Następnego ranka zadbałam o to, aby wstać na tyle wcześnie, by zdążyć na śniadanko oraz dostatecznie późno, by nie zostać zaskoczona nagłymi ćwiczeniami z "umiłowanym" kapralem. Jakimś cudem nawet mi się to udało. Byłam z tego powodu w ciężkim szoku. Tuż po zjedzeniu udaliśmy się na trening, gdzie zostałam sparowana z Sashą. Podałam jej rękę, uśmiechając się do brązowowłosej dziewczyny, a ona odwzajemniła gest. Zawsze jakoś trzymałam się na uboczu w obozie szkoleniowym, więc rozmawiałam z nią tak naprawdę tylko kilka razy, ale w jakiś sposób czułam wobec niej dużą sympatię. Może dlatego, iż wpadała w tarapaty równie często, co ja.
Trening ciągnął mi się w nieskończoność. Mimo to czułam się dość zadowolona, że to w większości ja powalałam dziewczynę na ziemię, a nie w drugą stronę. Co jakiś czas zerkałam ukradkiem na kaprala, który wyglądał na zadowolonego z moich poczynań. No i dawałam obecnym na treningu zwierzchnikom dowód, że mój pobyt tutaj nie był aż taką pomyłką. Udało mi się nawet zobaczyć, jak generał Smith kiwa na mnie głową z uznaniem. Nie chwaląc się, szło mi nie najgorzej i byłam z siebie całkiem dumna.
- To koniec na dzisiaj moi drodzy. Dobrze się spisaliście, macie teraz czas wolny aż do posiłku! - zarządził postawny blondyn i odszedł w tylko sobie znanym kierunku. Spojrzałam na leżącą na ziemi Sashę, którą jeszcze chwilkę temu znowu przewróciłam z impetem. Wyciągnęłam w jej stronę dłoń i pomogłam jej podnieść się z piachu.
- Hej, nic Ci nie jest? Przepraszam, że tak Cię poobijałam, ale bardzo zależy mi na tych treningach. - odparłam, uśmiechając się przepraszająco.
- Luzik arbuzik, nic do Ciebie nie mam. Poza tym, wszystko zrozumiałam po tym, jak zauważyłam, jak na niego patrzysz. - odpowiedziała dziewczyna mrugając i otrzepując się z brudu. Zrobiłam zdziwioną minę i uniosłam brew, domagając się wyjaśnień - No wiesz, na kaprala Leviego.
- Ja... Po prostu znam go już od dawna i bardzo go szanuję... A jednocześnie on strasznie mnie wkurza... Czasem mam od tego wszystkiego jeden wielki mętlik we łbie.. - odrzekłam, kryjąc rumieńce za gąszczem mych włosów. Moja rozmówczyni zachichotała i dała mi przyjacielskiego kuksańca w ramię.
- Znasz go od dawna, hmm? Gdzie tak w zasadzie się poznaliście? Bo często słyszałam o tym różne plotki, ale nigdy nie wiedziałam, komu wierzyć.
- Najlepiej nikomu, bo nikt inny nie ma o tym żadnego pojęcia. - roześmiałam się i zaczęłyśmy iść w stronę mojego pokoju - Jak chcesz, mogę Ci to opowiedzieć. Nie jest to jakaś wielka tajemnica.
- Tak, tak! Bardzo proszę! - podskoczyła rozentuzjazmowana brunetka i złapała mnie błagalnie za dłonie, co jeszcze bardziej mnie rozśmieszyło. Wydawała się bardzo w porządku babką. No może poza momentami, kiedy była zafiksowana na punkcie żarcia.
- Jeszcze parę lat temu pracowałam w karczmie jako kelnerka. Pensję miałam głodową, ale jakimś cudem udawało mi się na niej przeżyć. Prawdziwym problemem był mój szef. Nie chcę się za bardzo nad sobą użalać, więc powiem tylko, że był strasznym gnojem i nie traktował mnie zbyt miło. Lecz pewnego dnia przyszedł do tawerny kompletnie pijany, robiąc awantury w swojej własnej knajpie. Zwłaszcza uwziął się wtedy na mnie, obrażając mnie i poganiając. Tego dnia był tam również kapral Ackerman. - zaczęłam, sięgając pamięcią wstecz. Byłam już emocjonalnie odcięta od tego etapu w moim życiu, ale w dalszym ciągu nie były to najmilsze wspomnienia, jakie posiadałam.
- I co dalej? - zapytała wyczekująco Sasha, wgapiając się we mnie jak w obrazek. Widocznie wciągnęła ją moja historia, co było dla mnie lekkim zaskoczeniem. Jakoś nie spodziewałam się, że może to kogoś interesować, lecz całkiem mnie to cieszyło.
- Nalewałam mu akurat kolejny kufel piwa, gdy właściciel wszedł za bar, by uczepić się tego, że za wolno pracuję. Normalnie bym to zlała, burknęła jakieś ciche "przepraszam" i po prostu zajęła się robotą, jednak tego dnia coś we mnie pękło. Odpyskowałam mu, na co on popchnął mnie na ladę i zaczął mnie bić i szarpać. Byłam wówczas zbyt słaba, by mu się wyrwać. Z pomocą jednak przyszedł mi kapral Levi. Odstawił swój napitek i warknął na mężczyznę, by mnie zostawił. Ten podszedł do niego i wszczął jeszcze większą awanturę. W końcu mój szef wściekł się tak, że rzucił we mnie jednym z kufli, rozbijając go na mojej głowie.
- O matko! - przerwała mi przerażona dziewczyna i zakryła usta dłonią - Nic Ci się wtedy nie stało?
- Przecież jestem tu teraz z tobą, cała i zdrowa - odparłam, z rozbawieniem przewracając oczami i wróciłam do opowieści - Straciłam jednak przytomność i obudziłam się w szpitalu z zabandażowaną głową. Obok mojego łóżka, na krześle siedział Ackerman, którego jeszcze wówczas nie znałam, więc zlękłam się go w pierwszej chwili. Dopiero kilka sekund później przypomniałam sobie wszystko, co zaszło poprzedniego wieczora i zdecydowałam się mu podziękować. Powiedział mi wtedy, że powinnam walczyć o siebie, że jeśli chcę przetrwać, to nie mogę całe życie liczyć na wybawianie ze strony kogoś innego. I tak właśnie, z jego pomocą znalazłam się tutaj. Podczas mojego pobytu w lecznicy odwiedzał mnie, przynosił jedzenie i rozmawiał, przez co nieco bardziej się poznaliśmy. Może właśnie przez to boję się go nieco mniej niż inni i lubię się z nim przekomarzać. - ucięłam i obie zaczęłyśmy się chichrać. Przerwałyśmy, kiedy niespodziewanie zza rogu wychynął właśnie sam Levi.
- Zapomniałaś dodać, że po odkryciu, jaką jesteś ofermą, musiałem zajmować się tobą osobiście. Może był to i błąd, bo miałabyś do swojego dowódcy nieco więcej szacunku. - prychnął i zrobił mi na głowie czochrańca.
- Przecież ja pana bardzo szanuję, panie kapralu. - odparłam, uśmiechając się sprytnie.
- Tylko masz problem to okazywać, wiem. Nie obijajcie się tu za długo, bo jeszcze zdecyduję się dać wam coś pożytecznego do roboty i skończy się leniuchowanie. - rzekł na odchodne i zwrócił się w kierunku swojej kwatery.
- Tak jest, sir! - krzyknęłyśmy chórem i zasalutowałyśmy. Gdy tylko w końcu kapral zniknął nam z oczu, roześmiałyśmy się serdecznie i udałyśmy się na kolację.
CZYTASZ
Don't you dare die ~ Levi Ackerman x OC
FanfictionJakim cudem tak niezdarna i zakręcona kadetka przeszła szkolenie i stanęła w szeregach Korpusu Zwiadowców? Nikt nie jest tego do końca pewien, oprócz jednej osoby... Ale to, czy uda jej się tam przetrwać, może okazać się prawdziwym wyzwaniem, kiedy...