Naciągnęłam mocniej rękawy golfa na startą prawie do krwi skórę zapadając się w miękkim fotelu w przeszklonym kącie kawiarni.Na moich kolanach leżała podniszczona skórzana i wsadzona w kieszeń koszulka oraz nieśmiertelniki.Bawiłam się łańcuszkiem obserwując ludzi chodzących za oknem.
Dla nich wszystko jest takie proste.
-Cześć-przywitał się bruneta zajmując fotel na przeciwko.
Ciemne włosy wpadały mu do podkrążonych oczu ,ale delikatny uśmiech rozjaśniał jego twarz.Położyłam skórę na stoliku i wyciągnęłam dłoń z której zwisały metalowe blaszki.
-Pomyślałam że chciałbyś to odzyskać-mruknęłam wbijając wzrok w jego oczy ,które w słońcu przybrały kolor metalu.
Wyciągnął dłoń pozwalając żeby łańcuszek spadł z moich palców wprost do jego ręki.Cofnęłam się opierając o ciemnozielony materiał i patrząc jak z zamyśleniem ogląda swoją własność.Po namyśle zapiął go na szyi skąd mogłam go dobrze widzieć przez rozpięte guziki dekoltu opinającej go koszulki.
-Resztę możesz zatrzymać-stwierdził-Co się stało?-spytał kiwając w stronę tak uparcie poprawianych przeze mnie rękawów.
-Nic-potrząsnęłam głową zgodnie z prawdą-Upadłam-kłamstwo gładko przeszło mi przez gardło.
Zmrużył oczy ,ale zanim zdążył zanegować moją wersję zdarzeń podeszła do nas kelnerka pytając o zamówienie.Skorzystałam z sytuacji i bezczelnie przyglądałam się jego twarzy szukając czegoś nowego.
-Przyszłaś tutaj żeby się pogapić?-spytał unosząc brew.
-Chciałam z tobą porozmawiać zanim zrobię włam do jednej z większych rządowych organizacji-odparłam-odgarnęłam "krótkie" włosy do tyłu-Nie będę tego robić dla byle kogo ,wyszłam z wprawy.
-Stark twierdzi za to że aktualnie masz największą bazę danych na świecie-podparł policzek na dłoni-I że opracowujesz kod otwierający wszystkie zabezpieczenia.Jesteś na celowniku-ostrzegł.
-Wiem o tym-ale mam coraz mniej rzeczy dla ,których chcę żyć więc co za różnica?-Martwisz się?-uniosłam zawadiacko brew uśmiechając się delikatnie.
-Nie,wiem że umiesz o siebie zadbać-odwzajemnił uśmiech z błyskiem w tych swoich ślepiach.
Skierował ich wzrok na moje ręce przez chwilę milcząc.Wpatrywanie się we mnie przerwało stuknięcie filiżanek o blat niskiego stolika.Uchylił usta jakby miał coś powiedzieć ,ale ostatecznie je zamknął pocierając dolną wargę.
-Wiesz że to działa w dwie strony?-spytał z niepewnością.
-Słucham?-zamrugałam parokrotnie próbując zrozumieć o co mu chodzi.
-Gdyby kiedyś coś się stało...
-To na pewno nie przyszłabym z tym do ciebie-odparłam czując jak krew odpływa mi z twarzy-Nie chcę niszczyć ci twojego nowego życia ,ani zaprzątać ci głowy swoimi problemami-rzuciłam na wydechu.
-Zawsze byłaś i będziesz dla mnie ważna -syknął karcąco-Możesz na mnie liczyć przecież...
-Przestań do cholery James! Nic nie wiesz.Nic nie rozumiesz.Nie po to przepieprzyłam te sześć lat żeby teraz to zaprzepaścić.Nie mogę chociażby ze względu na ciebie!-uniosłam się pierdoląc od rzeczy.
Nie wiem ile z moich słów dało się wywnioskować.Ile zrozumieć.Ale miałam niejasne wrażenie że jeśli rano chciałam się zabić za sam pomysł przebywania w jego towarzystwie ,to teraz myślę że tortury byłyby bardziej wskazane.
Jego obecność ma na mnie zwyczajnie niszczycielski wpływ.
Nie panuję nad sobą.
-Bo nic nie chcesz mi powiedzieć!-podniósł głos przerywając mi.
-Kiedyś ,może kiedyś ,ale jeszcze nie dzisiaj...-zerwałam się z fotela kierując się do wyjścia.
Złapał mnie mocno za ramię odwracając w swoją stronę.Spojrzałam na niego z góry dopiero potem zauważając że wbija wzrok w podwinięty rękaw i zdartą skórę na moim przedramieniu.Przerażona szarpnęłam ręką na darmo.
-Adie...-zaczął zszokowany stanem mojej skóry.
-Zostaw mnie James ,tak było lepiej-jęknęłam rozpaczliwie.
-Adrienne musisz ze mną kiedyś porozmawiać-wbił we mnie nie znoszący sprzeciwu wzrok.
I wiedziałam że przegrałam.Nie dlatego że nie potrafiłam mu odmówić.Chociaż to też byłoby trudne.Ale on by nie odpuścił.Był na to zbyt uparty.Ja za dużo powiedziałam.I sam się zaszachowałam.
-Kiedy ogarniesz do końca swoje sprawy to to rozważę-zdołałam wyślizgnąć dłoń po czym szybkim krokiem opuściłam budynek kawiarni.
*****
Taki chaotyczny twór artblocku.Nie wiem czy można to tak nazwać.
Ale no.
CZYTASZ
Sorry//Bucky Barnes
FanfictionPrzeprasza.Za to że dostał się w łapy Hydry.Że mordował.Że chęć do życia.Za to że namieszał w jej życiu.Za to że zjawił się w Nowym Yorku dając Steve'owi nadzieję że zostanie na dłużej.Za problemy z prawem.Za to jaki jest.I za to że zamierz dotrzyma...