19.

1K 46 38
                                    

- Gotowa jesteś? - spytał Adrian, wchodząc do łazienki, gdy kończyłam codzienny makijaż.

- Już, momencik - odparłam. Brunet podszedł do mnie od tyłu i oplótł ramionami w talii. Ciepłe, miękkie wargi muskały moją szyję. Usta samoistnie wygięły mi się w leniwym uśmiechu pełnym szczerego zadowolenia. Przekręciłam się przodem do niego i złączyłam ze sobą nasze wargi. Całowaliśmy się powoli, niespiesznie, czule. Gdy jego dłonie sunęły wzdłuż boków mojego ciała, przechodził przeze mnie przyjemny prąd.

- Musimy już iść - przypomniałam nieco niezadowolona, przerywając naszą czułostkę.

- Chyba tak - westchnął. Ubraliśmy kurtki i buty, po czym opuściliśmy jego mieszkanie i skierowaliśmy się do białej Audioli.

Po niedługim czasie zajechaliśmy pod apartamentowiec Kuby.

- Jesteście wreszcie! - ucieszyła się mama na nasz widok.

- Jesteśmy, jesteśmy - zaśmiałam się, przytulając kobietę. Kuzyn pojechał ze swoją rodzicielką na zakupy, więc byliśmy tylko ja, Adi i moja mamuśka. Zapowiada się ciekawie.

Mama zaczęła ponownie wypytywać go o wszystko. Biedactwo moje miał już dość, ale nie chciał być niemiły i znosił to przesłuchanie dzielnie. Próbowałam interweniować w tej sprawie, ale kobieta w ogóle nie reagowała na moje prośby i ,,już wystarczy".

W pewnym sensie nie dziwię się mamie. W końcu od dawna nikogo nie miałam. Poza tym moi dotychczasowi parterzy byli zupełnie inni. Przede wszystkim nie traktowali mnie tak poważnie, jak traktuje mnie Adrian. Przy Borowskim byłam w pełni szczęśliwa, co mamę niezmiernie cieszyło i to właśnie dlatego chciała wiedzieć o nim wszystko z najdrobniejszymi szczegółami. W jej oczach widziałam nadzieję, że to właśnie on zostanie ojcem jej wnuków i mężem pierworodnej córki. Prawdę mówiąc, też miałam taką nadzieję. Serce krzyczało mi, że Adrian to właśnie ten jedyny. Że to jest ten odpowiedni mężczyzna, z którym powinnam spędzić resztę życia. Powinnam i chcę. Niczego tak bardzo nie pragnę, jak być z nim już do końca moich dni. Nie wyobrażam sobie, by kiedyś te czekoladowe oczy patrzyły z taką miłością na inną kobietę, niż ja. Albo, by jego miękkie, malinowe wargi z taką pasją i oddaniem całowały inne usta, niżeli moje. Może to egoistyczne, ale taka jest moja miłość do niego. On jest mój. Tylko mój i nigdy nie zamierzam się nim z nikim dzielić. On należy do mnie, a ja do niego.

Wreszcie wrócił Kuba z ciocią Elą. Grabowski był już moją ostatnią deską ratunku, by wybawić Adriana z sideł mojej mamy. Posłałam mu błagalne spojrzenie, a moje usta opuściła niema prośba ,,zrób coś".

- Ciocia, ty piekłaś rano tę swoją popisową szarlotkę. Poczęstowałabyś gości. Aga się stęskniła za tym smakiem, a Adrian na pewno chciałby spróbować. Ba! Nie ma opcji, żeby jej nie spróbował - przerwał jej, gdy wciąż zadawała mojemu biedactwu pytania.

- Ach, przecież! - krzyknęła, jakby ją nagle oświeciło. - Adrianek, musisz jej spróbować! Zaraz wracam.

- Przepraszam cię za nią - szepnęłam do bruneta, chwytając za jego męską, szorstką dłoń, która przyjęła moją jak niezbędny element układanki. Fala ciepła rozlała się po moim ciele, ciągnąc kąciki ust ku górze.

- Nic nie szkodzi, moja mama jest taka sama - odparł i puścił mi oczko. Skradł mi szybkiego buziaka z warg, co widziała moja rodzicielka.

- Jacy wy jesteście słodcy - rozczuliła się nad nami. - No to teraz opowiedzcie mi jeszcze jak się poznaliście.

- Adi grał z Igorem na tym festiwalu Kuby, który był w październiku. Podszedł do mnie i Kingi, ale w sumie to tylko się nam przedstawił i musiał lecieć na scenę - zaczęłam.

Grzech || Adrian Borowski & ReTo ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz