VIII

4.7K 426 786
                                    

*Deku*

Otworzyłem oczy i przeciągnąłem się na łóżku. Ale to nie było moje łóżko. I to nie był mój pokój!

Rozejrzałem się orientacyjnie i doznałem szoku. Dlaczego znajdowałem się w pokoju Katsukiego?!

Chciałem się podnieść i szybko stąd wybiec, ale usłyszałem czyjeś kroki. Czym prędzej wróciłem do pozycji z przed chwili i zamknąłem oczy. Postanowiłem udawać śpiącego, co wydawało się być w tej chwili najlepszym rozwiązaniem.

*Kacchan*

Izuku dalej spał. Czy na serio przyjebałem nim o blat aż tak mocno?

Podszedłem do niego i przykryłem go kocykiem, na co lekko się wzdrygnął. Spał prawie jak zabity. Do mojej głowy zaczęły przychodzić różne dziwne pomysły. Co jak co, ale taka okazja raczej się nie powtórzy. Mógłbym teraz obciąć mu te zielone kudły, pomazać go po twarzy niezmazywalnym markerem... Mógłbym nawet bez najmniejszego trudu go zamordować...

Mógłbym zrobić też coś zupełnie przeciwnego, skoro i tak mnie nie widzi ani nie słyszy...

Delikatnie przewróciłem go na plecy, a jego zeszyt odłożyłem na biurko. Ostrożnie wszedłem na łóżko i usiadłem okrakiem na chłopaku. Jego twarz zdawała się wyrażać grymas niezadowolenia. Czy to możliwe, że czuł przez sen moje ruchy?

Odgarnąłem mu włosy z czoła. Wyglądał tak niewinnie... Denerwowało mnie to. Taki bezbronny... Mogę go rozciąć i rozkoszować się widokiem tryskającej krwi, ale to pobrudziłoby mi pokój.

Oparłem obie ręce obok jego głowy, tym samym przybliżając się. W skupieniu przyglądałem się jego twarzy. Piegi były żałosne. Najchętniej wziąłbym żyletkę lub nożyk do papieru i je wszystkie powycinał. Te durne kropki wyglądały na jego policzkach tak cholernie uroczo.

Usta Izuku były spierzchnięte. Skoro i tak tego nie poczuje, postanowiłem ich dotknąć. Przyłożyłem kciuk do jego dolnej wargi i przejechałem po niej. Te usta zdecydowanie potrzebowały nawilżenia... A on i tak mnie nie widzi...

Oblizałem kciuk, którym przed chwilą go dotykałem i ponownie przyłożyłem do jego wargi. Wykonałem kilka kolistych ruchów, lecz nawet to nic dało. Dalej były suche. Wiedziałem, co może to zmienić, ale... Nie mogę przecież tego zrobić... To by było chore, chociaż... On... On i tak się tego nie dowie... Będę wiedział o tym tylko ja, więc wszystko będzie w porządku, prawda...?

Nachyliłem się jeszcze bardziej i powoli zbliżałem się do niego. Jedna sekunda to jeden centymetr bliżej... Jeszcze nigdy tego nie robiłem, ale to nie może być przecież takie trudne, nie? Chcę mu tylko zwilżyć usta... To nic złego...

Byłem tak blisko, że powietrze, które wydychałem, odbijało się od jego skóry i uderzało w moją twarz.

— Nie zabijaj mnie! — pisnął i odepchnął mnie od siebie za czoło, następnie wyskoczył spode mnie i cofnął się na koniec materaca. Ja również odskoczyłem na drugi koniec.

— TY NIE SPAŁEŚ?! — wrzasnąłem, czując jak moja twarz przybiera odcień dojrzałego pomidora.

— Nie zabijaj mnie! — powtórzył. Zakrył się dłońmi i dygotał.

— Nie chciałem cię zabić! — odpowiedziałem pół krzykiem — Nie tym razem... — dodałem już ciszej i spuściłem wzrok.

Chłopak dotknął swoich ust, a następnie je oblizał. Znów poczułem te dziwne łaskotki, ale tym razem w podbrzuszu. Tym razem wiedziałem, co się stanie, jeśli tak dalej pójdzie...

𝚃𝚎𝚗 𝚓𝚎𝚍𝚎𝚗 𝚙𝚘𝚌𝚊ł𝚞𝚗𝚎𝚔 [𝙱𝚊𝚔𝚞𝚍𝚎𝚔𝚞]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz