Wbiłam twarz w mięciutkie futerko misia.Byłam jeszcze zła za to że James wytknął mi te parę cali nierówności w dziurze na tarczy.Bo ,hey! I tak było dobrze! Jeszcze parę lat temu z takiej odległości nie miałabym problem trafić w człowieka ,a co dopiero w tarczę.
-Idziesz?-spytał napierdalając się z mojej sytuacji.
Pluszak był zdecydowanie ode mnie większy i cięższy ,ale no. Ciężko bo ciężko ,ale krok po kroczku dawałam radę.Mimo że moje płuca błagały o litość.
-Pieprz się-warknęłam.
-Daj to bo nigdy nie wniesiesz go po schodach-mruknął odbierając mi ciężar.
Odetchnęłam obejmując się ciaśniej ciężką,zajechaną skórzaną kurtką.Tą samą ,którą mu oddałam ,a teraz wróciła do mnie bo pijana zapomniałam sobie czegokolwiek zabrać.Weszłam zaraz za nim do starszej kamienicy wdrapując się po wąskich schodach.
-Jeśli wytrzesz nim pajęczyny to nie ręczę za siebie-syknęłam widząc jak biedny miś kołysze się siedząc na ramionach bruneta.
-W sensie jeśli zahaczy o sufit? W ten sposób?-zapytał podskakując ,aż schody zatrzeszczały.
-James!-miałam ochotę go zabić.
-Spokojnie-roześmiał się-To tylko pluszak.
-Chodzi mi raczej o stan tego budynku-burknęłam -Nie widzi mi się taki koniec.
Oparłam się o poręcz mając problem ze złapaniem oddechu.Brunet w tym czasie majstrował przy zamku rozbawiony moją wizją marnego zakończenia życia.
-Wszystko w porządku?-spytał chcąc puścić mnie pierwszą.
-Na tyle na ile powinno być-odparłam zbierając się w sobie żeby się wyprostować pokonać dystans potrzebny do padnięcia na kanapę.
Usłyszałam jego ciężkie kroki zanim mogłam kątem oka zauważyć jak moja nagroda pocieszenia ląduję na podłodze obok kanapy.Potem poczułam jak Barnes rozsznurowuje moje martensy i zdejmuje je żeby odłożyć je do przed pokoju.
Ja ten czas wykorzystałam na stoczenie się na miśka.
-Dlaczego za wygraną chciałaś nietykalność?-spytał znęcając się nade mną i zdejmując mi kurtkę.
-Zadajesz za dużo pytań-stwierdziłam kiedy obrócił mnie na plecy.
-A ty na zbyt mało odpowiadasz -mruknął pochylając się ze zmrużonymi oczami obserwując moje.
-Na wystarczającą ilość-zmarszczyłam nos-Nie interesuje mnie trójkącik z pluszakiem.
Śmiechnął podnosząc się i znikając mi z pola widzenia.Zakładam że poszedł szukać riposty w internecie.
***
Siedziałam na parapecie okna paląc jego papierosy i próbując pozbyć się poczucia naturalności w tym co robimy.Jesteśmy razem w mieszkaniu ,spaliśmy razem w jednym łóżku,rano zjemy śniadanie pewnie oglądając jakieś bzdury w telewizji.Otarłam suche policzki czysto profilaktycznie.
Przeszłość nie powinna była nigdy dotknąć teraźniejszości ,a tym bardziej na nią wpływać.
Kiedyś życie było prostsze.Nie było dla kogo łamać zasad ani dla kogo być ludzkim...
Znajomość ze mną jest toksyczna ,a ja nie chcę go krzywdzić.
Zeszłam z parapetu wyrzucając peta i rozprostowując zdrętwiałe kości.Roztarłam ramiona otulone przyjemnie miękką pewnie przez częstotliwość noszenia koszulką po czym skierowałam się w stronę sypialni.
Kiedy obudziłam się jakąś godzinę temu widząc jak mężczyzna ufnie wtula policzek w moją dłoń coś we mnie pieprznęło i potrzebowałam jakiegoś otrzeźwienia.
Weszłam do środka ze zdziwieniem przyjmując fakt że łóżko jest puste.
James siedział skulony w kącie pokoju obejmując ramionami nogi.Jego krótki ,urywany oddech słyszałam aż w progu.
Sama wciągnęłam powietrze nie będąc świadoma że jego koszmary mogą mieć taki wymiar.
****
Hej!
Z racji że jestem rozwijam swoją aspołeczność ,a ładnie ujmując jakbym mogła to bym swoją klasę opluła napisałam rozdział!
Was za to kocham za tyle gwiazdek i komentarzy od ,których mam wrażenie że świat nie jest aż tak zepsuty<3
CZYTASZ
Sorry//Bucky Barnes
FanficPrzeprasza.Za to że dostał się w łapy Hydry.Że mordował.Że chęć do życia.Za to że namieszał w jej życiu.Za to że zjawił się w Nowym Yorku dając Steve'owi nadzieję że zostanie na dłużej.Za problemy z prawem.Za to jaki jest.I za to że zamierz dotrzyma...