17. - Apokaliptyczna aura

306 25 39
                                    

(Victoria)

- Sunstreaker! Stój! - krzyknęłam nagle, starając się go chociaż trochę spowolnić, napierając na niego.

- Primusie, kobieto... - jęknął, niechętnie stając w miejscu. - Czy ty nawet na chwilę nie możesz...?

- Shhh!! Przestań marudzić! - upomniałam go, uderzając to nogami w brzuch, a on lekko jęknął. - Było tu tsunami. W tym mieście. Dotarło pewnie dostać daleko.

- I co w związku z tym? - spytał się mnie już zirytowany.

- To znaczy, że musiało też dostać się do bazy wroga, który trzyma Crossa i Jazza! - odpowiedziałam.

- Olśniło cię właśnie?

- Ciebie też by mogło - Sunny posłał mi przez chwilę mordercze spojrzenie, ale po chwili westchnął i odstawił mnie na ziemię.

Ja lekko się zachwiałam, bo zakręciło mi się w głowie, więc musiałam usiąść na najbliższej możliwej rzeczy, czym akurat była mniejsza część betonu z budynku, a Sunstreaker myślał, że dzieje mi się coś poważnego, więc chciał mnie już łapać, ale gdy zobaczył, że dałam sobie radę, gwałtownie się ode mnie odsunął.

- Miasto wygląda strasznie... - skomentowałam, gdy wreszcie mogłam dokładnie przypatrzeć się wszystkiemu wokół.

Budynki były rozwalone, było tu mnóstwo wody, panował zupełny chaos. Ta sceneria bardzo przypomina mi czasy Wielkiej Wojny, które nie są najlepszą rzeczą do wspominania. Praktycznie każde miasto było tak zniszczone. Deceptikony nie miały litości i wątpię, żeby w tej kwestii coś się zmieniło.

- Tak... - westchnął chłopak, również rozglądając się wokół. - Ale damy radę powstrzymać Cony. No wiesz... Ja na pewno. Nie wiem jak reszta.

- Tak, Sunny. Wiem - przytaknęłam mu, żeby nie ciągnął już tematu. - Ale musimy dotrzeć teraz do bazy tej nowej organizacji, gdzie jest Jazz i Cross.

- Jakbyśmy jeszcze mieli współrzędne tej bazy to dobra, ale ich nie mamy, Vi!

- Potrzebowalibyśmy...

- Mnie - usłyszałam nagle głos robota za mną.

Odwróciłam się tam i zobaczyłam Barricade'a w jego oryginalnej formie, co trochę mnie zdziwiło, bo nie spodziewałam się w tym momencie spotkać nikogo z naszych. Con jest mocno poturbowany, ale trzyma się nawet dobrze.

- Masz teraz te współrzędne? - spytałam się go.

- Tak. Możemy tam teraz pojechać - przytaknął.

- Dobrze - skinęłam głową. - Ale chyba ktoś jeszcze by nam się przydał - zauważyłam.

- Yyy... Chyba raczej nie. Na pewno nie. Damy radę sami - powiedział od razu Sunny bardzo pewny siebie.

- Dobra. Jedziemy - ogłosiłam, choć niechętnie i Barricade się przetransformował.

Wsiadłam na miejsce kierowcy, a Sunstreaker usiadł obok mnie. Szczerze to trochę bałam się, że dalej będzie tam dużo metalu, który może mnie zabić. Nie mamy również gwarancji, że wszyscy dalej tam będą albo, że nie przygotowali oni już jakiejś pułapki. Pewne jednak jest to, że musimy tam pojechać i uwolnić naszych. Nie wybaczyłabym sobie, jakby coś im się stało.

(Lynn)

- Chodzimy... W PORĄBANE KÓŁKO, LYNN!! - krzyknął nagle Ben, zatrzymując się w miejscu i łapiąc się za głowę. - JAK TY PROWADZISZ?

- Nie chodzimy w kółko, idioto - warknęłam. - Tutaj jesteśmy pierwszy raz, więc jak chcesz jeszcze żyć to lepiej przestań narzekać.

On spojrzał się na mnie przerażony, ale szybko przytaknął i zaczął ponownie iść za mną, a Robert zaczął się z tego wszystkiego śmiać.

Transformers: Battle Scars [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz