V

5.1K 440 430
                                    

*Midoriya*

Gdy zadzwonił dzwonek, czym prędzej uciekłem z klasy, bojąc się, co Katsuki mógłby mi zrobić. Słyszałem jak mocno uderzył o ławkę, więc zdecydowanie nie był w najlepszym nastroju. Z pewnością moja obecność jedynie by go bardziej nakręciła, więc chyba zrozumiałe, że postanowiłem ulotnić się jak najszybciej to możliwe.

Usiadłem na korytarzu i wyciągnąłem notes. Notes, który postanowiłem poświęcić na "śledztwo".

Z początku zacząłem się zastanawiać, jakich wrogów ma Bakugou, ale potem... Potem stwierdziłem, że należy wziąć pod uwagę praktycznie całą klasę. Tak więc rozpisałem sobie na każdej stronie poszczególne osoby, jakie mogą być z nim bardziej powiązane. W notesie znaleźli się między innymi: Kirishima, Kaminari, Todoroki, Uraraka, Ilida i na wszelki wypadek Mineta. Myślę, że on byłby w stanie podrzucić mu te czekoladki choćby żartem.

Choć wypisałem prawie wszystko, co o nich wiedziałem, to i tak niezbędne będzie zadanie kilku pytań Kacchanowi. W końcu nie wiedziałem, jakie ma osobiste relacje z tymi ludźmi. Muszę zapytać zarówno jego jak i zrobić ogólne przesłuchanie...

*time skip*

Nastał wieczór, czyli jedyna pora, w której mógłbym się czegoś dowiedzieć od blondyna, gdyż całe popołudnie spędził on na siedzeniu w tak zwanej "kozie".

Mocniej ścisnąłem swój zeszyt i zdecydowałem się zapukać do drzwi. Odczekałem chwilę, po czym zapukałem po raz drugi. I tym razem odpowiedziała mi jedynie cisza. Koniec końców postanowiłem wejść. Wątpię bym mógł wpakować się w jakąś super niezręczną sytuację. Najprawdopodobniej Katsuki po prostu śpi. Nie chcę go budzić, ale przecież muszę dowiedzieć się, jak to wszystko się stało i kto mógłby być tym "złym".

Nacisnąłem klamkę, która cicho zaskrzypiała, a drzwi ustąpiły. Otwarte. Nieznacznie je uchyliłem, by ujrzeć ciemny pokój. Wślizgnąłem się tam przez wąską szparę, po czym ponownie zamknąłem pomieszczenie.

Nagle ni stąd, ni zowąd, zapaliło się światło. Oszołomiony podskoczyłem i obróciłem się w poszukiwaniu sprawcy.

— Czego chcesz Deku? — wysyczał Kacchan, podnosząc ciężarki.

— Ćwiczysz po ciemku? — przekrzywiłem głowę lekko w bok, lecz gdy spostrzegłem jego minę, natychmiast wróciłem do poprzedniej pozycji i cofnąłem się o krok — Yy... Chciałbym ci zadać kilka pytań... — wydukałem, przyciskając notatnik do klatki piersiowej.

— Chcieć to sobie możesz — odłożył ciężarek — Wypierdalaj stąd — wskazał na wyjście.

Zadrżałem. Co prawda chłopak nie wyglądał, jakby zaraz miał się na mnie rzucić, ale ten jego spokój przerażał mnie najbardziej. No właśnie... Wyglądał podejrzanie spokojnie. Może był po prostu zmęczony nauką albo smutny z jakiegoś powodu?

— W porządku? — postanowiłem  zapytać, choć szczerze bałem się jego odpowiedzi.

— ...

Zaledwie po kilku sekundach cisza między nami stała się niezręczna. Samo to, że ktoś taki jak Bakugou nie potrafił odpowiedzieć, było już zupełnie dziwne, a biorąc pod uwagę jeszcze to, w jakiej sytuacji się znajdował, można było spodziewać się czegoś złego.

Moje nogi same z siebie zrobiły kilka kroków w jego stronę, choć zdrowy rozsądek kazał mi nie ruszać się ani odrobinę. No chyba, że do tyłu. W stronę drzwi. A potem jak najszybciej do swojego pokoju...

Kolejne kroki... Byłem coraz bliżej jasnowłosego, a on zdawał się kompletnie na to nie reagować. Wzrok miał utkwiony w jednym punkcie gdzieś na podłodze i chyba nie zamierzał go na mnie nawet podnosić. Nigdy nie widziałem, żeby Kacchan był w takim stanie, jak teraz. Ewidentnie coś było na rzeczy i najlepiej by było, gdybym jak najszybciej dowiedział się co.

Postanowiłem od razu przejść do pytań, korzystając z tego, że jest w takim stanie, w jakim jest. Potem mógłbym ewentualnie spróbować go pocieszyć, ale najpierw wolałbym ocenić sytuację.

— Kacchan... Miałeś z kimś ostatnio jakąś kłót...

— Mówiłeś komuś? — przerwał mi swoim pytaniem. Jego głos nie miał w sobie kompletnie żadnych emocji.

— Huh? O czym? — zapytałem dość mocno zdezorientowany.

— Wiesz o czym — mruknął, odsuwając się trochę na łóżku. Wyglądało to, jakby chciał zrobić mi miejsce, abym usiadł. Nie wiedziałem, czy mam skorzystać z okazji, ale postanowiłem zaryzykować i wskoczyłem na materac, a ten lekko zaskrzypiał pod moim ciężarem — Mówiłeś, czy nie?

— Chodzi ci o...

— Tak — Przerwał po raz kolejny. Tym razem popatrzył prosto na mnie. To spojrzenie przeszyło mnie na wylot. Jego czarne źrenice były takie malutkie i zdawały się tańczyć po krwisto czerwonych tęczówkach. Widziałem strach w tych oczach. Strach w oczach Kacchana.

— Uraraka... Jej mówiłem... — odparłem dosyć cicho. Bałem się jego reakcji.

Bałem i to słusznie.

Katsuki w mgnieniu oka złapał mnie za ramiona i przyszpilił do łóżka.

— Dlaczego to zrobiłeś?!! — wrzeszczał mi prosto w twarz — Nie pomyślałeś o tym, że ta suka może wszystko wygadać?!! Nie pomyślałeś, co się wtedy stanie?!!

Zamknąłem oczy. Już wiedziałem, co się święci. Już po prostu czekałem na uderzenie. Nawet nie próbowałem uciekać. I tak by mnie dopadł. W napadzie złości nie panowałby nad sobą, o ile w ogóle to robi.

Ku mojemu zaskoczeniu, cios nie nastąpił. Zamiast tego coś mokrego skapnęło na mój policzek, by po chwili po nim spłynąć i wsiąknąć w narzutę.

Zaskoczony, niepewnie uchyliłem jedną powiekę, a zaraz potem drugą, by ujrzeć... Bakugou całego we łzach... Nie rozumiałem czemu, ani tymbardziej jak udało mu się wyprodukować tyle łez w tak krótkim czasie.

— K-Kacchan? — wyjąkałem.

Nastolatek zacisnął zęby. Najprawdopodobniej chciał powstrzymać płacz, choć zupełnie mu to nie wychodziło.

— I o tym też powiesz... Prawda? — rzekł tak cicho, że ledwo mogłem to usłyszeć — I o wszystkim co zrobię również... Kch... Nienawidzę cię Deku...

I w tym momencie stało się coś, czego nigdy w życiu bym się nie spodziewał. Chłopak opuścił się na rękach i najzwyczajniej w świecie położył na mojej klatce piersiowej.

Wziąłem gwałtowny wdech, a serce nieco przyspieszyło swoje bicie. Przez głowę przeszła mi myśl, czy aby nie mam stanu przedzawałowego.

To, co zrobił blondyn... Było dla mnie tak dziwne i niepojęte, że kompletnie nie wiedziałem, jak na to zareagować. Ten gest... Przypominał przytulenie, choć tak naprawdę nie do końca nim był. Wyglądało to raczej, jakby Kacchan stracił nagle wszystkie siły i po prostu na mnie opadł, jednak wiedziałem, że bez trudu byłby w stanie się podnieść i wykurzyć mnie z pokoju.

Pozostałem w bezruchu dłuższą chwilę czując, jak moja koszulka powoli przesiąka słonawą cieczą. Nie wiem, ile trwało, nim zdecydowałem się na ruch. Ruch, który był dosyć lekkomyślny i tak dziwny, jak zachowanie tego chłopaka. Ja... Ja po prostu go objąłem.

Poczułem, jak jego całe ciało się napina, ale nie śmiał się ruszyć ani o milimetr. Nadal leżał w tej samej pozycji. Jedynie jego oddech stał się nieco cichszy i jakby urywany. Postanowiłem przystąpić do kolejnego etapu, którym było gładzenie po plecach.

I to właśnie był błąd.

Katsuki zerwał się z miejsca i w mgnieniu oka zwalił mnie na podłogę. Jęknąłem z bólu, gdy spotkałem się z twardym podłożem, natomiast chłopak zdawał się czerpać przyjemność z mojego cierpienia. Sadysta...

— Nigdy więcej nie pokazuj mi się na oczy — warknął, co z łatwością przekonało mnie do opuszczenia jego pokoju w trybie natychmiastowym.

𝚃𝚎𝚗 𝚓𝚎𝚍𝚎𝚗 𝚙𝚘𝚌𝚊ł𝚞𝚗𝚎𝚔 [𝙱𝚊𝚔𝚞𝚍𝚎𝚔𝚞]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz