Siedziałam na masce ze skrzyżowanymi nogami paląc i zastanawiając się nad swoją głupotą.
Wiecie...Samotnym ludziom przychodzą do głowy różne bzdurne rzeczy.Wizje apokalipsy,głupie myśli ...I jeżeli jest się z nimi sam na sam bardzo ciężko je odpędzić.
Do tej pory nie miałam takich problemów.Ot nie miałam się o co martwić ,ale teraz.Teraz pomijając takie oklepane debilizmy jak to że brunetowi nagle odwidziała się miłość do mnie ,że była to tylko pułapka...
Przetarłam dłońmi nieco spękane wargi po czym z niezadowoleniem zauważyłam czerwoną szminkę na palcach.
Znacznie gorsze były chwile w ,których nawiedzały mnie raczej myśli o tym że to jemu się coś stanie.Że nie będę w stanie mu pomóc.Że stanie się to przeze mnie.
I może nie powinnam ,ale...
Sporządziłam odpowiednie papiery dzięki ,którym James będzie miał dostęp do wszystkich moich kont.Dostanie wszystkie papiery własnościowe.Jednym słowem wszystko co do tej pory posiadałam ,utrzymywałam oraz chroniłam będzie jego własnością.
A do tego dochodzą informacje.
Informacje zbierane przeze mnie całe życie.Dające mi nietykalność i to kim jestem teraz.Większość tych najważniejszych leży teraz za zamkniętymi drzwiami opuszczonego bunkru Hydry.
Nikt nie zauważy wybuchu ,a jeśli nawet? Zwalą winę na ich działalność.
Pierwszą kopię mam w zasadzie cały czas przy sobie.Jest zapisana w sieci w sposób ,którego nie chce mi się nawet tłumaczyć.
Druga leży w szafce nocnej dość prostej oraz oczywistej wersji. Pedrive ze wszystkimi plikami leży na stosie papierów w szafce nocnej Barnesa.
Chryste panie ,ale dostanę opierdol ,gdy przyjedzie.
Pamiętam jak kiedyś po jego namowach pokazałam mu w laptopie parę moim domów.Jak wskazał na parę pytając dlaczego są zaniedbane.Jak mnie to wtedy rozbawiło.
Równo dziewięć starych rezydencji.Dziewięć pustych skorup.Dziewięć miejsc z resztką informacji.
W ,których wybuch gazu,zawalenie się oraz zwarcia mogą być normą.
To zwyczajnie bezpieczniejsze.Gdybym potrzebowała niepostrzeżenie pozbyć się ,którejś z nich.
Albo wszystkich na raz.
Wzięłam nieśmiertelniki przykładając je na dłuższą chwilę do warg po czym zgasiłam papierosa o maskę.Popadam w paranoję.
Zeszłam z samochodu po czym zajęłam miejsce kierowcy poprawiając w lusterku rude loki.Wyjechałam na główną drogę włączając się do ruchu i wkładając do ust kolejnego papierosa decydując że nie dojadę do domu bez niego.
Uspokój się Adrienne ,powiedział że jutro rano już będzie.
Wjechałam na most Brookliński z ulgą przyjmując że nie ma takich korków jakie mogły by być.
Przymknęłam oczy czując że to wcale nie była paranoja.
Stałam kiedy trąbiące samochody mijały mnie robiąc miejsce komandosom, policji i innym śmieciom.Bo co miałam zrobić jeśli obie strony mostu były już obstawione?
Straciłam anonimowość.Straciłam życie.
-"I crashed my car into the bridge..."-zanuciłam nie dowierzając w to co się dzieje.
CZYTASZ
Sorry//Bucky Barnes
FanfictionPrzeprasza.Za to że dostał się w łapy Hydry.Że mordował.Że chęć do życia.Za to że namieszał w jej życiu.Za to że zjawił się w Nowym Yorku dając Steve'owi nadzieję że zostanie na dłużej.Za problemy z prawem.Za to jaki jest.I za to że zamierz dotrzyma...