XV

4.3K 366 583
                                    

*Kacchan*

Poniedziałek. Godzina 18:00 miała być godziną naszego spotkania. Zostało dziesięć minut. Czekałem niecierpliwie w swoim pokoju.

A co, jeśli znowu mnie wystawi? Co, jeśli nie przyjdzie i to się skończy jak w piątek? Jestem gotowy wyznać mu, co czuję... Niech tylko przyjdzie... Błagam...

Pięć minut do osiemnastej...

Izuku, proszę...

Dwie minuty...

Błagam!

Minuta...

Usłyszałem pukanie do drzwi.

Zeskoczyłem z łóżka. Znaczy bardziej, to z niego spadłem, gdyż zahaczyłem stopą o narzutę, która pociągnęła mnie do tyłu.

Gdy udało mi się wyplątać, udało mi się również zaliczyć ponowne spotkanie z podłogą. A to wszystko za sprawą pieprzonego dywaniku.

Cóż, myślę, że Midoriya musiał nieźle zastanawiać się, co to za dziwne łubudu, przekleństwa i jęki bólu wydobywają się z mojego pokoju.

W końcu dopadłem klamkę i otworzyłem drzwi na oścież. Przede mną stał Deku. Mój Deku. Znaczy nie mój. Oczywiście jeszcze.

Chłopak gdy tylko mnie zobaczył, zawstydzony spuścił głowę. Natychmiast chwyciłem jego dłoń i wciągnąłem go do środka. Splotłem nasze palce razem.

— Kacchan, udało mi się zdobyć taśmę, na której najprawdopodobniej nagrał się sprawca i... — cały czas unikał mojego wzroku.

— Wiesz dobrze, że nie o tym chcę rozmawiać... — mruknąłem.

— Oh... No tak... Ja... Ja dużo o tym myślałem... — no ja pierdole, a ja to niby nie?! — I myślę, że już wiem, co się między nami dzieje... — może nie będę wcale musiał mu tego wyznawać? Może po prostu sam wpadnie w moje ramiona? — Uważam, że staliśmy się sobie bliscy, prawda?

— Mhm — pokiwałem głową, nie przestając patrzeć na jego wkurwiająco uroczą twarz.

To się może udać.

— Myślę, że powinniśmy zostać... — serce zabiło mi mocniej. Czułem, jak puls przyspieszył w całym ciele — Najlepszymi przyjaciółmi! — wyszczerzył bielutkie ząbki w ślicznym, szczerym uśmiechu.

*Deku*

Oczy Katsukiego nagle straciły blask. Zacisnął pięści. Nie patrzył już na mnie, tylko wbijał martwy wzrok w jeden, bliżej nieokreślony punkt.

— K-Kacchan...?

Blondyn chwycił za mój mundurek i zaczął na mnie napierać, jednocześnie powodując, że musiałem się cofać. Spanikowałem, gdy moje plecy zetknęły się ze ścianą.

— Najlepsi przyjaciele, huh? — spojrzał mi prosto w oczy. Widziałem w nich nienawiść, jak zwykle... Ale znalazł się tam także ból. Tak, ból zdecydowanie dominował.

Chłopak położył ręce po bokach mojej głowy. Miałbym szansę na ucieczkę, gdyby nie to, że wsunął udo, pomiędzy moje, dotykając jednocześnie mojego...!

Bakugou niespodziewanie złączył nasze usta.

Rozwarłem szeroko powieki

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Rozwarłem szeroko powieki. Widziałem, co on czuje. Dlaczego byłem taki głupi?!

Zamknąłem oczy. Objąłem go w pasie i powoli oraz nieumiejętnie zacząłem oddawać pocałunek.

Poczułem, jak ciało Katsukiego się rozluźnia, a pocałunek staje się bardziej namiętny. Teraz wyraźnie czułem smak jego śliny. Jego zęby oplotły mą wargę, by zamknąć ją w uścisku. Uchyliłem usta, a z nich wydobył się cichy jęk bólu. Gdy tylko to uczyniłem, język czerwonookiego odnalazł ten mój i zaczął toczyć z nim walkę o dominację.

Bez dwóch zdań, Kacchan potrafił się dobrze całować. Na tyle dobrze, że postanowiłem podjąć się tej walki.

Mruczałem cicho, gdy nasze języki ocierały się o siebie. Było tak przyjemnie, że nigdy nie chciałem przerywać tej chwili. Wspólna stróżka śliny pociekła po mojej brodzie. Chciałem ją wytrzeć, ale ręce miałem zajęte przytulaniem.

W pewnym momencie Bakugou się oderwał. Patrzył mi prosto w oczy, z odległości zaledwie kilku centymetrów. Czułem na twarzy jego ciężki oddech, który synchronizował się z moim.

— Naprawdę uważasz, że to zwykła przyjaźń, Deku?

Nie chciałem odpowiadać. Chciałem znów się całować. Zacząłem się zbliżać, ale jego dłoń spoczęła na moich ustach.

Spojrzałem na niego pytająco. Odsunął się.

— Już czas na ciebie... Najlepszy przyjacielu — wycedził przez zęby.

— A-ale... Co z... — ugryzłem się w język — Z nagraniem z kamery?

Nie chciałem mówić, że teraz to ja pragnę być blisko... Nie po tym, co mi powiedział...

— Spierdalaj — powiedział tylko i wskazał na drzwi.

Z jednej strony chciałem go przytulić i powiedzieć, co czuję... Ale nadal nie byłem pewien, jakie emocje mną miotają. Z drugiej natomiast, coś kazało mi podporządkować się jego woli. Być może był to strach? Tylko pytanie brzmi, czy bałem się jego, czy tego, co czuję...

*Kacchan*

Gdy Izuku wyszedł, natychmiast zatrzasnąłem drzwi oraz przekręciłem klucz w zamku. Pobiegłem na łóżko i rzuciłem się na nie, twarzą prosto w poduszkę. Zacząłem niekontrolowanie i głośno płakać. Przycisnąłem ją mocniej do ust. Jeśli tłumienie dźwięku miałoby mnie udusić, to nie mam nic przeciw...

Najlepszy przyjaciel... Kim jest przyjaciel wobec uczuć, jakimi go darzę? Dlaczego jestem dla niego tylko nim? Dlaczego do cholery musiałem się w nim... W nim...

Pieprzyć to...

Nic już nie jest ważne. Nie chcę tego czuć. Nie chcę o nim myśleć. Ale co mam zrobić, skoro każda najmniejsza rzecz przypomina mi o nim?

I znów to robię. Ten zielonowłosy chłopak utkwił w mojej głowie na wieki.

Nadal czuję smak jego ust. Jest mi tak słodki... Tak bardzo chciałbym go poczuć na nowo... Ile bym dał, by ten pierdolony słodziak czuł do mnie to samo?!

Przymknąłem oczy. Pomimo wczesnej pory, senność powoli mnie pochłaniała. Czy sen uleczy mój ból? Czas leczy rany, lecz jak długo to potrwa? Czy proszę naprawdę o tak wiele? Chcę jedynie zapomnieć... Czy posiada ktoś quirk, wymazujący pamięć?

___________________

Sekret wam zdradzę
To miał być jeden z ostatnich, może nawet przedostatni rozdział, ale zdecydowałam, że jeszcze trochę to pociągnę, skoro istnieje taka możliwość. Deku nie rozumie swoich uczuć, a Kacchan ich koniec końców nie wyznał, więc dajmy im na to czas chociaż do piątku w ich uniwersum 😁

𝚃𝚎𝚗 𝚓𝚎𝚍𝚎𝚗 𝚙𝚘𝚌𝚊ł𝚞𝚗𝚎𝚔 [𝙱𝚊𝚔𝚞𝚍𝚎𝚔𝚞]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz