34.

795 38 22
                                    

Tydzień ciągnął się długo, ale momentami szybko. Szybko, gdy odwiedzałam Adriana. Spędzałam u niego całe dnie. Czuł się coraz lepiej. Z jego ręką też już było znacznie lepiej. Lekarze byli zdumieni, że tak dobrze się goi.

Wreszcie nadszedł dzień, w którym wychodził do domu. Ja, Kinga i Igor załadowaliśmy się do samochodu Bugajczyka. Podwieźliśmy brunetkę do pracy i pojechaliśmy do szpitala. Od razu skierowaliśmy się pod salę Adiego. Stał do nas tyłem z słuchawkami w uszach przy oknie i palił papierosa. Podeszłam do niego i zakryłam mu oczy. Zdjął słuchawki i obrócił się przodem do mnie.

- Wiedziałem, że to ty - uśmiechnął się szeroko, kładąc dłoń na mojej talii i cmoknął mnie w czoło.

- To bardzo dobrze - zachichotałam. - Wracamy do domu?

- Nareszcie - wywrócił oczami. Pomogłam mu ubrać buty i kurtkę, po czym Igor wziął jego torbę i we trójkę opuściliśmy salę. Odebraliśmy wypis i w końcu wyszliśmy ze szpitala.

- I jak się czujesz na wolności? - zażartował Bugajczyk, widząc jak Adrian nabiera dużo powietrza do płuc.

- Tak... Wolno - odparł, śmiejąc się głośno.

***

Gotowałam obiad dla mnie, Adriana, Igora i Kingi, która jeszcze była w pracy. Bugajczyk pojechał jej potowarzyszyć. Zostałam sama z Borowskim w ich mieszkaniu. Nie odstępował mnie nawet na krok.

- Siadaj na dupie i siedź - upomniałam go wreszcie, wywracając z rozbawieniem oczami.

- Ale nie mogę - jęknął przeciągle.

- A niby czemu? - uniosłam brew.

- Stęskniłem się - zablokował mi drogę w którąkolwiek stronę. Zanim zdążyłam coś odpowiedzieć, posadził mnie na kuchennym blacie, stając między moimi nogami i wpił się w moje usta. Automatycznie zatopiłam palce w jego włosach, oddając pocałunek z taką samą pasją. Całowaliśmy się namiętnie, stęsknieni smaku swych warg, tak wygłodniale. Jego dłonie nieśmiało próbowały wsunąć się pod materiał moich legginsów, ale zanim się tam dostały, zatrzymałam go i zeskoczyłam z blatu.

- Przepraszam - spuściłam głowę i stanęłam przy kuchence, mieszając sos. Nie dałam rady się z nim kochać. To było dla mnie za wcześnie po tym, co się stało. Poza tym przez moich oprawców cały czas widziałam w sobie szmatę. Nikogo więcej. Wstydziłam się pokazać Adrianowi po tym wszystkim. Bałam się, że zacznie mnie postrzegać tak, jak oni. Tak, jak przez nich zaczęłam ja siebie postrzegać.

- Wszystko w porządku, kochanie? - spytał z troską Adrian, przekładając moje włosy przez ramię, by mógł na mnie spojrzeć. - Zrobiłem coś nie tak?

- Nie, Adi, to nie twoja wina - uspokoiłam go. Bardzo się przejął moją reakcją. - Po prostu... To dla mnie chyba za wcześnie po... No wiesz.

- Przepraszam - powiedział ze skruchą.

- Nie masz za co. To ja przepraszam - odrzekłam, obróciwszy się przodem do niego. - Nawet nie wiesz, jak mi tego brakuje. Chciałabym ci dać, czego potrzebujesz, ale nie jestem w stanie tego jeszcze zrobić.

- Zrobimy to, kiedy znów będziesz gotowa. Nie będę naciskał - ujął moją twarz w dłonie, gładząc policzki kciukami. Uśmiechnęłam się delikatnie. Byłam mu wdzięczna za jego wyrozumiałość.

Grzech || Adrian Borowski & ReTo ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz