20. - Zmiana planów

259 20 19
                                    

(Victoria)

Z zapakowaniem wszystkiego z bazy nie było żadnych problemów. Uwinęliśmy się z tym bardzo szybko i niezwłocznie zaczęliśmy gromadzić cały oddział z Szanghaju w głównej sali naszej tymczasowej bazy. Każdy był lekko zestresowany, bo nie mamy pojęcia, co zamierzają teraz Deceptikony. Wszyscy są świadomi tego, że już od jakiegoś czasu nie robią zupełnie nic w naszym kierunki i wszyscy są prawie pewni, że niedługo się to niestety zmieni.

- Udając się do portu, będziemy musieli bardzo uważać - zaczęłam mówić do wszyskich żołnierzy i Tranaformerów, którzy uważnie mnie słuchali, gdy stałam na lekkim podwyższeniu z Williamem. - Deceptikony niedługo ponownie mogą zaatakować, a każdy z obecnych na pewno wie, że nie jesteśmy na to gotowi. W porcie przy jednym z doków będzie czekać na nas okręt wojskowy ze Stanów. Udamy się do niego i popłyniemy do tymczasowej bazy na morzu, gdzie jest już prawie całe wojsko z państw sojuszniczych. Tam ustalimy, co dalej. Uważajcie na siebie.

Po mojej wypowiedzi każdy zasalutował i następnie wziął do ręki rzeczy, które ma ze sobą zabrać, a na plecy każdy założył dosyć spory plecak, ja również. Transformery też zabrały sporo rzeczy. Driftowi pomagał KnockOut, który mimo że jesteśmy już zapakowani, on nadal ma w ręce swój sprzęt i usiłuje przywrócić naszemu samurajowi wzrok oraz też pracuje nad przywróceniem Sunstreakerowi jego oryginalnej formy.

W końcu wyszliśmy z hangaru, wcześniej rozglądając się czy wokół nie ma wrogich robotów. Gdy okazało się, że nie, zaczęliśmy kierować się prosto do portu. Musimy przejść dosyć spory kawałek, więc nastawiliśmy się na to, że będziemy bardzo zmęczeni na końcu drogi.

Sam jej przebieg nie był jakoś strasznie fascynujący. Wszyscy szliśmy w napięciu, obawiając się, że Cony nas zauważą i zaatakują. Każdy z nas dlatego szedł w zupełnej ciszy i czasami pojedyncze osoby wymieniały ze sobą kilka zdań, ale nic więcej. Całe miasto wyglądało okropnie. Było zniszczone i nigdzie nie było żywego ducha. Żyliśmy w nadziei, że wojsku udało ewakuować się większość mieszkańców i że jednak straty nie są jakoś szczególnie duże.

- Victoria! - usłyszałam nagle za sobą krzyk KnockOuta, więc się do niego odwróciłam, zatrzymując tym wszystkich, bo prowadziłam. - Z jednego z większych statków Deceptikonów wyleciało piętnaście mniejszych! - ogłosił, a mój oddech momentalnie przyspieszył. - Nie, zaraz... Wylatuje ich jeszcze więcej! Lecą w naszą stronę! - mówił medyk, sprawdzając coś na swoim urządzeniu.

- To mi wygląda jednoznacznie - oznajmił Lennox, który stał tuż przy mnie.

Tuż po tym na niebie można było zobaczyć i usłyszeć zbliżające się pojazdy Conów. Leciały z ogromną prędkością prosto na nas. Nie czekały długo, żeby wykonać pierwszy ruch, bo po chwili w naszą stronę leciała ogromna ilość rakiet jeszcze szybszych niż same pojazdy.

Jak najszybciej więc zgromadziłam energię w moich dłoniach i wokół nas wszyskich stworzyłam moje pole ochronne. Po chwili zaczęły w nie uderzać rakiety, jedna po drugiej. Poza przestrzenią bezpieczną, w której teraz jesteśmy, widzieliśmy tylko wybuchy i ogień. Utrzymanie samego pola wychodziło mi opornie, ale udało mi się i na pewno zawdzięczam to Bumblebee, który jest niedaleko mnie i dodaje mi energii.

- Odciągnę ich, a wy biegnijcie do portu! Później do was dołączę! - ogłosiłam pospiesznie do Williama, gdy rakiety się skończyły, a same statki zawracały, szykując się do kolejnego ostrzału.

Lennox od razu przytaknął i rozkazał szybko odwrót do żołnierzy. Wszyscy zaczęli biec za nim, a ja stanęłam naprzeciwko nadciągających pojazdów. Być może oszczędzę im trochę czasu, ale jeżeli będę chciała przeżyć, będę musiała pewnie niedługo odpuścić.

Transformers: Battle Scars [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz