Jurek nakierował mętne spojrzenie na twarz mężczyzny, który znajdował się znacznie bliżej niż kiedykolwiek powinien; widział jego długie, ale proste, ciemne rzęsy, szkliste, granatowe oczy, które potrafiły złapać Jurkowe spojrzenie w sidła niczym wnyki, widział krótkie, szorstkie włoski na policzkach i każdą jedną głębszą zmarszczkę mimiczną. Widział to wszystko i był przerażony.
Przerażała go bladość wąskich ust i dotyk silnych, męskich palców, które schwyciły go za włosy, nie pozwalając mu odwrócić głowy.
– Puść mnie, grzecznie cię proszę – syknął, starając się grać bardziej pewnego siebie, niż był w rzeczywistości.
– Wolałbym żebyś prosił niegrzecznie – odpowiedział mu ze swoim zwyczajowym uśmieszkiem. Jurek wzdrygnął się na ten niski, wibrujący głos, po czym odsunął się gwałtownie. To było uwłaszczające! Na dodatek obrzydliwe, chore i zdecydowanie zbyt śmiałe, jak na ich zwyczajowe utarczki. Dęba nie wydawał się tym przejmować, zaśmiał się otwarcie, a jego palce bez żadnego oporu i siły opadły razem z całą ręką na łóżko. Na jego wargach wykwitł szeroki uśmiech, a Jurek w końcu zsunął się z materaca i stanął pewnie na nogach.
– Niedoczekanie. Dostałem, co chciałem, a teraz wychodzę – warknął, poprawiając wymięte ubranie. Było mu strasznie gorąco w grubym swetrze i od alkoholu... i poniekąd od słów mężczyzny.
– A gdzie moja zapłata? – zakpił prześmiewczo Dęba, rozkładając się na łóżku wygodnie.
– Nie mam przy sobie gotówki.
– Mówiłem, że nie chcę twoich pieniędzy – mruknął z wolna, lustrując sobie dokładnie stojącego przed nim mężczyznę.
– A czego chcesz? – warknął, cofając się o krok. Dęba oblizał wargi, po czym podciągnął się wyżej. Półleżał teraz, z plecami wspartymi o framugę; jedną nogę miał wyciągniętą prosto, a drugą zgiętą w kolanie.
– Cóż... Co powiesz na przysługę za przysługę? – zaczął, nie odrywając od Jurka przeszywającego spojrzenia. Przez ciało Gosa po raz kolejny przemknęły dreszcze niepokoju.
– Jaka znowu przysługa? – warknął. Nogi same poniosły go o kolejny krok w tył.
– Sam nie wiem... Na razie nie przychodzi mi nic konkretnego do głowy – mruknął, podnosząc się z łóżka. Jurek wbił w niego ostrzegawcze spojrzenie, ale ten nic sobie z tego nie zrobił. Kontynuował swoją małą wędrówkę, aż przystanął tuż przed klatką piersiową Gosa. – Ale być może przyjdzie czas, że będę w potrzebie, a wtedy... Wtedy nie zapomnę się do ciebie zgłosić – szepnął mu tuż przy uchu.
Jurek przełknął głośno ślinę.
– No i... wciąż liczę na tę naszą kawę, wiesz? – dodał, odsuwając się z wyraźnym uśmiechem.
– Tyle? – warknął, a serce biło mu w piersi szaleńczo.
– Liczyłeś na coś więcej...? – wyszczerzył się prowokująco, postępując krok do przodu. Jurek w tym samym momencie niemalże odskoczył pod samą ścianę ciasnego mieszkanka. – To chyba znaczy „nie" – zakpił, kiwając w rozbawieniu głową.
– Nawet nie chyba – warknął, a jako że nim zachwiało, przytrzymał się jedną ręką ściany.
To wszystko to było jakieś szaleństwo! Zarówno to, czego się dowiedział oraz świadomość w jak beznadziejnej pozycji się znalazł... Przez głowę przeszła mu nawet myśl, że być może Dęba nie będzie chciał go wypuścić?
Boże, w co on się wpakował?
Czując, że zaczyna wpadać w lekką panikę, spojrzał na mężczyznę. Wcześniej wolał unikać tego burzowego wzroku, ale teraz doszedł do wniosku, że będzie to jedyny sposób, aby odkryć jego zamiary. Zlustrował więc dokładnie rozluźnioną twarz, zastanawiając się czy ten mężczyzna faktycznie mógłby zrobić cokolwiek wbrew niemu, a kiedy to zrobił, trochę się uspokoił.
CZYTASZ
Zostań o poranku | bxb |
RomanceJerzy nie spodziewał się, że w wieku trzydziestu siedmiu lat jego życie zmieni się o sto osiemdziesiąt stopni, a jednak tak się stało. Nie był w stanie tego przewidzieć, ani tym bardziej temu zapobiec. Nie potrafił uchronić się przed skutkami własne...