21.

962 40 83
                                    

Tak jak obiecał Kuba, bawiliśmy się znakomicie na rynku. Trochę alkoholu, dobra muzyka, odpowiednie towarzystwo... Czegóż chcieć więcej? Będąc po dwóch drinkach naszła mnie ochota na palenie. Adrian uznał, że w sumie też by zapalił, toteż razem oddaliliśmy się od bawiącego się tłumu.

Byliśmy już kawałek od imprezy, a jednak muzyka grała tak głośno, że ta odległość jakby nie istniała. Wyciągnęłam swoje czerwone Chesterfieldy i odpaliłam jednego. W tym czasie Adrian zdążył uczynić to samo ze swoim Winstonem. Usiedliśmy sobie na ławce. Przysunęłam się do bruneta tak blisko, jak się tylko dało i oparłam głowę o jego bark. On objął mnie ramieniem w talii, pilnując, bym cały czas była przy jego boku. Zaciągałam się nikotyną, a dym chwilę trzymałam zanim pozwoliłam mu swobodnie, powoli opuścić moje płuca. Patrzyłam, jak szarawa chmura rozpływa się na tle czarnego nocnego nieba, obsypanego gwiazdami, na którym co jakiś czas rozbłyskają kolorowe fajerwerki. Kończąc palić, kręciło mi się już w głowie. Papierosy i alkohol. Świetne połączenie, Aga.

- Adi - złapałam go za kolano, gdy chciał wstać. - Chyba mi te drinki weszły.

Borowski zaśmiał się wyraźnie rozbawiony.

- Mi też - pochwalił się. - To pójdziemy slalomem. Dasz radę w tych butach? - wskazał na moje kozaki na dziesięciocentymetrowym słupku.

- W razie czego mnie złapiesz - wzruszyłam ramionami i szybko wstałam. I to był błąd, bo od razu się zachwiałam.

- Ciebie zawsze, mała - zamruczał mi nad uchem i chwycił mnie za tyłek, lekko ściskając moje pośladki.

- Nie wątpię - odparłam uwodzicielskim tonem. Po krótkiej wymianie uśmiechów ruszyliśmy chwiejnym krokiem w stronę trwającej w najlepsze imprezy.

***

Że snu wyrwał mnie pukanie do drzwi, którego dźwięk rozsadzał mi czaszkę. Ból głowy był nie do zniesienia, a suchość w ustach dokuczała przeokropnie. Otworzyłam oczy. Byliśmy w hotelowym pokoju. Nie pamiętam jak tu trafiliśmy, ale nie zamierzam wnikać. Wiadomo, że krawężnik na drodze przy tak niskich temperaturach nie byłby zbyt dobrą opcją. Adrian spał. Nie reagował na pukanie. Leżał na plecach z częściowo otwartymi ustami i głową zwróconą w moim kierunku. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała w wolnym, rytmicznym tempie, a ciężkie powieki nie wyglądały na takie, które miałyby zamiar się otworzyć. Pukanie nie ustawało, drażnią swym dźwiękiem mój ból głowy, który uporczywie nie dawał o sobie zapomnieć. Westchnęłam głośno i wstałam. Byłam w samej bieliźnie, więc sięgnęłam po leżącą obok łóżka wczorajszą bluzę i w miarę możliwości szybko ją założyłam. Leniwie wstałam i doczłapałam do drzwi. Otworzywszy je, powitała mnie Wesoła Ekipa, Igor, Kinga, Dawid i Kacper. Zmarszczyłam brwi, zdziwiona ich widokiem tak wcześnie.

A może nie tak wcześnie? Która właściwie godzina?

Zanim zdążyłam o cokolwiek spytać, wprosili nam się do pokoju.

- Obudziliśmy was? - spytał Kuba.

- Tak - rzuciłam krótko. - Właściwie to tylko mnie. Adrian dalej śpi - sprostowałam zaspanym głosem.

- No to trzeba Kasztanka obudzić! Idziemy na miasto, a on dalej śpi? - zarządził Igor.

- Zostawcie go, niech odpocznie - chciałam go bronić, zastawiając im dalszą drogę. - Poza tym jakie idziemy na miasto? Czy wy wiecie, która godzina?

- Po szesnastej - poinformował uśmiechnięty od ucha do ucha Krzysiu.

- Jak to? - zaskoczył mnie. Aż tyle spaliśmy? Niemożliwe. - Nieważne, kaca mam, łeb mnie napierdala.

Grzech || Adrian Borowski & ReTo ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz