17.

1K 41 55
                                    

Dwa tygodnie później

Grudzień przywitał nas prószącym z góry śniegiem, który pokrył warszawską ziemię niczym cukier puder. Było go niewiele, ale wystarczająco, aby na pulchnych dziecięcych twarzyczkach mijanych na ulicach wywoływać szerokie uśmiechy i rumieńce radości.

Takaż sama, niemalże dziecięca, radość gościła w sercu moim i Adriana. Odkąd jesteśmy razem, nie możemy się sobą nacieszyć. Wszystko jest tak kolorowo, wręcz cukierkowo. Do tego stopnia, że nasi przyjaciele czasem mają już dosyć tej słodyczy. Co nie zmienia jednak faktu, że cieszą się z naszego szczęścia tak samo, jak my. Jego dotyk niezmiennie wywołuje przyjemne ciarki i przysłowiowe motyle w brzuchu, zapach perfum doprowadza do obłędu, a na dźwięk jego głosu, czy na widok zniewalającego uśmiechu aż miękną mi kolana. Czuję się jak zakochana do szaleństwa nastolatka i tak też się zachowuję. Nie pamiętam, abym była kiedykolwiek tak szczęśliwa, jak teraz z Adrianem.

Kinga zgłosiła na policję sprawę z Alanem. Opowiedziała o każdym spotkaniu z nim po jego wyjściu z więzienia. Sama też musiałam złożyć zeznania, gdyż w końcu próbował mnie oszpecić. Podobnie i Adrian, który mnie wtedy obronił. Funkcjonariusze rozpoczęli poszukiwania, ale ten psychol po prostu zapadł się pod ziemię. Nikt nie wie, gdzie jest, ale jak na razie mamy od niego spokój, zatem pozostaje nam się tym cieszyć.

A jak już o Kindze mowa... Między nią a Bugajczykiem stosunki chyba uległy zmianie. Właściwie, to na pewno. Dalej się kłócą, ale znacznie rzadziej, a ich kłótnie nie wyglądają tak samo. Już nie latają kurwy, chuje i inne tego typu ostre wyzwiska. Powiedziałabym nawet, że się zakolegowali. Przyjaźnią jeszcze tego nie nazwę, ale wszystko wskazuje na to, że w takim tempie wkrótce tymi przyjaciółmi zostaną. Kilka razy, gdy weszliśmy do pokoju, w którym przebywali, wyglądali, jakbyśmy ich przyłapali na jakiejś zbrodni. Może to tylko moje wrażenia? Ale rozmawiałam o tym z Borowskim i ma podobne odczucia.

Chyba najlepiej, jak na ten moment, będzie zostawić ich relację w spokoju i cierpliwie poczekać na jej dalszy rozwój, który moim zdaniem jest nieunikniony.

Leżeliśmy obok siebie, oboje w stroju Adama i Ewy. Przylgnęłam do jego boku, wciąż ciężko oddychając. Nasze ciała lepiły się do siebie od cienkiej warstwy potu. Opuszki jego palców malowały na moim nagim ramieniu jakieś znane tylko jemu wzory. Co chwilę czule cmokał mnie w czoło, na co lekko się uśmiechałam i delikatnie marszczyłam nos. Jego serce wystukiwało radosny rytm, którego aż miło się słuchało.

- Co tak właściwie we mnie widzisz? - spytałam nieco zmęczonym, łagodnym tonem.

- Cały świat i jeszcze niebo - odparł głosem przepełnionym szczęściem, spoglądając poważnie prosto w moje oczy. - Jesteś moim słońcem, księżycem, najjaśniejszą gwiazdą na nocnym niebie. Światłem nadziei na lepsze jutro. Najcenniejszym skarbem w całym wszechświecie i miłością mojego życia.

Jego słowa były tak piękne i szczere, że nie mogły mnie nie wzruszyć. W moich oczach stanęły niewielkie łezki, od których zaświeciły mi się oczy. Podniosłam się nieco i, kładąc dłoń na jego policzku, złożyłam czuły, słodki pocałunek na jego malinowych wargach. Od razu go odwzajemnił. Nasze usta tańczyły zmysłowego walca, zatracaliśmy się w sobie. Uzależnialiśmy od siebie coraz bardziej. Męska dłoń Adriana przejechała po moim ciele od biodra do uda, za które mnie złapał i przełożył moją nogę przez siebie. Zamruczałam cicho, gdy przejechał językiem po moich wargach, które od razu lekko uchyliłam, by dać mu do siebie większy dostęp.

- Borowski, do jasnej cholery, gdzie moje... - do pokoju wparował Igor. Automatycznie oderwałam się od ukochanego i naciągnęłam na siebie kołdrę. - Co moje piękne oczy widzą - uśmiechnął się szeroko, wchodząc pewnym siebie krokiem do sypialni przyjaciela, jakbyśmy wcale nie leżeli kompletnie nadzy.

Grzech || Adrian Borowski & ReTo ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz