VII

4.5K 401 456
                                    

*Midoriya*

Po ostatniej lekcji postanowiłem zaczepić Katsukiego. Może tym razem uda mi się czegoś dowiedzieć.

— Kacchan! — krzyknąłem, odwracając się w ławce do tyłu.

— Nie drzyj się tak nerdzie, siedzę tuż za tobą! — wrzasnął mi jeszcze głośniej w twarz.

— Wybacz — otarłem z policzków kropelki jego śliny. Położyłem swój zeszyt do śledztwa na ławce blondyna i otworzyłem go na odpowiedniej stronie — Chciałbym zadać ci kilka pytań. Proszę, odpowiedz na nie. Chcę ci tylko pomóc, nie zabijaj mnie — wyjaśniłem najspokojniej, jak tylko mogłem, jednocześnie starając się, by mój głos nie drżał, a do tego brakowało naprawdę niewiele.

Chłopak oparł twarz na dłoni i patrzył na mnie znudzonym wzrokiem. Widać było, że tylko marzył o wyjściu z klasy.

— Mam ci opowiedzieć całe przedwczoraj, czy jak? — mruknął niewyraźnie.

— Tak by było najlepiej — uśmiechnąłem się i kliknąłem długopis, następnie przykładając go do kartki.

— Eh... — burknął — Wstałem, poszedłem na lekcję. Na lekcjach wiesz, co się działo. Po lekcjach zresztą też wiesz, co się działo. Wyszedłem, wpadłem na mieszańca w drodze do pokoju, potem...

— Chwila — przerwałem mu i dopisałem kilka słów, nie nadążając za nim — W sensie na Todorokiego?

— Tak. Potem poszedłem do pok...

— Poczekaj! — przerwałem mu — Czy Todoroki zachowywał się podejrzanie?

— On zawsze zachowuje się podejrzanie. Mam dość twojego paplania. Daj mi dokończyć i stąd spierdalaj, zanim cię zabiję! — zagroził.

— Jeśli nie będę znał szczegółów, to nie dam ci spokoju — postanowiłem być odrobinę bardziej władczy. Jeżeli chciałem w jakikolwiek sposób dotrzeć do Katsukiego, musiałem być na podobnym poziomie co on. Inaczej szanse na to, że mnie wysłucha, były naprawdę małe.

Niestety jak zwykle zapomniałem wziąć pod uwagę jego temperamentu. Chłopak postanowił po raz kolejny wyładować na mnie swoją frustrację.

Wiecie, co zrobił?

Złapał mnie za włosy i uderzył moją głową o ławkę.

Podniosłem się, masując obolałe czoło i słuchając głośnego śmiechu Bakugou. Spojrzałem wściekły prosto w jego oczy, na co ten zaczął śmiać się jeszcze bardziej.

— Czy zauważyłeś coś podejrzanego w zachowaniu Todorokiego? — zapytałem ponownie, trzymając się za czoło.

— Był tylko bardziej cichy, niż zwykle — odpowiedział, ocierając łezki z kącików oczu.

Zapisałem zeznania i przystąpiłem do kolejnych pytań.

— Jak wyglądało to pudełko z czekoladkami? — na kartce zacząłem szkicować owe pudełko, by za chwilę móc dorysować poszczególne elementy.

— Zielone było. Takie z kartonu — odpowiedział.

— Tyle, to i ja wiem. Była może jakaś koperta albo kokardka?

— Nie — no i zamazałem rysunek.

— Pamiętasz, czy zamknąłeś tego dnia rano drzwi do pokoju?

— Nigdy nie zamykam.

Acha. To naprawdę wiele wyjaśnia. Właściwie każdy mógłby tam wejść, ale z drugiej strony... Raczej ta osoba musiałaby wiedzieć o tym, że drzwi były otwarte... Ta osoba musiałaby widzieć, że rano ich nie zamknął lub wiedzieć, że ich nie zamyka. Wykluczając oczywiście, że sprawca byłby niewychowany i próbował wejść na siłę. Zamiast tego, mógłby zostawić czekoladki pod ławką. Ewentualnie pod pokojem.

— Przestań mamrotać Deku — mruknął Katsuki, a jego dłoń powędrowała powoli w stronę mojej twarzy. Znieruchomiałem, czekając na uderzenie, które jednak nie nastąpiło — Nie ruszaj się — powiedział, wpatrzony w moją twarz. Po chwili lekko przesunął mi palcem po policzku — Rzęsę miałeś — wyjaśnił, zabierając rękę z powrotem.

Poczułem, jak do moich policzków napływa więcej krwi, a skóra zaczęła lekko piec. Z pewnością byłem teraz czerwony jak burak. Postanowiłem się stąd jak najszybciej ulotnić. Nie miałem pojęcia, dlaczego tak zareagowałem i chyba nie chciałem wiedzieć. Jedyne, czego chciałem, to zamknąć się w swoim pokoju i chwilę odpocząć.

Gdy wstałem, zrobiło mi się duszno, a przed oczami pojawiły się mroczki. Czy to możliwe, by Kacchan uderzył mną o ławkę aż tak mocno?

*Bakugou*

Izuku nie wyglądał za dobrze. Lekko chwiał się na boki, a jego wzrok zdawał się być zupełnie nieobecny.

— Deku? — wstałem, a zielonowłosy najprawdopodobniej stracił kontrolę nad własnym ciałem i runął prosto na mnie. Złapałem go oczywiście, bo co innego miałem zrobić? Wolałem raczej, żeby nie przyjebał łbem o moją ławkę i nie upierdolił jej krwią — KIRISHIMA! — ryknąłem, a chłopak posłusznie do mnie przybiegł — Posprzątaj za mnie salę. Muszę zająć się tym nerdem — wziąłem Midoriyę na plecy.

— Mogę zabrać go do pielęgniarki, a ty tu zostań i...

— DAMARE! Sam się tym zajmę! — wyszedłem z klasy, nim zdążył powiedzieć coś jeszcze.

Szczęście mi dopisywało, bo korytarz był niemalże pusty. W szkole zostali tylko ci, którzy albo mieli dodatkowe zajęcia, albo odsiadkę w kozie. No cóż... Cieszę się, że przynajmniej nie było tu nikogo z mojej klasy.

Dosyć szybko udało mi się przetransportować Izuku do mojego pokoju i wygodnie ułożyć na łóżku. Dlaczego do pokoju, a nie do Recovery Girl spytacie? Cóż myślę, że nie potrzebował żadnej opieki medycznej. Najprawdopodobniej potrzebował jedynie chwili odpoczynku, a łóżko w gabinecie pielęgniarki zdecydowanie nie należało do najwygodniejszych. W końcu sam testowałem.

Usiadłem na podłodze i wpatrywałem się w śpiącego nastolatka. Eh... Zupełnie mnie popierdoliło... Zauważyłem, że przez ten cały czas kurczowo trzymał swój notatnik. Ciekawe, że nawet podczas snu, nie wypuszczał go z rąk. To chyba nie jest zdrowe.

Z trudem udało mi się mu go zabrać i obejrzeć od zewnątrz. Na okładce była naklejona karteczka, a na niej jakże nie wzbudzający podejrzeń napis "śledztwo". Przewróciłem oczami i otworzyłem go. Na pierwszej stronie był szkic twarzy i wypisane różne informacje. Po przeczytaniu kilku, zorientowałem się, że to o mnie. Spojrzałem jeszcze raz na rysunek. Faktycznie, fryzura się zgadzała, ale reszta ni chuja nie była podobna. No cóż, talentu to on nie ma...

— "Agresywny, nieobliczalny, wybuchowy..." — czytałem na głos swój opis, a z każdym słowem czułem, jak złość we mnie narasta. I narastałaby dalej, bądź nie wytrzymałbym już i przypierdolił Deku, gdyby nie ostatni akapit... — "Próbuje ukrywać swoje prawdziwe uczucia, by nie wzbudzać litości u innych. Troszczy się o przyjaciół, ale nigdy nie przyzna, że mu na kimś zależy, nie podziękuje i nie przeprosi. To dobra osoba..." Ten skurwysyn za dużo o mnie wie...

Jakoś tak nagle zrobiło mi się dziwnie. Poczułem, jakby moje drugie śniadanie chciało odzyskać wolność, ale nie do końca to było to uczucie. Bardziej nazwałbym to łaskotkami w żołądku. Miałem wrażenie, że zjadłem jakieś zwierzę, które próbowało znaleźć drogę powrotną. Moje biedne kiszki są zagrożone... Zacisnąłem dłoń w pięść i przywaliłem sobie w brzuch.

— Ughhh... — jęknąłem pod wpływem bólu. Chyba coś mi się zaczęło zwracać... Czym prędzej wstałem i popędziłem do łazienki.

𝚃𝚎𝚗 𝚓𝚎𝚍𝚎𝚗 𝚙𝚘𝚌𝚊ł𝚞𝚗𝚎𝚔 [𝙱𝚊𝚔𝚞𝚍𝚎𝚔𝚞]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz