Siedziała trzymając na kolanach laptopa i przygryzając wargę.Jeszcze chwila ...Drgnęłam niespokojnie czując wokół talii ciepłe ramiona ,które obejmują mnie ciasno.Brunet oparł brodę na moim ramieniu bardziej zainteresowany jednak mną niż tym co znajduje się na ekranie.
-Co się stało?-spytałam zaprzestając moich "magicznych sztuczek".
-Nic-odparł wtulając twarz w moją szyję-Po prostu nie mogę się nasycić tym że po pieprzonych sześciu latach jesteś obok.Że mogę cie dotknąć,porozmawiać...Cholera Adie tak tęskniłem-jęknął ,a ja czułam jak robi mi się ciepło na policzkach-I kurewsko się boję że znowu znikniesz.
-Nie zniknę-zdołałam wydusić wplatając palce w jego włosy.
-Ostatnio też tak mówiłaś-wypomniał.
-Tak-przyznałam-Ale już nie muszę-wyszeptałam całując go w skroń.
Westchnął ciężko podnosząc nieznacznie głowę i wbijając wzrok w obraz przed sobą.Nawet nie zauważyłam jak jego szorstkie dłonie wsunęły się pod mój sweter muskając delikatnie skórę.
-Co robisz?-spytał.
-Obalam zabezpieczenia-wyjaśniłam-Teraz ty klikniesz "enter"-wzięłam jego rękę naprowadzając ją na klawiaturę-I będziesz miał przed sobą tą swoją bazę danych .Będziesz mógł usunąć z niej kogo chcesz ,a ta osoba zniknie jakby nigdy nie istniała.
-Tak szybko ci poszło?-uniósł brew klikając odpowiedni przycisk po czym przeglądając bazę danych.
-Tak-odparłam wtulając się w jego ciało i przestając zwracać zbytnio na to co robi-Pracowałam przez te sześć lat.Można powiedzieć że mam już swój sposób.
-Ah-mruknął skupiając się na liście i usuwając z niej poszczególne nazwiska.
Wilson,Jensen,Dimitrov,Rossi,Smith,Hansen, Sætre,Hamilton,Crane,Ivanov,Barnes...
***
Siedziałam z laptopem na kolanach machając wesoło nogami ciężkimi przez martensy ,których nie mogłam sobie darować.Chwilę później podszedł do mnie James podając otwartą butelkę jakiegoś wina ,a ja z wdzięcznością ją przyjęłam.
-Wiesz że to nie jest konieczne?-spytałam-Mogę zniszczyć serwery i ...
-Wolę mieć pewność-odparł wypuszczając dym spomiędzy warg i dla pewności że nie polecę z urządzeniem wsadził dwa palce za pasek ściskający mi talię w płaszczu.
Wzruszyłam ramionami nie negując jego decyzji po czym wypuściłam srebrnego laptopa w odmęty rzeki.Upiłam łyk wina i łapiąc się barierki na ,której siedziałam.Odwróciłam się w jego stronę pochylając do jego twarzy.Zaciągnęłam się z jego warg na co zmrużył oczy.
-Powiesz mi kiedyś kim ona była?-moje wargi lekko muskały jego kiedy mówiłam.
-Nie.Albo może...Kiedyś...Za jakieś sześć lat-oznajmił śmiertelnie poważnie mimo że w kącikach oczu czaiły się rozbawione iskierki-Oczywiści jeśli dożyjesz bo z twoim zapędem do autodestrukcji to nie wiadomo-uśmiechnął się.
-Dlatego w trosce o moje zdrowie wypalasz moje papierosy?-parsknęłam.
-Owszem-roześmiał się.
A potem mało sam nie wypadł za barierkę łapiąc mnie mocno w talii kiedy zeskoczyłam na drugą stronę balustrady i odchyliłam się ufając tylko jego dłonią.Rozłożyłam ręce z podpalonym w międzyczasie papierosem odchylając głowę i przymykając oczy.
-O tym właśnie mówiłem-burknął widząc że to było zamierzone.
Zresztą chyba nie spodziewałby się po mnie takiej nieuwagi.
Pozwoliłam się przyciągnąć bliżej tak że moja pierś połączyła się w z jego ,a jedynym dzielącym nas elementem był metal.Wspięłam się na palce uważając zaciągając się mocno po czym wpuszczając dym do jego ust.
Parsknęłam śmiechem czując się prawie tak szczęśliwa jak parę lat temu.
Nawet natknęłam się wzrokiem na Vincenta ,który jakimiś wymyślnymi drutami miał usztywnioną szczękę.
-Mówiłem że jakbym uderzył go lewą to nie był by co zbierać-prychnął Barnes widząc obiekt mojego rozbawienia.
*****
Co chcielibyście tu jeszcze zobaczyć?
CZYTASZ
Sorry//Bucky Barnes
FanfictionPrzeprasza.Za to że dostał się w łapy Hydry.Że mordował.Że chęć do życia.Za to że namieszał w jej życiu.Za to że zjawił się w Nowym Yorku dając Steve'owi nadzieję że zostanie na dłużej.Za problemy z prawem.Za to jaki jest.I za to że zamierz dotrzyma...