I

7.1K 531 444
                                    

*Bakugou*

Dni mijały szybko, poza czasem spędzonym w szkole. Każde spojrzenie na tego nerda z zieloną czupryną powodowało, że moja nienawiść w stosunku do niego jedynie narastała.

Dlaczego nie mogę od niego uciec? To nie fair! Dlaczego jesteśmy skazani na podążanie tą samą ścieżką życiową? Wolałbym, abyśmy się niegdy nie poznali. Nienawidzę go. Nienawidzę, nienawidzę, nienawidzę! Niech zdycha! Niech...!

- Widzę, że ktoś zajmuje się ciekawszymi sprawami niż lekcja - oberwało mi się dziennikiem po głowie. Spojrzałem w górę na zmęczoną - aczkolwiek wkurwioną - twarz profesora Aizawy. Zacisnąłem zęby i wbiłem wzrok w swoją ławkę - Może pan Katsuki powtórzy, o czym mówiliśmy? - to nie było pytanie.

Wiedziałem, że mi się oberwie i to nie koniecznie fizycznie. Nie miałem najmniejszej ochoty marnować swojego cennego czasu, by odbywać jakąś idiotyczną karę. W tym czasie można by było się przecież przespać, coś zjeść lub poćwiczyć...

- & € } ¶ | € © / €... - szepnął ktoś niewyraźnie. Kompletnie nie dało się rozszyfrować, co ta osoba powiedziała. Przynajmniej wiedziałem, kto to zrobił. Był to ktoś, kto zawsze chce pomóc innym. Ktoś, kto ma chorą obsesję na punkcie nauki. Ktoś, kto jest skończonym idiotą...

- Izuku, chciałbyś coś powiedzieć? - zwrócił się do niego nauczyciel.

Jak można próbować podpowiadać komuś, kto siedzi za tobą, podczas gdy nauczyciel stoi o krok dalej? Zawsze myślałem, że Deku jest choć trochę inteligenty. Tego, to nawet ja bym się nie spodziewał.

- U-uh... - zestresował się.

- Skoro tak się lubicie, to z pewnością nie będzie wam przeszkadzać, gdy oboje zostaniecie po lekcjach, by posprzątać salę.

- Szlak by cię ty zielona kurwo...

- Chciałbyś coś dodać Katsuki?

- Nie proszę pana - syknąłem i wbiłem wzrok w ławkę.

Przez tego nerda jestem zmuszony swój wolny czas przeznaczyć na jakieś sprzątanie. Nie mam najmniejszego zamiaru tego robić. Już prędzej wysadzę tą budę, niż wezmę do ręki miotłę!

*time skip*

- Boże, jak nisko upadłem... - westchnąłem, wrzucając do wiadra kolejną gumę spod biurka.

- Razem skończymy to szybciej Kacchan - uśmiechnął się zielonooki.

- Morda tam! - uciszyłem go, co na szczęście poskutkowało.

Mieliśmy ogarnięte mniej więcej pół klasy. Niestety wszystko szło nam niesamowicie mozolnie. Każda sekunda zdawała się ciągnąć w nieskończoność. Ile my tu już siedzimy?

Spojrzałem na zegar ścienny.

Minęło dziesięć minut.

Kurwa, nie wyrobię...

- Hej, ty! - krzyknąłem - Muszę spadać. Dokończysz robotę - powiedziałem zdecydowanie. Zarzuciłem torbę na ramię i elegancko trzasnąłem drzwiami. To by było na tyle.

*Deku*

Nie wierzę, że Kacchan zostawił mnie tu samego z tym wszystkim. Może powinienem to gdzieś zgłosić? Nie... Nie chcę, żeby miał przeze mnie większe kłopoty. I tak już ma wystarczająco dużo na głowie. Lepiej, żeby się nie przemęczał...

Zaraz...

Też mam dużo na głowie!

Czemu pozwoliłem mu wyjść? A zresztą... Teraz to już nieważne. Gorzej, że sam muszę to wszystko wyczyścić na błysk. Mam nadzieję, że wszyscy jutro docenią moje starania!

- Panie Aizawa? - dało się słyszeć znajomy głos, a następnie skrzypnięcie drzwi. Ktoś wszedł do klasy. Uniosłem głowę, co niestety spowodowało bolesnym spotkaniem z ławką - Deku? Co ty robisz? - zaśmiał się Kiminari.

- Sprzątam - rozmasowałem obolałe miejsce - A ty?

- Szukałem jakiegoś nauczyciela, ale wszyscy gdzieś nagle poznikali - podrapał się po karku - Mineta zarzygał łazienkę i tak trochę szukałem pomocy...

- Może mają jakieś zebranie?

- Wątpię - pokręcił głową.

- No cóż, niestety nie mogę ci z tym pomóc. Mam sporo ławek do wyczyszczenia - westchnąłem, z powrotem zabierając się do roboty.

- A Bakugou czasem nie miał ci pomóc?

- Miał, ale wyszedł. W sumie nieważne, dam sobie sam z tym radę - odpowiedziałem, próbując go spławić. Chciałem to skończyć jak najszybciej, by mieć potem więcej czasu na ćwiczenia.

- Może ci pomogę? - zaproponował.

- Ty? Pomożesz? - nie dowierzałem.

- No, a co. Może moja moc ułatwi wszystko? Strzelę prądem i wszystkie gumy pospadają.

- Ale ty wiesz, że ani guma, ani drewno nie przewodzą jakoś specjalnie energii elektrycznej? - spytałem, zmęczony jego głupotą.

- Ale spróbować można - zachichotał, a ja przełknąłem ślinę.

- Kiminari, nie rób nic gł...

- Lepiej się odsuń Deku - rozkazał, a ja jak najszybciej pobiegłem do wyjścia i stanąłem obok chłopaka. Wiedziałem, że to się nie skończy dobrze, ale co niby miałem zrobić? Mogłem się jedynie ewakuować - UWAGA NAPIĘCIE DZIEWIĘĆ TYSIĘCY...

- Kiminari, co ty robisz? - usłyszeliśmy za sobą znajomy, męski głos. Nie musiałem się wcale obracać, by wiedzieć, kto to był. Profesor Aizawa w porę wymazał moc blondyna, zanim zrobił krzywdę sali lekcyjnej.

- OOO! WSZĘDZIE PANA SZUKAŁEM! - próbował załagodzić sytuację.

- Więc znalazłeś. Jeżeli tak bardzo chcesz pomóc koledze, to dokończysz za niego sprzątanie. Izuku, możesz iść do domu.

Odetchnąłem z ulgą. Co prawda było mi szkoda Denkiego, ale naprawdę się już zmęczyłem.

Podziękowałem grzecznie i czym prędzej wyszedłem z budynku, kierując się w stronę akademika.

𝚃𝚎𝚗 𝚓𝚎𝚍𝚎𝚗 𝚙𝚘𝚌𝚊ł𝚞𝚗𝚎𝚔 [𝙱𝚊𝚔𝚞𝚍𝚎𝚔𝚞]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz