Odkleiłam policzek od poduszki słysząc trzask zamykanych drzwi.Podniosłam się dopiero teraz orientując się że leżę w sypialni Barnesa.W jego koszulce.I pościeli.
Kurwa!
Zerwałam się jak popierdolona wypadając z sypialni.Złapałam się futryn wychylając i uchylając usta żeby wciągnąć do płuc więcej powietrza.
Sprany z emocji brunet zrzucił z ramienia sportową torbę po czym trzymając w między wargami odpalonego papierosa ,zdjął buty,kurtkę i podszedł do okna otwierając je na oścież.Usiadł na parapecie machając nogami ,raz po raz wyciągając z między warg szluga ręką ze startymi kostkami.
-Co ty zrobiłeś?-poczułam jak ścisnęło mnie w gardle.
A jednocześnie coś we mnie znacznie się rozluźniło.
-Byłem załatwić parę spraw-odparł spokojnie wypuszczając dym.
-Co ci się stało w rękę?
-Starłem ,ale spokojnie zaraz się zagoi -obejrzał ją z zainteresowaniem.
-James!-warknęłam zirytowana jego zachowaniem.
-Starłem na szczęce Vincenta-objaśnił-Ale jakby wyprowadził sierpowego lewą ręką to by nie wstał-spojrzał niechętnie na metal-A wtedy byś była zła.
Podeszłam do niego bez zbędnego pierdolenia uderzając go na odlew.Złapałam się za bolącą dłoń podczas ,gdy on roztarł policzek.
-Lepiej ci?-spytał.
-Nie-burknęłam kiedy złapał moją dłoń wręcz wbrew mojej woli obracając ją i oglądając zaczerwienienia.
-To wal w pierś bo zetrzesz sobie kostki-podniósł ją przykładając do ust tak jak robi się dzieccku żeby "nie bolało".
Jego stoicki spokój po raz pierwszy w życiu doprowadził mnie do takiej złości.Uderzyłam go pierwszy raz.Potem drugi.A potem to już zleciało.Widząc moje zmęczenie w końcu złapał mnie za nadgarstki unieruchamiając je w powietrzu.
-Już? Naklnij się ,nakrzycz,ale oboje dobrze wiemy że ci ulżyło jak mnie zobaczyłaś...-wbijał intensywne spojrzenie w moje oczy-Dobrze wiesz że było nam lepiej razem .Po co to wszystko?
-Nie możesz od tak po latach wpierdolić się w moje życie bo stwierdziłeś że kiedyś było lepiej-łapałam z trudem oddech-Nie wiesz ,nie znasz mnie...
-Kłamałaś przez ten czas ,który razem spędziliśmy?-uniósł brew.
-Nie-spuściłam wzrok -Ale to egoistyczne stwierdzenie.
-Egoistyczna była również twoja decyzja przeklęta hipokrytko-wydął wargi-Sam umiem decydować co dla mnie dobre.
-Chciałam dla ciebie normalnego życia i szczęścia ,a ty to wszystko pieprzysz-zawyłam.
-Za numerek zrobię wszystko co nie doprowadzi do wojny-odparł z wyższością recytując to co mówiłam sześć lat temu-Chcę żebyś ze mną była ,albo szczerze powiedziała mi prosto w oczy że nic dla ciebie nie znaczę i mam się definitywnie odpieprzyć-pochylił się opierając czoło o moje.
Z bezsilności łzy praktycznie stanęły mi w oczach.Wciągnęłam powietrze ,ale czując zapach perfum i papierosów więc uznałam że na tą chwilę wolę się udusić ,ale myśleć do końca racjonalnie.
Niech mnie puści.Niech odejdzie.Ja tak nie potrafię.
-James to nie jest tak proste jak myślisz-wyszeptałam.
-Jak to nie? Ja mam czystą kartę ,ciebie nie ma w systemach-odparł trącając mój nos swoim.
Pękłam czując łzy na policzkach ,a on zdezorientowany moim zachowanie stracił swoją sztywną postawę ,przyciągając mnie bliżej do piersi.Bezsilnie schowałam twarz w zagłębieniu jego szyi ściskając w dłoniach materiał jego bluzki i próbując się opanować.
*****
Ah wakacje
To 20 komentarzy (od różnych osób) i next ;)
CZYTASZ
Sorry//Bucky Barnes
FanfictionPrzeprasza.Za to że dostał się w łapy Hydry.Że mordował.Że chęć do życia.Za to że namieszał w jej życiu.Za to że zjawił się w Nowym Yorku dając Steve'owi nadzieję że zostanie na dłużej.Za problemy z prawem.Za to jaki jest.I za to że zamierz dotrzyma...