Bóg łaskawy jest...
No chyba kpisz.Albo wino mszalne uderzyło ci do głowy.
Zabrałam swoją skacowaną dupę z ławki i opuszczając kościół.Zresztą.Co mnie naszło? Ja rozumiem iść po radę do barmana,psychologa , a nawet do...Dobra do tego się nie przyznam.Do tego że weszłam do kościoła też.
Stanęłam przy ulicy próbując w deszczu odpalić papierosa chcąc spalić stres ,ale tak jak Bóg nie jest łaskawy tak szlugi nie są wodoodporne.Rzuciłam nim w kałużę sfrustrowana odgarniając włosy z twarzy.
Makijaż już dawno mi się rozmazał,płaszcz przemókł ,a usta zsiniały z zimna.Głowa bolała mnie od wczorajszego nadmiaru alkoholu ,a może od faktu że bodajże tydzień szlajam się po mieście bez celu próbując znaleźć resztki rozsądku.Ale on zapewne został gdzieś...Chuj wie gdzie i kiedy wybył.
Złapałam taksówkę podając kierowcy adres nie mając już pojęcia co robię.Oparła czoło o szybę wbijając wzrok w obraz za oknem.Kątem oka zauważyłam jednak obrączkę na dłoni mężczyzny.
Dlaczego wszyscy mają takie prymitywne problemy? I dlaczego już nie istnieją na świecie szczęśliwi single? Mi...To jest do dupy.
-Pan się zatrzyma.
-Ale to przecież jeszcze parę przecznic!-zaoponował uderzając w kierownicę.
Wywróciłam oczami wychylając się i wpychając mu w dłoń znacznie zawyżoną kwotę za przejazd po czym wysiadłam.Przeszłam przez korek w akompaniamencie trąbienia na moją słodką osobę po czym wolnym krokiem ruszyłam przed siebie.
Stając prze drzwiami otarłam ostatni raz oczy.
-Przestań kretynko widział cie w nie lepszych sytuacjach-prychnęłam szeptem po czym zapukałam startą dłonią w powłokę przed sobą.
Czekałam chwilę aż brunet otworzył drzwi.Stanął w nich patrząc na mnie wyczekując swoimi cholernymi niebieskimi oczami.Nie odezwał się pierwszy,nie dotknął mnie,nie zrobił niczego co robił dotychczas przez co złapało mnie zwątpienie.Stwierdzając jednak że nie mam w sumie nic do stracenia ,a co miałam już spieprzyłam zaczerpnęłam drżącego oddechu.
-Kocham się Jamie...-wyszeptałam drżącym i zachrypniętym głosem po czym zacisnęłam powieki zaciskając palce na świeżo gojącej się skórze.
Nie wiem w ,której chwili poczułam na swoich ustach jego rozgrzane wargi i duże bezpieczne dłonie ściskające moją talię.Podniosłam roztelepane dłonie do jego policzków dotykając ich jakby nie do końca wierzyła że jest realny.Łzy na nowo zaczęły spływać po moich policzkach ,a ja rozpadłam się na dobre w jego rękach.Przytrzymał mnie mocno dociskając do swojego torsu.
Odsunął się nieznacznie ,ale dalej czułam na wargach jego oddech,a na piersi jego szybko serce.
Uzależniające.
-Adrienne ,hey nie płacz ,proszę...-pogładził mój policzek-Adie? Co się dzieje?
-Ty się dziejesz-odparłam ciągnąc go za nieśmiertelniki i muskając jego wargi.
Odwzajemnił go z całym żalem,tęsknotą i miłością.Targnęła mną kolejna fala szlochu ,a konkretnie już zdezorientowany James odsunął mnie na długość ramion.
Pierwszy raz poczułam się tak bezsilna i bezbronna.
Pierwszy raz byłam w takim stanie.
Pierwszy raz ktoś widział mnie w takim stanie.
*****
Wyszło mi z tego tanie romansidło :<
Jak nie będzie dużo gwiazdek i like'ów to tego cukru więcej nie zobaczycie.
CZYTASZ
Sorry//Bucky Barnes
FanfictionPrzeprasza.Za to że dostał się w łapy Hydry.Że mordował.Że chęć do życia.Za to że namieszał w jej życiu.Za to że zjawił się w Nowym Yorku dając Steve'owi nadzieję że zostanie na dłużej.Za problemy z prawem.Za to jaki jest.I za to że zamierz dotrzyma...