Siedziałam przy toaletce krzywiąc się ,gdy przejeżdżałam szminką po rozciętej wardze.Odchyliłam się lekko zauważając stojącego za mną mężczyznę.Jego dłonie przetarły moje chude ramiona po czym pochylił się żeby pocałować mnie w czoło.
-Przepraszam-wyszeptał ,a w jego ciemnych oczach można było widzieć skruchę.
-Nie szkodzi-uśmiechnęłam się lekko-Idź bo spóźnisz się do pracy.
Skinął uspokojony faktem że olałam sprawę.Założył mi jeszcze pasmo szarych włosów za ucho zanim zabrał torbę z dokumentacją i wyszedł.Westchnęłam patrząc na swoje odbicie.Zmrużyłam oczy próbując doszukać się śladów wczorajszej kłótni ,ale prócz paru siniaków na ramionach oraz tej nieszczęsnej wargi nic nie było widać.
Przymknęłam oczy czując dreszcz przebiegający mi po plecach na myśl o jego dotyku.
Ostatnio coś za dużo czuję i myślę.To chyba oznacza że koniec jest bliski.
Wyjęłam z garderoby czerwony sweter ,jeansy i obcasy.W trakcie nakładania płaszcza i schodzenia ze schodów wyjęłam telefon wybierając odpowiedni numer.
Ja: Za 30 minut w parku.
Od James Buchanan Barnes: Nie wiem czy wyrobię się na czas.
Ja: Kompletnie mnie to nie obchodzi.
Od James Buchanan Barnes: Adrienne odzyskała jaja.Zobaczę co da się zrobić ;)
Wrzuciłam telefon do przepastnych kieszeni wychodząc na nieprzyjemną deszczową pogodę.Mimo wszystko jeszcze nie padało więc w zasadzie byłam usatysfakcjonowana.
Wsiadłam do czarnego audi wsuwając kluczyki do stacyjki.Przed ruszeniem nie obyło się bez uderzenia w kierownicę i wkurwieniem sąsiadki hałasem.
Ah ,żebyście wiedzieli ile epitetów jest zdolna wcisnąć do jednego zdania opisującego moją grę na fortepianie bądź puszczanie muzyki na cały dom.
O umówionej porze siedziałam na ławce pijąc swoją kawę i przeglądając internet.A konkretniej ściągając z wierzycieli oraz bogu ducha winnym milionerom pieniądze z kąt.
Praca.Trzeba wrócić do żywych po zbyt długim okresie braku aktywności.
Nie zauważyłam kiedy zaczęło kropić puki nie stanął nade mną brunet z parasolką.
-Jesteś wariatką wiesz?-spytał patrząc na moje prostujące się włosy i rozmyty makijaż.
-A ty spóźniony dwadzieścia minut-odcięłam się podając mu kawę-Kawiarnia?
-Wolałbym się przebrać w suche rzeczy,przyszedłem tu prosto z ...Nieważne-machnął ręką-Zacieranie śladów bywa męczące.
-Po czym?-uniosłam brew wstając.
-Po tym jak zniknąłem z Nowego Yorku-parsknął lekkim śmiechem-Nie myślałaś chyba że Rogers puściłby mnie gdzieś samego.Nawet wcześniejsze jedno dniowe wycieczki...-zawiesiła się na chwilę oczekując na moją reakcję-Były dla niego powodem do paniki.
-To chyba dobrze że się o ciebie martwi ,ty sam o siebie nie potrafisz-odparłam-Więc gdzie idziemy?
-Do mnie-uśmiech na chwilę zszedł z jego twarzy zastąpiony skonsternowaniem.
-Nie chcę wpieprzać ci się do obecnego życia-stanęłam w miejscu ,a on przytrzymywał parasol nade mną jakby bardziej martwił się o mnie niż o siebie-Nie chcę żebyś spieprzył coś z nią przeze mnie...
-Nie łączy nas nic poza przyjaźnią-wyjaśnił uchylając jeszcze wargi jakby chciał coś dopowiedzieć ,ale ostatecznie zrezygnował.
Zapatrzyłam się chwilę na nie przypominając sobie jak je całowałam wtedy w Szwecji.Przełknęłam ślinę chcąc znowu przez pięć sekund poczuć się wolna,bezpieczna i ... Przypomniałam sobie że bardziej od swojego chciałam jego szczęścia po czym zrugałam się w myślach za to że znowu wpierdalam się w jego życie.
![](https://img.wattpad.com/cover/186891366-288-k158523.jpg)
CZYTASZ
Sorry//Bucky Barnes
FanficPrzeprasza.Za to że dostał się w łapy Hydry.Że mordował.Że chęć do życia.Za to że namieszał w jej życiu.Za to że zjawił się w Nowym Yorku dając Steve'owi nadzieję że zostanie na dłużej.Za problemy z prawem.Za to jaki jest.I za to że zamierz dotrzyma...