XXI

4K 368 207
                                    

*Deku*

Todoroki, Todoroki, Todoroki...

Szybkim krokiem szedłem do pokoju hotelowego. Musiałem się wyżalić. Potrzebowałem tego jak nigdy wcześniej.

Todoroki, Todoroki, Todoroki...

To jego właśnie chciałem tam zastać. Po otworzeniu drzwi jednak, nigdzie go nie zobaczyłem. Jedyną osobą, która znajdowała się teraz w pokoju, był Katsuki.

Wszedłem niepewnie do pomieszczenia.

Po naszym ostatnim spotkaniu, jakoś krępowałem się choćby na niego spojrzeć. To, co zrobiłem w gorących źródłach... Było do mnie zupełnie niepodobne... Po tym wszystkim, po prostu rozeszliśmy się bez słowa.

Dzisiaj jest kolejny wieczór, a ja przypominam sobie ten poprzedni, przez co nie myślę do końca trzeźwo.

Tak czy owak, potrzebowałem komuś się wyżalić... Bakugou to moja jedyna opcja. Nie chcę tłumić w sobie tego wszystkiego. Chcę mu powiedzieć, że mi zależy... Chcę wyznać, że chcę tego samego. Pocałunków, bliskości... Że jestem... Gejem...?

Chłopak uniósł wzrok znad telefonu i wlepił spojrzenie we mnie. Całkiem, jakby czegoś oczekiwał. Nie minęło kilka sekund, a on po mojej minie zdołał się domyśleć, że coś jest mocno nie tak. Odłożył komórkę na stolik nocny i czekał. Czekał, aż do niego podejdę.

Po policzkach spłynęły mi łzy, a w gardło wdarł się cichy szloch. Zaledwie w kilku krokach znalazłem się na łóżku blondyna, gdzie wpadłem wprost w jego ramiona.

Przycisnąłem twarz do tej czarnej koszulki na ramiączka, w której zawsze wygląda tak dobrze. Słone kropelki poczęły wsiąkać w materiał. Do moich uszu docierało kojące "już dobrze, głupi nerdzie", które powodowało, że chciało mi się płakać jeszcze bardziej. Dłoń czerwonookiego z wyjątkową dla niego delikatnością, gładziła moje plecy. Chciałem powiedzieć mu tyle rzeczy, pozostać na zawsze w tych silnych ramionach. Przy nim czułem się bezpieczny. Czułem, jakby mnie chronił przed całym złem tego świata. Pragnąłem jego bliskości bardziej, niż można to sobie wyobrazić. To było niczym uzależnienie. Nawet uwielbienie samego All Mighta nie mogło równać się w moimi uczuciami w wobec Kacchana.

Czy to się właśnie nazywa miłość?

— Co się stało brokule, huh? Ktoś spuścił ci wpierdol? — jak zwykle obojętny, choć w środku był naprawdę czuły — Beksa z ciebie, wiesz? — jego palce delikatnie przeczesały zielone pasma włosów. Zanurzyły się w nich całkowicie, by po chwili zacząć lekko poruszać się na boki, czochrając je.

Na moje usta wstąpił uśmiech. Przy nim czułem się szczęśliwy, pomimo wszystko. Przy nim czułem się wypełniony czymś, czego wcześniej nie znałem. Chciałem wyznać, co czuję, ale nie potrafiłem dobrać słów. Emocje były na tyle silne, że nawet ja nie potrafiłem uporać się z wypowiedzeniem tych kilku magicznych wyrazów. Tak więc, postanowiłem zastąpić je najprostszym gestem. Byłem pewien, że to zrozumie.

Odsunąłem się odrobinkę i otarłem oczy rękawem. Spojrzałem na tę niezwykle przystojną twarz, znajdującą się zaledwie kilkanaście centymetrów przed moją. Lekko uchyliłem wargi. Pierwszy ruch wydawał się tak trudny do wykonania, jednak jeśli ja tego nie zrobię, Katsuki z pewnością mnie w tym nie wyręczy. A nawet jeśli, to owy gest nie będzie miał tego samego znaczenia.

Łagodny wdech i wydech. Zacisnąłem powieki i gwałtownie przysunąłem się, łącząc nasze usta ze sobą.

Oplotłem jego szyję rękami, a językiem przejechałem po górnej wardze chłopaka.

Tym razem to ja się odważyłem. W końcu mogłem mu odpowiedzieć. Nie była to chęć zaspokojenia pragnienia, ale ciche oddanie się mu. Teraz byłem jego, a on mój.

Poczułem, jak moje ciało jest delikatnie popychane w tył. Nie stawiałem żadnego oporu. W momencie, w którym plecy zetknęły się z miękkim materacem, rozluźniłem się całkowicie.

Jestem twój Kacchan.

Nie liczyłem, ile trwała ta piękna chwila. Dla mnie znaczyła wieczność, a zarazem czułem niedosyt. Pragnąłem znów poczuć go tak blisko.

Chłopak spoglądał na leżącego mnie, z odległości około dziesięciu centymetrów. Uśmiechnąłem się. On też się uśmiechnął.

— Idioto... Ile można było czekać? — mruknął, zawierając w tym nutkę złości.

— Przepraszam, to dla mnie nowe — westchnąłem. Zatraciłem się całkowicie w jego dużych źrenicach. Widziałem w nich wyraźnie swoje odbicie. Nikt wcześniej nie patrzył na mnie w ten sposób.

— Nie tylko dla ciebie, nerdzie.

— Mógłbyś coś dodać? — spytałem nieśmiało.

— Huh? — wyraźnie nie zrozumiał pytania. Faktycznie, nie było ono zbyt dobrze sformułowane.

— Do swojego... Spisu przezwisk... — powiedziałem półżartem — Chcę, żebyś nazywał mnie też inaczej...

— Na przykład swoim chłopakiem? — zaproponował dosyć pewnie.

Otworzyłem szerzej oczy. W moją stronę zostało właśnie skierowane jedno z najpiękniejszych pytań, które otrzymałem w życiu. Chyba nawet piękniejsze niż to, gdy All Might zapytał, czy chcę podjąć się misji bycia jego następcą.

Odpowiedź oczywista. Wystarczyło jedno słowo, którego nie wypadało już niczym zastąpić. Po prostu z moich ust padło ciche:

— Tak.

𝚃𝚎𝚗 𝚓𝚎𝚍𝚎𝚗 𝚙𝚘𝚌𝚊ł𝚞𝚗𝚎𝚔 [𝙱𝚊𝚔𝚞𝚍𝚎𝚔𝚞]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz