Siedział na kanapie obserwując martwymi tęczówkami jak blondyn krząta się po mieszkaniu przesuwając JEJ rzeczy.Sprzątając po NIEJ.Oraz zacierając ślady JEJ pobytu tu.
I chociaż jedna jego część wiedziała że tak trzeba,niczego to nie zmieni i jest to robione dla niego ,druga wrzeszczała na nią chcąc ,aby wszystko zostało na swoim miejscu i zostało ukryte pod warstwą kurzu.Tak jak wtedy kiedy wyjechała ,a czas w tym mieszkaniu zatrzymał się na długie lata.To kurewsko egoistyczne z jego strony ,ale chciał wierzyć że ona zniknęła tak jak wtedy.
Że wróci z tym lekceważącym i aroganckim uśmiechem spyta czy myślał że znowu uciekła.
Ale tygodnie mijały ,on przeszedł wszystkie możliwe przesłuchani i konwersacje związane z jej osobą.Wszystkie naloty oraz przeszukania.
Mimo tej "małej" wpadki...Dobrze to u kantowała...Wszystkie papiery wartościowe ,nieruchomości ,dochody przeszły na niego w sposób w jaki rząd nie mógł go ich pozbawić.
Miał ochotę podrzeć je ,wręcz rozszarpać byle stanęła w drzwiach pytając pobłażliwie czy myśli że jest głupia.Tak jak wtedy kiedy nie rozumiał po co jej tyle domów -skorup.
A w skład tego wszystkiego co wyszło dopiero teraz wchodził fakt że nikomu nie przeszło na myśl że znał jej drugie życie.
Miał ochotę krzyczeć,tłuc wszystko co się dało,niszczyć meble i chociaż Rogers powiedział że jeżeli mu to pomoże to nie będzie robił przeszkód to nie potrafił zmusić się nawet do drgnięcia przerażony faktem że zniszczyłby co dotykała,wybierała,ustawiała...
Na dźwięk cichego pukania miał ochotę wyskoczyć oknem.
Mimo wszystko skinął czując na sobie pytający wzrok blondyna.
Gdyby stawiał opór mogliby pomyśleć że jest w to zamieszany ,a on nie chciał niszczyć jej starań.
Jego ciało napięło się jak struna kiedy zobaczył w małym korytarzu rudowłosą agentkę ,która niepewnie oparła się o ścianę.
Rogers orientując się że może dojść do rękoczynów poszedł do kuchni siadając na stołku barowym.Tak profilaktycznie.Wątpił żeby Bucky'ego obchodził fakt że Romanoff jest kobietą.
-Cześć-przywitała się.
-Nie mam już niczego co mogłabyś mi odebrać-oznajmił lodowatym tonem ,który ugodził mimo wszystko też Steve'a-Wypierdalaj.
-James ,ja nie wiedziałam bierzecie tą znajomość tak poważnie...-spróbowała się bronić.
-Wiedziałaś za to o jej wszystkich tożsamościach-syknął-O tym że to ona była ze mną kiedy próbowałem pozbierać się po Hydrze ,o tym że przez sześć lat podczas ,których mnie kryłaś że spotykam się z jedną i tą samą osobą ,o tym że kiedy zniknąłem byłem z nią,o tym że ...-urwał kiedy ze złości zbrakło mu tchu.
-Ona była przestępcą na skalę światową-ruda zaplotła dłonie pod piersiami wbijając wzrok w panele.
-Tak jak ty i ja!-uniósł się-A mimo to popatrz.My żyjemy ,a ona nie-splunął.
-Gdyby cie kochała nie zostawiła by cie.
-Zostawiła mnie bo chciała mi zapewnić lepsze i bezpieczne życie-wysyczał drżąc ze złości-Bo myślała że bez niej będzie mi lepiej! Chuj nie wyszło jej bo nie potrafiłem sobie bez niej poradzić i ściągnąłem ją z powrotem.Gdybym nie był takim egoistą ...-jego głos się załamał-Umarła przeze mnie-stwierdził.
I w tym momencie nie wiedział czy więcej koloru zeszło ze Steve'a czy z Natalii.A na dobrą sprawę sam wyglądał jak trup.Niezdrowo bladą cera,zapadnięte policzki wyglądały jakby miały być przebite przez kości policzkowe ,a oczy błyszczały się pod zasłoną ciemnych włosów nienawiścią i pogardą.
-Wypierdalaj mam cie dość-warknął .
-James ,naprawdę przepraszam...-podniosła wzrok-Gdybym wiedziała ,załatwiłabym to między nami...
-Nie mów tak do mnie!-podniósł się z miejsca biorąc pierwszą lepszą rzecz ,która stała pod ręką i ciskając w nią.
Wręcz żałował że był to tylko kubek.
Widząc jak zimna kawa spływa po ścianie opadł z powrotem na kanapę wyglądając jeszcze gorzej niż przed chwilą.Poczuł uścisk silnych dłoni na ramionach ,ale on nie miał już siły nawet zaczerpnąć oddechu.
-Do widzenia Buck-westchnęła kobieta rozumiejąc że nic nie zdziała ,a jej obecność wcale nie pomaga.
*****
To definitywny.
Mogę ewentualnie machnąć jakieś dodatki.
CZYTASZ
Sorry//Bucky Barnes
FanfictionPrzeprasza.Za to że dostał się w łapy Hydry.Że mordował.Że chęć do życia.Za to że namieszał w jej życiu.Za to że zjawił się w Nowym Yorku dając Steve'owi nadzieję że zostanie na dłużej.Za problemy z prawem.Za to jaki jest.I za to że zamierz dotrzyma...