Zamarłam oblizując nerwowo wargi.Objęłam się ramionami wciskając w kąt fotela.
-Nie-odpowiedziałam po chwili do tej pory pamiętając że był jedyną osobą z ,którą rozmawiałam szczerze-W stanie w jakim jestem i byłam nie mogłabym zajść w ciążę.Co dopiero ją donosić-wytłumaczyłam.
-Oh...Przepraszam-mruknął odgarniając za ucho kosmyki ciemnych włosów.
-Po co przyjechałeś?-spytałam mierząc go wzrokiem.
Przełknęłam ślinę widząc jedynie zamknięte stalowoniebieskie tęczówki.Zupełnie tak jakby się na mnie zamknął.
Ale czy mogę mu się dziwić? Po tym co mu zrobiłam? Cholera.Odgarnęłam włosy do tyłu próbując złapać głębszy oddech po czym przymknęłam oczy.
Opanuj się.
-Potrzebujesz pomocy-sama sobie odpowiedziałam znowu podnosząc na niego wzrok.
-Mówiłaś że cokolwiek by się nie stało zawsze będę mógł na ciebie liczyć-przypomniał jakby wątpił w moje słowa.
-Owszem-przyznałam-Nie wątp we mnie zdecydowana większość moich słów była szczera.
-To że...-zaczął ,ale wbiłam mu się w pół słowa.
-James ,proszę...-zadrżałam pod naporem jego spojrzenia czując że od tej rozmowy roboli mnie głowa-Co się stało?
-Rząd przyczepił się do osoby na ,której mi zależy.Chciałbym żebyś obeszła zabezpieczenia i usunęła jej dane z systemu-wyjaśnił.
A ja na chwilę straciłam możliwość oddychania.
Z natury jestem egoistką.Kiedy zostawiłam go te parę lat temu z powodu jakiejś cholernej altruistycznej pobudki miałam nadzieje że jakoś ułoży sobie życie.Nie mam pojęcia.Znajdzie sobie kobietę,zbuduje dom i machnie sobie dzieci? Mimo wszystko już wtedy była to dla mnie słodko-gorzka wizja.
Teraz czuje się jakby przypieprzył mi nią w twarz.
-Kochasz ją?-spytałam wydobywając z siebie głos.
-Chyba tak-skinął-W każdym razie jest najważniejszą osobą jaką znam.Pomożesz mi?-spytał unosząc niepewnie kącik warg.
-Tak-wydusiłam nawet nie zauważając jak mała przybiegła opowiadając coś wesoło.
Brunet widząc że potrzebuję chwili pochylił się do niej zagadując.
Sięgnęłam po kubek z kawą upijając łyk zimnego już napoju.
Wdech,wydech Adrienne...Eadlyn! Kurwa! Przecież tego chciałam ,tak?! Chciałam! Więc dlaczego teraz mam ochotę wyć? Wypuściłam zgniotłam kubek w dłoni ,a z letargu wyrwał mnie dopiero pisk Elii ,którą przygarnął momentalnie zaskoczony Barnes.Spojrzałam na swoje zalane krwią oraz kawą dłonie oraz kawałki szkła.
-Nic panie nie jest?-ciszę w kawiarni przerwała kelnerka ,która jako pierwsza przetrawiła to co się stało.
Spojrzałam na nią beznamiętnie po czym z powrotem na swoje dłonie.Wyjęłam z skóry największy odłamek.
-Nie-zaprzeczyła-Zapłacę za kubek-mruknęłam wstając i strzepują dłonie.
Zapłaciłam tradycyjnie kartą po czym wytarłam dłonie w spodnie zaciskając szczękę z bólu i chuj wie czego.
-Chodź Elia ,musimy iść ,chyba że chcesz żeby Klaus zaczął się martwić-uśmiechnęłam się lekko próbując odzyskać rezon i maskę.
-Papa-pomachała do mężczyzny ,który wciąż patrzył na mnie z dziwnym zamyśleniem wymalowanym na twarzy.
-Pilnuj mamusi-zmierzwił jej włoski.
-Dobrze!-podbiegła do mnie obejmując moją nogę.
-A co z ...?-zaczął.
-Nie dzisiaj-zaprzeczyłam ruchem głowy-Ale pomogę.Obiecuję.
Skinął prostując się na fotelu ,a ja wyszłam z kawiarni zaciskając dłonie w pięści ,jakby ból mógł ukoić moje nerwy.Nie mógł.A ja irracjonalnie miałam ochotę roznieść wszystko na strzępy.
*****
Ten rozdział męczył mnie...Kiedy wstawiłam tamten? Ale trudno trzeba go przetrawić i mieć nadzieję że martwych punktów będzie mniej.
CZYTASZ
Sorry//Bucky Barnes
FanfictionPrzeprasza.Za to że dostał się w łapy Hydry.Że mordował.Że chęć do życia.Za to że namieszał w jej życiu.Za to że zjawił się w Nowym Yorku dając Steve'owi nadzieję że zostanie na dłużej.Za problemy z prawem.Za to jaki jest.I za to że zamierz dotrzyma...