Rozdział 1"Tudne są powroty"

228 14 37
                                    

    Dawno temu, w prowincji Gangnam mieszkała rodzina chaeboli. Była to rodzina wielopokoleniowa. Najmłodsze małżeństwo z tej rodziny miało troje dzieci. Dwóch chłopców i jedną dziewczynkę. Rodzeństwo się ze sobą dogadywało do czasu, gdy młodszy z braci musiał wyjechać za granicę, a starszy dostał firmę, a także kobietę, którą oboje kochali.

    Konflikt między braćmi pogłębiał się. Rodzice nie mieli wyjścia, dlatego na stałe rozdzielili ich od siebie i czekali na odpowiedni moment, aby móc ich ze sobą pogodzić.

Seul

   Młody mężczyzna koło trzydziestki opuścił pokład samolotu i wyszedł z lotniska. Na parkingu czekał na niego luksusowy samochód i szofer zapewniony przez rodziców. Zanim wsiadł do auta, odebrał telefon, który właśnie w tej chwili zaczął dzwonić.

    Kiedy usłyszał ten przyjemny dla ucha głos, mimowolnie się uśmiechnął. Tak pochłonęła to rozmowa z ukochaną, że na moment zapomniał gdzie jest. Jednak szybko się otrząsnął i usiadł na miejscu pasażera z tyłu.

-Jak minął lot?- spytał szofer, nadal patrząc na drogę przed sobą.-Nie było żadnych niedogodności?

-Wszystko w porządku- odparł, wpatrując się w ekran telefonu.- Dziękuję za troskę.

    Dopiero po chwili młody mężczyzna zauważył, że zmierzają w innym kierunku niż powinni, dlatego popatrzył na starszego mężczyznę za kierownicą z pytającym wyrazem twarzy.

    Szofer tylko przełknął głośno ślinę, po czym skręcił delikatnie w wąską uliczkę. Dopiero wtedy dwudziestoośmiolatek zrozumiał gdzie jadą. Do jego rodzinnego domu.

•••

    Jeszcze bardziej zdziwił się, kiedy pod domem swoich rodziców zauważył samochód narzeczonej, a także inne auto. Zaniepokojony wyszedł z pojazdu i wleciał do willi jak burza. Zatrzymał się z impetem na ścianie między salonem a przedpokoju, gdy na kanapie zobaczył swoją narzeczoną. Park SoHee.

    Dziewczyna zauważyła go. Od razu zerwała się z kanapy i ruszyła w jego stronę, po czym rzuciła mu się na szyję. Zaczęła szlochać.

-Oppa, nareszcie jesteś- powiedziała, odsuwając się od niego kilka kroków, jednak stanęła na tyle blisko aby mężczyzna mógł położyć jej dłonie na ramionach.

    Park SoHee wyglądała nieco inaczej niż, gdy widział ją jakiś czas temu w Nowym Jorku. Jej włosy stały się dłuższe i ciemniejsze o dwa odcienie brązu. Oczy dużo większe, co było spowodowane makijażem, którego nigdy wcześniej nie stosowała. A jej ubiór był bardziej elegantszy niż dotychczas.

-Coś się stało?- spytał po chwili. Objął narzeczoną w pasie i zwrócił spojrzenie ku ojcu, który siedział na swoim ulubionym fotelu i pił pięćdziesięcioletnią whyskey z lodem.-Dlaczego wszyscy wyglądacie jakbyście zobaczyli ducha?

     Na to pytanie nie trzeba było odpowiadać słowami, ponieważ w tym samym momencie do pomieszczenia wszedł ktoś, kogo młody mężczyzna nigdy by się nie spodziewał.

-Oh Sehun?- spytał będąc w szoku.- Co ty tutaj robisz bracie?

-To samo ja mógłbym zapytać ciebie bracie- odparł bez większych emocji.- Co tutaj robisz Oh SeJoon?

◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇

   To moje pierwsze opowiadanie, dlatego każdy komentarz i gwiazdka będą dla mnie jak nadzieja. Jeśli pojawiłyby się jakieś niedociągnięcia to śmiało piszcie, a ja poprawię to jak szybko będę mogła.

Marriage from the contract ▪︎Oh SeHun▪︎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz