były niczym kryształy wyrzeźbione z lodu, tak jasne, że czasami wydawały się prawie białe. Jerzy poczuł na karku dreszcze.

Zostań o poranku | bxb |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz