*Bakugou*
Wszedłem do akademika. Skierowałem się w stronę schodów, by dotrzeć do swojego pokoju. Gdzieś w połowie drogi wpadłem na kogoś. Lekko odrzuciło mnie do tyłu, ale druga osoba oberwała mocniej. I w sumie to się nawet cieszę, bo tą osobą był mieszaniec. Chłopak wylądował na podłodze i nawet jakimś cudem udało mu się jebnąć o ścianę.
— PATRZ JAK LEZIESZ! — wydarłem się, co ten postanowił całkowicie zignorować. No kurwa nie wierzę, po prostu wstał i poszedł w swoją stronę. Nawet nic nie powiedział! Mięczak...
Byłem już wystarczająco znerwicowany dzisiejszym dniem, więc wpadłem do swojego pokoju jak burza. Chciałem wskoczyć na łóżko, ale coś mi w tym przeszkodziło, a mianowicie tajemnicze pudełko, leżące na środku materaca.
Zaciekawiony wziąłem je w rączki i zacząłem uważnie oglądać z każdej strony, zanim je otworzę. W końcu może ktoś to podpisał lub w najgorszym wypadku, w środku mogłaby znajdować się bomba.
...
Na wszelki wypadek przyłożyłem ucho do pokrywki.
No cóż, to na pewno nie bomba zegarowa. No, ewentualnie mogłaby być jakaś nie odmierzająca czasu, tylko taka, która aktywuje się natychmiast po otwarciu podarunku.
Postanowiłem zaryzykować. A co, ewentualnie wysadzę akademik w powietrze.
Jednak w środku nie znajdowało się nic podejrzanego. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. W pudełku leżały równo poukładane czekoladki. Nie ukrywam, że dosyć mocno się zdziwiłem. Może to nie mój pokój? Nie, to niemożliwe. Najprawdopodobniej ktoś się pomylił i przypadkowo podrzucił je mi. No cóż, gorzej dla niego, bo ja nie zamierzam zostawić tych biednych słodyczy na pastwę losu.
Rzuciłem jedną z nich do góry tak, by w drodze powrotnej wpadła mi do ust, co na szczęście się udało. Rozgryzłem słodycz. W środku był trochę gorzki i pachniał dosyć charakterystyczne. No pięknie - czekoladki z alkoholem... Przynajmniej dzięki czyjejś głupocie, będę mógł się odprężyć.
*Midoriya*
Nie wiem dokładnie, która była godzina, ale najpewniej po północy, bo zdążyłem już na spokojnie zasnąć, gdy nagle obudziło mnie dosyć głośne walenie w drzwi mojego pokoju.
— DEKU! MOGĘ WEJŚĆ?! — usłyszałem głos Uraraki.
Przetarłem zaspane oczy, a następnie ruszyłem do drzwi, by je otworzyć. Dziewczyna wpadła jak burza, od razu łapiąc mnie za ramiona.
— Co się stało? — zapytałem, powoli się rozbudzając.
— Chodzi o Katsukiego. Coś mu się stało, jakby miał jakiś atak gniewu... Niszczy wszystko dookoła i ciągle krzyczy twoje imię! — wyjaśniła dosyć głośno.
— Trzeba zawołać kogoś z nauczycie... — zacząłem myśleć trzeźwiej.
— Nie! — przerwała mi — Będą z tego tylko kłopoty!
— Więc co proponujesz?
— Powinieneś tam iść i z nim porozmawiać — powiedziała pewnie.
— Zwariowałaś?! Jeżeli faktycznie jest w takim stanie, jak mówisz, to w życiu do niego nie pójdę! Jeszcze mnie zabije! On mnie nienawidzi! — spanikowałem.
— Uspokój się Dekukun! — położyła dłonie na moich policzkach i dosyć mocno przycisnęła tak, że z moich ust zrobił się rybi dziubek — Masz tam iść w tej chwili! — bez uprzedzenia wypchnęła mnie na korytarz. No to mam przechlapane. Ona mi tego nie odpuści.
CZYTASZ
𝚃𝚎𝚗 𝚓𝚎𝚍𝚎𝚗 𝚙𝚘𝚌𝚊ł𝚞𝚗𝚎𝚔 [𝙱𝚊𝚔𝚞𝚍𝚎𝚔𝚞]
FanfictionKacchan i Deku - przyjaciele z dzieciństwa. Odmienne charaktery, jeden cel. Czy jedna głupia zabawa może zmienić ich całe życie? Czy Izuku uda się rozwiązać zagadkę i pomóc Katsukiemu?